Rozdział 28

61 2 2
                                    

*Daya's pov*

-Wszystko spakowane?- spytałam sama siebie. Podeszłam do nosidełka z Williamem i Darcy. Podniosłam chłopca w momencie, gdy do domu wszedł Michael. Spojrzał na wszystkie walizki jakie stały w salonie, a potem na mnie.

-O co tu chodzi?- spytał po chwili zastanowienia. Stałam patrząc na niego niepewnie.

-Jadę z chłopakami do Anglii.- odpowiedziałam przyjacielowi.

-Po co?- spytał zdziwiony jeszcze bardziej. Westchnęłam, podchodząc do niego i położyłam w jego ramionach Williama.

-Sanyi ma kłopoty. Musimy jej pomóc. - odparłam patrząc mu w oczy.- Z racji tego, że jesteś zdołowany, zostajesz w domu i pilnujesz maluchów. - powiedziałam lekko się uśmiechając. Chłopak skinął głową i podszedł do nosidełka. Usadowił Williama na jego miejscu, tuż obok Darcy. Po chwili do salonu weszli chłopcy.

- Gotowi?- spytałam się dla pewności. Chłopcy pokiwali głowami, że są. Zwróciłam się do Michaela.- Uważaj na nie i na siebie, dobrze?- spytałam, po czym pocałowałam go w czoło.

- Będę uważał.- odpowiedział, lekko się uśmiechając. Odwzajemniłam uśmiech i odwróciłam się do pozostałej trójki.

- Zbieramy się. Nie mamy za wiele czasu.- ponagliłam ich, na co skinęli głowami. Chwyciłam rączkę walizki i razem z chłopakami ruszyłam do auta.

- No to w drogę. - mruknęłam do siebie.

*Mayla's pov*

Po wyjściu Martina rozpłakałam się jak małe dziecko. Mój Mikey. Nie na pewno nie. On by tego nie zrobił. Nie chcąc się stresować zaczęłam powoli podnosić się z łóżka. Jęknęłam z bólu. Przy każdej kolejnej próbie, ból był coraz mniejszy. Kiedy udało mi się usiąść do sali wszedł Martin.
Kiedy tylko zobaczył co robię, podbiegł chcąc położyć mnie do poprzedniej pozycji.

- Nawet nie próbuj- warknęłam na niego odrazu. Brunet cofnął rękę, która po chwili szybkim ruchem złapała mnie za lewe ramię. Drugą złapał za prawe po czym chciał mnie zmusić do położenia się. Z całych sił zapierałam się, jednak chłopak był silniejszy. Szybkim ruchem położył moje plecy na łóżku. Jednak ten ruch był za szybki. Ból był tak okropny, że straciłem przytomność.

*Sanyi's pov*

Niall zaprowadził mnie do samochodu. Posłusznie usiadłam. Kiedy obchodził auto, żeby wsiąść na miejsce kierowcy przycisnęłam punkt za uchem. Gdy byłam jeszcze pod opieką Harry'ego, wszczepił mi tam chip, który on może zlokalizować. Drzwi od strony kierowcy się otworzyły i Niall wsiadł do samochodu.

- Zapnij pasy. - rozkazał odpalając auto. Posłusznie wykonałam polecenie. Ruszył z parkingu. Z racji tego, że było już po zmierzchu, a podróż nie zapowiadała się krótka, usnęła.

- Stawaj.- usłyszałam głos przy swoim uchu. Wystraszona posdskoczyłam na siedzeniu. Niestety, przez mój pech, uderzyłam się w głowę. Stęknęłam z bólu. Chłopak zachichotał cicho i szepnął '' niedara''. Chyba chciał, żebym tego nie słyszała.

- Słyszałam. - warknęłam w jego stronę. Mimika jego twarzy zmieniła się diametralnie.

- Wysiadaj. -wysyczał. Jednak ja siedziałam cały czas na swoim miejscu. Drzwi od mojej strony otworzyły się, a w nicg stanął Niall. - Wysiad! Teraz!

- Co ja twoja niewolnica?- spytałam retorycznie, zanim ugryzłam się w jezyk. Nienawidzę mojego niewyparzonego język. Skutkiem mojej odpowiedzi było wyszarpanie z auta. Nie zdąrzyłam złapać równowagi i poleciałam na żwir. Już miałam się podnosić, kiedy zostałam złapana za włosy i szarpnięta. Stanęłam twarzą w twarz z moim byłym kochankiem.

- Mnie się słucha zdziro. - warknął. Spojrzałam na niego i zaczęłam się śmiać. Jego reakcja była taka jak się spodziewałam. Był zdziwiony. Mój śmiech z naturalnego zmienił się na lekko psychopatyczny. Zawsze tak miałam, gdy wszystko zawodziło. O tej taktyce wiedział tylko Harry, no i Daya. Szybkim ruchem wyciągnął pistolet zza paska.

- Hahahaha!- śmiałam sie jak moja ulubiona postać z dzieciństwa. Joker. Blondyn wycelował we mnie lufę gloka. Spojrzałam na niego jak na idiotę. Po chwili przestałam się śmiać i ryszyłam w stronę budynku, pod którym staliśmy. Szłam kręcąc biodrami najlepiej jak umiałam. Wszystko co robiłam było tylko grą na czas. Znając moją przyjaciółkę i brata, to już są w drodze. Daya zawsze była ta odpowiedzialniejsza. Chwilę stałam czekając na Niall'a.

- Długo tu będę marzła? -spytałam retorycznie. Chłopak podszedł do drzwi i otworzył je. Wepchnął mnie do środka i trzymiąc mi ręce na moich plecach zaprowadził mnie po schodach na górę. Otworzył drugie drzwi i wepchnął mnie do środka.

- Co to dzisiaj. Dzień popychania mnie? - spytałam, a raczej warknęłam.

- Ciesz się, że mam jakieś poszanowanie do takich dziwek jak ty.- odpowiedział mi tym samym.

- Ja?!? JA DZIWKĄ?!? To ty mnie zdradziłeś! I to na dodatek nie jeden raz! - krzyczałam. W odpowiedzi dostałam w twarz. Zaskoczona straciłam równowagę. Po chwili nadeszły kolejne ciosy. W brzuch, plecy i nogi. Kopał z całej siły. Po kilku minutach, chyba się znudził, bo wyszedł trzaskając drzwiami. Moje stwierdzenie było jednak błędne. Po chwili blondyn wrócił. W ręce trzymał bat. I to nie byle jakim. Bat z metalową końcówką. Był to prezent ode mnie na jego 18 urodziny. Teraz żałuję, że nie kupiłam mu wtedy bokserek. Moje myśli przerwał ostry ból u dołu pleców. Ciosy padały jeden po drugim. Po kilku minutach nie czułam nic prócz bólu. Gdy skończył, chwycił mnie za ręce i wyciągnął mnie z pokoju. Podłoga była zrobiona z starego drewna i drzazgi zbijały mi się z plecy. Bolało niemiłosiernie lecz ani jedna łza nie spłynęła po moim policzku. Moje myślenie przerwał głos Niall'a.

- To nie był koniec, księżniczko. To był dopiero początek. - to powiedziawszy przypiął mnie do lancucha. Pociągnął za drugi koniec metalowego sznura, przez co zawisłam lekko w powietrzu. - Za chwilę przyjdą moi koledzy. Wiesz takie ciałko, nie może sie zmarnować. Ale zanim przyjdą ja się tobą zajmę.- mruknął mi do ucha. Nie przejmując się niczym ściągnął moje i swoje spodnie. Bez ogródek wszedł we mnie całą długością. Nie czekając, aż sie przyzwyczaję zaczął się poruszać. Jego ruchy były szybkie. Sądząc po jego jękach, jemu było przyjemnie. Dla mnie był tylko ból i krew spływająca po moich plecach. Gdy skończył, ubrał się i wyszedł. Chciałam się uwolnić, jednak każdy ruch sprawiał mi ból. Zrezygnowana czekałam. Nie wiem ile wisiałam, ale od jakiegoś czasu z dołu słyszałam rozmowy. Kiedy usłyszałam odgłosy kroków spięłam się. Sprawiło mi to ból lecz nie mogłam nic na to poradzić. Po chwili drzwi otworzyły się z impentem. Wystraszona spięłam się jeszcze bardziej. Do pokoju weszło trzech chłopaków. Pierwszy był Niall. Za nim szło dwóch pozostałych. Na początku nie umiałam sobie żadnego poznać, jednak po chwili zayważyłam, że jeden z nich to Eric. Kuzyn Niall'a. Drugiego jednak nie znałam w ogóle.

- Chłopaki. Oto ta ślicznotka. - pokazał na mnie. Widząc minu chłopaków dodał- Musiała przejść parę poprawek, żebyście nie mieli problemów. Kazdy z was będzie miał tyle czasu ile zechce. Brak limitu.-  zaśmiał się, a chłopcy razem z nim. Tak oto przez kolejne chyba trzy godziny byłam gwałcona. Nie chcielibyście być teraz w mojej skórze. A jeśli tak to jesteście masochistami.

==========================

Wróciłam!!!

Daję wam rozdział boo... jest wiele powodów.

Przepraszam za moją nieobecność. 

Proszę o gwiazdki i kom.

Tak dla otuchy i dla zachęty :)

Tommorow vs 5sosWhere stories live. Discover now