Rozdział 24

91 4 0
                                    

8 miesiąc ciąży

*Sanyi's pov*

Od mojej kłótni z Calumem minęły 4 miesiące. Od tamtej pory nie rozmawiamy ze sobą. Jemu to chyba nie przeszkadzało. Co noc był z inną. Mayla i Daya starały się z chłopakami jakoś nas znowu zeswatać, ale ja byłam uparta. Nie chcę być z kimś kto co noc jest z inną. Przez te cztery miesiące nie zdarzyło się nic co mogło by nam zagrozić. Martin wyszedł z szpitala, ale na szczęście nic poważnego z nim nie było. Za to moje dwa brzdące nie dają mi spać w nocy, przez co chodzę nie wyspana. Dzięki dziewczynom udało mi się przetrwać te miesiące. Chodziłam do szkoły rodzenia chociaż nie wiem po co, ale no cóż. Ashton i Jesuz są szczęśliwą parą i głównymi swatkami. Co chwile słyszę ich rozmowy na temat Calyi. Taki wymyślili nam ship. Było to albo Salum, ale dziewczyny stwierdziły, że dość dziwnie to brzmi. Dzisiejszy dzień miał być spokojny tak jak inne. Zaczął się normalnie. Wstałam o 7:34 i poszłam się ubrać. Zeszłam na dół, a w salonie spotkałam Ashton i Kacpra pożerających sobie twarze.

-OMG! Fuuu... Weźcie idźcie do pokoju.- jęknęłam z niesmakiem. Kacper zachichotał i wstał z kolan Ashtona. Pokręciłam głową i ruszyłam do kuchni. Na stole stało śniadanie a przy kuchence pracowała Daya.

-Hejka- obróciłam się w stronę Dziewczyny- wreszcie wstałaś. -Zaśmiała się. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Kiedy kończyłam ostatniego gofra, zadzwonił dzwonek. Wstałam od stołu i ruszyłam, aby otworzyć. Kiedy wyszłam na zewnątrz coś mi nie pasowało. Rozejrzałam się dookoła lecz nic nie zauważyłam. Spojrzałam na wycieraczkę przed drzwiami i zauważyłam kopertę i karton. Zmarszczyłam brwi.

-Daya!- krzyknęłam- Przynieś mi okulary.- powoli podeszłam do kartonu i kucnęłam.

-Które?- spytała się mnie. Odwróciłam się do niej i spojrzałam znacząco. Po chwili miałam na nosie moje noktowizyjne okulary. Taki gangsterski gadżet. Spojrzałam na kopertę i nie zobaczyłam nic poza kartką. Następnie przeniosłam wzrok na karton i nie zobaczyłam nic podejrzanego. Zdziwiona zmarszczyłam brwii. Ściągnęłam okulary i wyciągnęłam scyzoryk z kieszeni.

-Niee...-usłyszałam jęk Dayi.- Nadal masz nawyk noszenia scyzoryka?- spytała zrezygnowana. Wyszczerzyłam się do niej, po czym kontynuowałam otwieranie. Na samym wierzchu była kartka z napisem ''Najpierw koperta''. Westchnęłam i sięgnęłam po kopertę. W środku był list i kluczyk. Wyciągnęłam wszystko i zaczęłam czytać.

''Droga Sanyi!
Nie wole twoje prawdziwe imię. To jeszcze raz.
Droga Cassie!( jak ja kocham cb tak nazywać) Ostatnio usłyszałem, że spodziewasz się bliźniąt. Będę wujkiem yeah! Przesłałem ci ciuszki dla moich słodziaków. No ale teraz to co najważniejsze. Wiesz nasz profesorek (wiesz o kogo chodzi xD (ah młodzieżowy ja..)) wymyślił preparat przyspieszający poród. Właśnie go wdychasz. Tak, więc masz równą godzinę do porodu, a skurcze powinny... Ja się nie znam więc no... Jak urodzisz masz przyjechać do mnie. Sama! Jeśli ktoś się o tym dowie... Cóż wiesz do czego jestem zdolny. A mojej ukochanej daj buziaka. Niestety ja nie mogę wyjechać z Anglii, a moje słońce jest za leniwa i ma swojego chłoptasia. Tak więc, albo przyjdziesz do ''domu'' ,albo pożegnasz się ze swoimi pierworodnymi.
Kocham cię, twój przyrodni brat
H. xx''

Czytałam list coraz szerzej otwierając oczy. Przeleciałam wzrokiem kartkę jeszcze raz i u dołu zauważyłam małą strzałeczkę. Odwróciłam list, a na odwrocie było napisane.
''ps. Wiedziałem, że zauważysz strzałkę. Moja mała mądralo xx. No tak, więc kluczy jest do otwarcia skrzynki u dołu kartonu. Tam są twoje ''stare rupiecie''. Jeszcze raz życzę miłego porodu. Masz pół godziny radzę jechać do szpitala.

Jeszcze raz
Twój Kochający brat
H. xx''

Szybko wstałam i zaczęłam wszystko wkładać do kartonu. Po chwili starałam się go podnieść. Po wielu nieudanych próbach zrezygnowałam. Wciągnęłam go do mojego pokoju, Kiedy miałam go rozpakować, kiedy na podłodze pojawiła się woda.

Tommorow vs 5sosWhere stories live. Discover now