3. Rozdział 17

Zacznij od początku
                                    

Mam nadzieję, że nadal la luz de su vida*

P.S. Jeśli nie będziesz mieć innego wyboru, jeśli będę w jakiś sposób zagrażać twojemu życiu, nie wahaj się po prostu mnie zabij.

Spojrzałem na datę, zapisaną pod spodem, pod słowami o których nie wiedziałem co myśleć. Napisała to dzień przed radą, dzień przed moim porwaniem w ostatni spokojny dzień naszego miesiąca miodowego. Ten dzień wydawał się tak strasznie odległy jakby wydarzył się kilka lat temu, albo w zupełnie innym życiu należącym do kogoś zupełnie innego. Jakby nie wydarzył się w życiu żadnego Aarona Sandersa czy Drake'a ani nawet Katariny Erlajn czy Kathrine Fell.

Tyle rzeczy zostało zniszczonych, tyle więzi zerwanych, a zwłaszcza jedna, szczególna z nich, jednak wróci silniejsza niż przedtem, musi tak być, nie widzę innej opcji.

Już czas znaleźć moją żonę, nie jutro, nie za dwa dni, dzisiaj.

- Dominik, Kataleja, darujcie sobie trening, jeśli nadejdzie walka nie zamierzam was do niej dopuścić. Wasze zadanie to znaleźć Kat i to najszybciej jak to możliwe- powiedziałem wkraczając żwawym krokiem do sali.- Zabierzcie się do pracy jak najwcześniej.

- Tak jest, generale- powiedział z uśmiechem na twarzy. Nie wiem tylko czy była w nim duma czy rozbawienie. W końcu to Dominik, można się po nim spodziewać wszystkiego.

Adrien machnął głową na Xenovie, żeby poszła razem z nimi. Stanąłem przed nim posyłając wyzywające spojrzenie.

To on zaatakował mnie jako pierwszy, reszta tylko obserwowała jak raz za razem wymierzamy w siebie gniewne ciosy, każdy z nas chciał się wyżyć na tym drugim i to jak najszybciej.

Tak mijał nam czas przez następne osiem dni. Oddział do szukania Kat nie potrafił wykonać zadania, nie miałem im tego za złe, ale czekanie wprawiało mnie w naprawdę podły nastrój. Jedyną osobą, która choć trochę potrafiła rozświetlić mój dzień była Kathrine z którą rozmawiałem każdego dnia, musiałem się upewnić, że na pewno nic jej nie jest i wytrzymuje z Gabrielem.

- Nie jest tak źle, wujku Aaronie, jest naprawdę fajnie, tylko brakuje mi ciebie i cioci, nie wiesz kiedy wraca?- zadawała mi to pytanie każdego dnia a ja zawsze zmieniałem temat, sam bym chciał poznać odpowiedź na to pytanie.

Pewnego dnia jednak wszystko uległo zmianie, rozpętała się burza gniewu i czystego strachu, nigdy nie można wyczuć ciszy przed burzą.

Najstarsi członkowie rodu Erlajn wrócili pięć dni temu z wyprawy do swojej siedziby w Waszyngtonie. Zyskaliśmy armię, której anioły już nie kontrolowały, wojowników Głównej Rady.

Wszyscy byliśmy w sali konferencyjnej, omawiając chyba już dziesiątą strategię. Była to już druga narada z generałami rodów laRonta i Waloria oraz z niską brunetką, o miłej lecz sprawiającej wrażenie ciągle zamyślonej twarzy, noszącej imię Pamela, podobno jednej z najsilniejszych wojowników Rady.

- Co jeśli ukrywa się na podmokłym terenie? Wtedy ta sprawa wygląda zupełnie inaczej- zabrał głos Alistar.

- Tak, ale jeśli chcemy mieć jakieś szanse, powinniśmy użyć, piekielnego ognia- odpowiedział mu Lucien.

- Zgodzę się z tobą bracie, ale dobrze przecież wiesz, że na podmokłym terenie, piekielny ogień zaczyna wariować i zamiast wybuchać, niszcząc przy tym hordy demonów może obrócić się przeciwko nam.

- Wątpię aby Kat, wybrała jakieś bagnisko na swoją kryjówkę, za bardzo bo się o to, że pobrudzi szpilki, a nie zamieni ich na jakieś inne buty- powiedziałem.

- Sugerujesz się tym gdzie Katarina jest, po miłości do butów?- zapytała Pamela.

- Nie znasz potęgi tej miłości- zaśmiał się Nicolaus.

Właśnie wtedy rozdzwonił się należący do mnie telefon. Niechętnie spojrzałem na wyświetlacz. Nie potrafiłem pohamować mojego zdziwienia kiedy zobaczyłem na nim imię Gabriela.

- Dzwoni Gabriel- powiedziałem marszcząc brwi.

- Lepiej odbierz, nigdy nie wiadomo czego anioły mogą chcieć- odpowiedział mi generał laRontów.

Przycisnąłem aparat do ucha i od razu usłyszałem dźwięki tuczącego szkła i dobijanie do drzwi.

- Wujku Aaronie! Dzieje się coś złego!- usłyszałem zdenerwowany i roztrzęsiony głos drogiej mi pięciolatki.- Nie wiem gdzie jest wujek Gabriel kazał mi się zamknąć w pokoju, kiedy jakaś... jakaś mgła wpadła do salonu...wujek dał mi telefon... nie wiem co... nie mogę...- słyszałem jak próbuje nabrać płuca w powietrze, jednak bez skutku.

- Kathrine? Kathrine, nie ruszaj się stamtąd słyszysz! Zaraz tam będę!- skierowały się na mnie zaniepokojone i nie rozumiejące spojrzenia.

Usłyszałem trzask w głębi aparatu, drzwi w końcu zostały zniszczone.

- Zabierzcie ją, tylko postarajcie się jej zbytnio nie pogryźć- momentalnie zalała mnie fala gniewu, kiedy usłyszałem jego chory głos tuż przy moim uchu.- Czyżbyś był to ty Aaronie, znowu spóźniony, znowu nie potrafisz przejrzeć je planów na czas, przejrzeć jej? Nigdy nie zrozumiem, jak głupia w ostatnim wcieleniu Katarina musiała być, żeby wybrać cię na męża, nie potrafisz się zająć nawet jedną małą pięciolatką to wręcz żałosne. Na szczęście niedługo nie będziesz już dla mnie problemem. Pozdrowię ją od ciebie. Doradź mi, uważasz, że najpierw powinienem się zabawić z nią, czy z tą małą?- usłyszałem ciche pip, sygnalizujące koniec połączenia.

Zszokowany spojrzałem n a bacznie przyglądających mi się Erlajnów.

- Belial ma Kathrine- powiedziałem.

- Więc skończył nam się czas- rzekła Ewangelina, wpatrzona w ścianę.- Katarina ma wszystko co jest jej potrzebne do przeprowadzenia zderzenia światów, nie możemy jej na to pozwolić. Jeśli nie zatrzymamy jej teraz, nikt nie wyjdzie z tego żywy.

la luz de su vida- światło twojego życia 

_______________________________

W przyszłym tygodniu nie będzie rozdziału! 

Ale zamiast tego mogę wrzucić one shot, który kiedyś napisałam tak przy okazji ( nie jest związany z tą książką) jak ktoś chce go przeczytać to możecie pisać!

Proszę o gwiazdki i komentarze!

Do zobaczenia za dwa tygodnie! 

Kim ona jest?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz