Rozdział 17

67 5 0
                                    

*Sanyi's pov*

Rano obudziłam się przez hałas z kuchni. Rozejrzałam sie po pomieszczeniu. Leżałam na kanapie w salonie. Reszta leżała w dziwnych pozycjach, dalej śpiąc. Wstałam z kanapy, uważając żeby nikogo nie obudzić. Skierowałam się do kuchni.  Z progu ujrzałam Ashtona stojącego tyłem do mnie, coś robiącego na blacie (bez skojarzeń xD) Cicho jak myszka podeszłam do niego i oplotłam tułów ramionami.
-Witaj kucharzu.- powitalam się. Chłopak spiął się pod moim dotykiem. Zmarszczyłam brwi. -Ashy..? Coś ukrywasz prawda? -Zapytałam informacyjnie. Blondyn obrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie. Jego mina nie zdradzała nic. Oplutł mnie ramionami wokół talii. Ucałował w czoło i powiedział.
-Dowiesz się później.- Uśmiechnął sie. Zrobiłam naburmuszona minę.
-Ale Kiedy będzie to później?- spytałam.
-Hahah...zachowujesz się jak dziecko.- Zaśmiał się z mojego zachowania.
-Ej? Co na śniadanie?-usłyszeliśmy zaspany głos u progu kuchni. Szybko obróciłam się w tamtą stronę. W progu stała zaspana Daya. Zaśmiałam się z tego jak wyglądała. Włosy miała ułożone, każde w inną stronę. Ziewnęła zaspana i przetarła oczy piąstkami.
-Naleśniki z Nutellą. Może być?-zapytał Ashton. W odpowiedzi Daya pokiwała głową.
-Idę obudzić resztę. -Odpar blondyn po czym wyszedł z kuchni.
-Mmm...Calum z tobą zrywa a ty do Ashtona zarywasz?- spytała ni to oburzona, ni rozbawiona dziewczyna.
-Cóż. Każdy może zostać ojcem, ale nie każdy tatą. -Wyrecytowałam jedną z ulubionych formułek, Po czym kontynuowałam.- Skoro Calum nie chce być tatą... A Ashton jest...
-Słodki, przystojny, umie gotować...-zaczęła wymieniać.
-Tak. I chyba... -Chciałam dokończyć, ale przerwał Ashton z resztą.
-Daya...-przerwał nam Ashton- Sanyi ma rację. Zależy mi na was. A skoro Calum nie docenił co miał, to czuję się zobowiązany do tego, aby zająć się naszą ciężarówką.- wszyscy prócz mnie zaśmiali się z określenia.
-Ej! -Krzyknęłam- to nie jest zabawne.-tupnęłam nogą jak małe dziecko, jednak oni nadal się chichrali. Postanowiłam zrobić im focha. Obróciłam się na pięcie i wyszłam z kuchni, zostawiając ich samych sobie. Kiedy byłam już w salonie usiadłam na kanapie i włączyłam jakiś program. Akurat leciały wiadomości.

'' Sławny zespół z Australii, five second of summer w żałobie. Ashton Irwin uległ wypadkowi w parku niedaleko centrum handlowego. Policja jeszc....''
Dalszej części się nie dowiedziałam, bo nagle ktoś przełączył na kanał dla dzieci. Jęknęła niezadowolona.
-Te jęki zostaw na noce po ślubie.-usłyszałam szept i tuż obok ucha poczułam ciepły oddech Ashtona. Zarumieniłam się na tę uwagę. Od kiedy ja taką wstydliwa, ja się pytam? -Słodko się rumienisz. Zaśmiał się, a ja jeszcze bardziej poczerwieniałam na twarzy.- I nie ładnie tak obrażać się.- chichnął mi w ucho. Zaśmiałam się z jego poczynań.
-Co ty odpierniczasz? Co?- obróciłam się w jego stronę. Spojrzałam w jego oczy, jednak nie widziałam tego co chciałam czyli ciemnych piwnych oczy. Zamiast nich widziałam oczy koloru karmelu. Uśmiechnęłam się smutnie. Nie uszło to uwadze chłopaka. Jego miną spoważniała.
-Co jest księżniczko?-spytał zatroskany. Wzruszyłam ramionami.
-Tęsknię za nim.- szepnęłam. Ashton okrążył kanapę i przytulił mnie.
-Sanyi... -Wyszeptał - Tak naprawdę to...

Tommorow vs 5sosWhere stories live. Discover now