Rozdział 21

84 3 0
                                    

*Daya's pov*

Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Cały czas myślałam nad tymi sms-ami. Co może być tak ważne? Wydaje mi się to podejrzane. Najpierw Louis, a potem te sms-y. To się nie trzyma kupy. Coś mi tu śmierdzi i to nie chodzi o odór z pokoju Ashtona. (xd) Znudzona leżeniem i patrzeniem w sufit, sięgnęła tekstopis. Spojrzałam na zaczęty tekst.

It's so hard to forget
You know, I know
You can't be mine
And me can't be your.

Starałam się napisać jakieś nowe słowa jednak nic mi nie przychodziło do głowy. Miałam łzy w oczach, kiedy myśląc o piosence myślałam o moich uczuciach. Ten ból, któru trzymałam w sobie był nie do zniesienia... Ja nie chciałam nikomu o tym mówić, jak naprawdę się z tym czuję. Mimo,że wydaje mi się, że jestem silna to w środku czuje sie jak małe dziecko. Szybko starłam łzę z policzka, żeby nie pokazywać sama przed sobą jaka jestem słaba. Wstałam z łóżka i ruszyłam do kuchni. Starałam się iść po cichu. Jednak Kiedy weszłam do kuchni, zobaczyłam że nie jestem sama. Przy stole siedział Ashton i popijal kakao. Kiedy usłyszał, że weszłam do kuchni i uśmiechal się do mnie.
- Co? Też nie możesz spać?- zapytał.
- Ta.. - Odpowiedziałam siadając obok niego.- nie wydaje Ci się,że te smsy są podejrzane?- spytałam blondyna
-Tak, cos mi tu nie pasi... Trochę to dziwnie wygląda jak ten gościu przychodzi a potem te smsy.. - Odpowiedział beznamiętnie,nie zaszczycajac mnie nawet spojrzeniem.

Zdziwiona jego sposobem odpowiedzi, zauważyłam, że nie mówi mi całej prawdy.

-Ashton?- spytałam zwracając na siebie uwagę chłopaka - Ty nie mówisz mi całej prawdy, co nie? - Spojrzałam na niego wyczekujaco, na co chłopak spuścił głowę.

Chwilę zajęło mu zebranie się na odpowiedź.

- Coś czuję, że to wszystko jest związane z Sanyi.- westchnął zrezygnowany. Pokiwałam głową, na znak, że się z nim zgadzam oraz, aby kontynuował- No bo patrz... Najpierw ta cała wojna na Twitterze. Potem jej brat przychodzi od tak jak gdyby nigdy nic...

-Ashton- przerywam mu -wiem, że się martwisz o nią, ale ona może mocniej przypierdolić niż nie jeden bokser. - Zaśmiałam się, ale to jednak nie poprawiło humoru. - Eh... Ashy. Wiem, ze jest dla ciebie jak młodsza siostra, ale to jest Sanyi. - Podeszłam do niego i go przytuliłam. - Zajmij się teraz swoim niewyżytym chłopaku, a nie nią..

Chłopak westchnął, wstał i ruszył w stronę wyjścia z kuchni. Kiedy miał wychodzić obrócił się jeszcze na chwilę.

-Idziecie tam prawda?- spytał lekko smutny. Nie zdziwiłam mnie jego reakcja, kiedy pokiwałam głową na ''Tak''. Sama posiedziałam w kuchni, aż nie skończyłam napoju. Brudną szklankę odłożyłam do zlewu. Szybko ruszyłam do swojego pokoju.

~~~~

Mimo trudu jaki włożyłam w próbę zaśnięcia, nadal stałam na nogach. Zmęczona leżeniem bez celu wstałam i poszłam do toalety się umyć. Gotowa zeszłam do kuchni z zamiarem przygotowania śniadania. Po dwudziestu minutach jedzenie było na stole. Spojrzałam na zegarek. 9:47. Mogę ich wołać ,może już nie śpią.

*Mayla's pov*

Szłam przez Las.. Miałam nóż w ręce.
Z niego kapały stróżów krwi... Zabiłam go.. Zabiłam tego debila . Ostanie jego słowa brzmiały
- Mayla.. Kocham cię, byłem cholernym tchórzem. Kiedy byliśmy razem nie potrafiłem docenić tego, że, jestem z taką wspaniałą osobą..
- Martin, teraz już za późno
I wbilam mu nóż w brzuch.
Widziałam jak osuwa się na ziemię a krew leci niczym rzeka..
- Mayla..- usłyszałam za sobą cichy szept mojego imienia
- Co Ty zrobiłaś...

Nagle otworzyłam oczy,cala we łzach i pocie. To musiał być sen.. Niesamowicie chory sen. Ja pierdziele...
Coś jest nie tak, mam złe przeczucia.

Śniadanie!!

Słyszę darcie Dayi z kuchni. Wstaje z łóżka i udaję się w tamtą stronę.

- Mayla..Wszystko w porządku? - Daya wyraźnie się zaniepokoIla.
- Tak w sumie to nie..- odparłam.
Daya popatrzyła na mnie swoimi wielkimi, niebieskimi oczami, które były teraz bardzo przestraszone. Widziałam, że nie mam wyjścia i muszę jej opowiedzieć mój sen.

Kiedy jej opowiedziałam cały sen ze wszystkimi szczegółami odparła.

- Wiesz co bym zrobila ma twoim miejscu? Zadzwoni ła do niego. Może stalo się coś złego.. Mam co do tego zle przeczucia. Cholera..
- Może masz rację- stwierdziłam i wzięłam telefon do ręki.

Kliknąłam numer i przylozylam słuchawkę do ucha. I wyszłam z kuchni.

15 minut później

Weszłam do pokoju cała w szoku, roztrzesiona. Przez to co usłyszałam myślałam że zemdleje albo gorzej..

- I co? - Spytała Daya
- Już wszystko jasne- powiedziałam że łzami w oczach- Zadzwoniłam do niego, ale nie odebrał. Odebrała szpitalna pielęgniarka, powiedziała że Martin Collins leży u nich na oddziale i czeka na operację, która odbędzie się za kilka godzin. Jakich chory pojeb podszedł do niego na ulicy i dźgną go nożem w brzuch. Jest wstanie krytycznym.. Cholera, tego się bałam.

Daya stała z przerażeniem na twarzy. Potem spuściła wzrok.
- Przyrko mi, ale przynajmniej w jakiś sposób przewidziałaś to..
- Powiedziała.- Kiedy wrócimy ze spotkania z chłopakami w parku, jedź do niego.

Postanowiłam to zróbić. Ale jedna rzecz mnie najbardziej dręczyła- dlaczego to ja go zabiłam w tym śnie?
Okay, skup się. Nakazałam sama sobie. Za niecałe dwie godziny spotkanie z Michaelem, boję się.

*Daya's pov*

Wystrszyłam się tą sytuacja z Maylą. Masakra.. Ale nie mogę o tym cały czas myśleć. Mam tylko nadzieję, że pojedzie do niego, go zobaczyć. Był jej pierwszym chłopakiem. Wiem, że darzyła go dużym uczuciem, ale według mnie to dupek. Jak można stracić taką dziewczynę?! Choć niestety albo i sterty do Michaela czuje coś innego, w inny sposób. Ona po prostu go kocha. Prawdziwie i szczerze- nie ma na to innych słów.
Boję się, bardzo się boję co Luke chce mi powiedzieć. Nie wiem czy będę w stanie normalnie spojrzeć mu w oczy.. To takie trudne,a ja go przecież..

-Daya!! - Z moich przemyśleń nagle wyzwala mnie Sanyi- Rusz dupe bo się spóźnimy!

Wzięłam dżinsową kurtkę i wyszłam. Cała nasza trójca siedziała w limuzynie. Panowała w niej śmiertelna cisza. Każdy pogrążony był we własnych myślach.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, zobaczyłam że chłopcy już na nas czekają.
Serce zaczęło mi mocniej bić.
Wysiedliśmy z auta i...

Tommorow vs 5sosWhere stories live. Discover now