Rozdział 2

180 7 0
                                    

Jęknęłam niezadowolona, bo mój cudowny sen został przerwany. A był taki cudowny.
-Sanyi wstawaj!! Już jedenasta!!!- wydarł się Jesuz w moje uch.
-Odejdź szatanie z piekła rodem-odpowiedziałam sennie. W odpowiedzi wylądowałam twarzą na podłodze.
-Ała...to bolało!! - ledwo wstałam z podłogi.
-Cza było wstać i nie nazywać mnie szatanem.-odparł po czym wyszedł z pokoju.
-Drzwi!!!-krzyknęłam
-Za daleko!!-odkrzyknął
-Ehh....- wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Ładne widoki morze, hamaki, słońce.
Otworzyłam okno i i wyszłam na balkon. Ohh...jak ja kocham Australie.
-Cwelu!! Gotowa?-do pokoju weszła ubrana na szaro Mayla.
-Już idę. Ej czekaj!!-zawołałam ją zanim wyszła z pokoju-Którą wybrać?-pokazałam jej dwie bluzki. Jedna była biała z flagą Ameryki, a druga czarna w białe paski.
-A jakie spodnie? -spytała po chwili
-Czarne rurki-odpowiedziałam
-No to tą w paski. A buty to te czarne conversy.-powiedziała od razu.
-Oki, to wy już idźcie, a ja zaraz do was dołączę.-i wyszła.
Ubrana, uczesana wyszłam z pokoju zamykając go na klucz. Kiedy schodziłam na dół telefon mi zawibrował.

Nieznajomy

Dobrego dnia księżniczko :*

Kto to kurde pisze? Cóż potem się pozastanawiam. Ruszyłam pędem do drzwi.
Po wyjściu wskoczyłam do auta i ruszyliśmy.

***

Po drodze do zarządu zatrzymaliśmy się w Mcdrive bo naszła mnie ochota na frytki. Ale cóż się dziwić, nie jadłam śniadania.
Gdy dojechaliśmy do budynku, gdzie są zawsze nasze spotkania Leo, nasz szofer i ochroniarz zaprowadził nas bezpiecznie do środka.
Po chwili byliśmy już przed drzwiami.
-Jak myślicie, co tym razem?-spytała cicho Daya
-Nie wiem, ale może tym razem coś dobrego-odpowiedział Jesuz
-Oby. Dobra raz się żyje, wchodzimy.-jak powiedziałam tak też zrobiliśmy. W środku czekali na nas wszyscy rządzący naszą karierą.
-O już jesteście. To możemy zaczynać. Usiądźcie.- wskazał na krzesła przed nimi. Usiedliśmy i po chwili odezwał się główny gostek.
-Cóż... Cały zarząd jednogłośnie stwierdził, że wyjeżdżacie na "wakacje"-zrobił cudzysłów w powietrzu
-Ale czemu?- zdziwiłam się- Po co?
-Już mówię. Ostatnio przez twój wybryk sprzed tygodnia -oh..tak to było piękne -pomyślałam- musimy ogarnąć cały ten bałagan. Dlatego jedziecie na te wakacje.-odpowiedział
-A jeśli można wiedzieć, to gdzie?-spytał się Jesuz
-Do LA. Tam będzie najbezpieczniej, bo tam jeszcze nie byliście.
"Oh..yeah..", "Super", "Ale czad"- To były nasze odpowiedzi
-To wszystko. Możecie iść się spakować. Jutro wyjeżdżacie.
-Oki- i tyle naszej obecności tam.
-Ej, co wy na to, żeby zrobić sobie noc filmową?- zapytałam- No bo patrzcie. Spakujemy się na tydz., Jakby co to tam się coś kupi.-spojrzałam na nic pytającym wzrokiem.
-Nie no, czemu nie? Dobry pomysł.-odpowiedziała Mayla.
-Oki!!! Yeah!! Leon, przyjacielu, jedz do sklepu.-poprosiłam szofera.
-Okey. Za chwilę będziemy.-odpowiedział mi
-Dobra, to teraz tylko pytanie, kto idzie.-stwierdziłam po czy szybko powiedziałam - Nie ja!!
-Ani ja-odpowiedzieli równocześnie
-Okey kamień,papier, nożyce. Raz, dwa, trzy...- powiedziała Daya, a w tym samym czasie my pokazaliśmy co wybraliśmy.
-Oh...no nie no. Do dupy to.-powiedziałam. Tak przegrałam pierwszy raz od dawna.
-Cóż długo wygrywałaś, ale nie przejmuj się. Idziemy razem powiedziała Mayla
-Eh.. Dobra to chodź
Wysiadłyśmy z auta a wokół pełno paparazzi i fanek
-No zajebiście. Już myślałam że ten dzień będzie piękny.
Rozdałyśmy pare autografów, zrobiliśmy zdjęcie z fankami. Czyli w skrócie, to co zawsze.
Po około dziesięciu minutach weszliśmy do sklepu. Był tłok, ale cóż innego sklepu nie mamy,
-Dobra, ty idź po popcorn, a ja skąbinuję jakieś alko.-zaproponowałam.
-Ok. Widzimy się przy kasie.-i poszła w alejkę ze słodyczami.
Po pięciu minutach wybierania piwa, podeszła do mnie jakiaś dziewczyna.
-Hej mogę autograf- zapytała. Skąś ją kojarze.
- No jasne jak masz na imię? - zapytałam wyciągając kartkę z zdj zespołu
- Lauren Irwin- uśmiechnęła się do mnie. Przestałam pisać.
-siostra Ashtona?-zapytałam ona kiwnęła
-Jest tu ze mną chcesz go poznać?-uśmiechnęła się szeroko
-Nie dziek i zn....
-Lauren długo mam na cie... Sanyi, jakie nie miłe spotkanie. Nie cieszę się ze cię widzę. - Powiedział z uśmiechem.
-I vice versa Irwinku.- zacmokałam w jego stronę.-Masz to dla ciebie- podałam Lauren zdjęcie
-Dzięki!!- krzyknęła
-Emm...ta spoko...no..to ja spadam. Część Irwin do niezobaczenia.-i poszłam do kasy, gdzie czekała na mnie Mayla.
-Dłużej się nie dało?- spytała się mnie
-Sory no. Irwin mnie zaczepił, a raczej jego siostra.
Zapłaciłyśmy za zakupy i wróciłyśmy do samochodu.
-No nareszcie!!- krzyknął Kacper
-Cóż za miłe powitanie.- odparłam
-Ta...to co możemy już jechać?-spytał
-Nom....chyba tak.
I ruszyliśmy do domu

****

-Dzięki, Leon!! Możesz jechać do żony.-powiedziałam wychodząc z auta.
-Dzięki. No to część- powiedział po czym odjechał.
Kiedy weszłam do domu, zastałam wszystkich siedzących już na kanapie.
-Co oglądamy?-zapytałam ciekawa
-Ironman 2 pasi?-spytała Mayla
-Mnie oto nie pytaj. W tym gronie wybieram jest Daya.-powiedziałam
-Nie prawda-naburmuszyła się Daya. Spojrzałam na nio z pytaniem wypisanym na twarzy "napewno? Jesteś tego pewna?"
-Ehh...no dobra. Może być, włączaj.-powiedziała, a ja z uśmiechem rozsiadlam się na moim miejscu.
Chwila...
-Ej ludki a czemu my oglądamy skoro nie jesteśmy spakowani?-zapytałam głośno.
-O kurde...-powiedzieli chórem
Pobiegliśmy do swoich pokoi i spakowaliśmy na wakacje.
Po paruchu minutach wszyscy przygotowani już poszliśmy na dół oglądać filmy.

****
-Emmm...-przebudziłam się w środku nocy.
Sprawdziłam telefon...jest 3:55. Nie jest źle. Ale jedną rzecz rzuciła mi się w oczy. Mam jedną nie odebraną wiadomość
Nieznajomy

Dobranoc gwiazdko prosto z nieba ;*

Yyyy...okey...? Trochę dziwny ten typek ale okey...
Z zamyślenia wyrwał mnie głos.
-Która godzina?-spytał Kacpi
-Czwarta dziesięć.
-Ok. Zanieśmy je do łóżek
-No okey.-zgodziłam się.

***
-Eh...Ale jestem padnięta.- powiedziałam wychodząc z pokoju Dayi.
-Ja też. Nie wiem jak ty, ale ja idę spać. Dobranoc-powiedział wchodząc do swojego pokoju
-Dobranoc odpowiedziałam ale pewnie nie słyszał.
Poszłam do swojego pokoju i po chwili już spałam.

Tommorow vs 5sosWhere stories live. Discover now