Rozdział 19

1.3K 101 4
                                    

   Nie jestem pewny jak wróciłem do domu, nie wiedziałem nawet jak znalazłem się w samochodzie. Każdy mój ruch był wykonywany jak przez sen. Wiedziałem tylko jedno, w tamtym momencie byłem najszczęśliwszą osobą na świcie. Miałem ochotę rzygać tęczą i skakać po polanie pełnej kwiatów skąpanej w blasku słońca. Chciałem pójść do lasu i śpiewać razem z ptakami jak królewna Śnieżka... Co ja znowu gadam? Co ze mną robi ta dziewczyna? Czy to normalne, że fantazjuje o tym, że jestem Śnieżką Aaronem?

Moje szalone rozmyślania przerwała kłótnia, którą usłyszałem stając jeszcze w drzwiach wejściowych.

- Rachel, pozwól mi wyjaśnić...

- Nie mamo, jak mogłaś mi o tym nie powiedzieć, uważałaś, że nie zrozumiem tak więc mam dla ciebie informacje mam przeszło siedemset lat!

- Rachel...

- Nie mamo, jestem twoją córką, powinna byłaś mi zaufać i powiedzieć z kim się spotykasz, najlepiej nie odzywaj się do mnie, możesz udawać, że nie istnieje!- usłyszałem zatrzaskiwane drzwi od jej pokoju, stała przed nim Lena na policzkach widoczne były ślady jej krwawych łez. Położyłem jej rękę na ramieniu.

- Porozmawiam z nią- skinęła głową i ciągle płacząc udała się do salonu. Zapukałem do drzwi i nie czekając na odpowiedz wszedłem tam. Na łóżku siedziała Rachel, która także płakała.

- Jeśli ona cię tu przysłała to sobie daruj.

- Sam się przysłałem. Nigdy się nie kłóciłyście zgaduję, że chodziło o Luciana.

- Nawet nie wypowiadaj tego imienia- powiedziała przez zaciśnięte zęby.

- Gdzie Theo?

- Pojechał z Dominikiem i Scarlet na polowanie, wrócą później.

- Jak doszło do waszej kłótni?

- Wyjechałeś, Theo też, poszłam do niej chciałam normalnie porozmawiać, ale...

- Ale puściły ci nerwy.

- Dokładnie... Powiedziała, że go kocha Aaronie. Kocha kogoś kto należy do Głównej Rady i to jeszcze największego samotnika z nich wszystkich!

- Ciesz się, że to nie Arctulus.

- Wolałabym już jego zamiast Luciana jest zdecydowanie bardziej udanym bratem! Co z tego, że ma żonę i chyba córkę.

- Naprawdę wierzysz w tą całą legendę o Ewangelinie?

- W każdej legendzie jest chociaż odrobina prawdy- spojrzała na mnie.- Coś ty taki cały w skowronkach?

- Nieważne.

- Aaronie uśmiech nie schodzi ci z twarzy, co się stało? Aaron, może to mnie jakoś pocieszy- zrobiła oczy smutnego kotka, na co tylko westchnąłem.

- Pocałowałem Kat- chciałem powiedzieć to bez namiętnie, ale piszczałem jak nastolatka.

- Dopiero. Myślałam, że zrobiliście to już dawno temu- odparła szczerze zdziwiona.

- Wiesz a każdym razem ktoś nam przeszkadzał, wbiłem w nią oskarżycielskie spojrzenie.

- Hej! Odbyłam już swoją pokutę... więc jak było?

- RACHEL!

- No co!? To nie moja wina, że jestem ciekawa!

***

Rozmawiałem z Rachel aż do przyjazdu Theo, który najlepiej potrafił się nią zaopiekować. Natomiast ja udałem się do mojego królestwa przez które mam na myśli pokój.

Spojrzałem na łóżko i do moich myśli wkradła się wizja odrywanej głowy Camille w moim śnie, zaraz po tym przypomniałem sobie słowa Kathrine „W pudełku była głowa mojego opiekuna". Czy to może mieć jakiś związek, czy Andrean może tu być i polować na Kat? W każdym razie muszę ją ochronić, muszę go znaleźć, a jedyny sposób by to zrobić to udać się do krainy snów.

Stałem w jakimś zaułku, czekając na moją ofiarę. Usłyszałem kroki, zobaczyłem go był z nim ktoś jeszcze, kobieta. Kiedy przechodzili obok mnie wciągnąłem ich do zaułka. Mężczyznę rzuciłem na ceglaną ścianę, a kobietę przyciągnąłem do siebie i powiedziałem słodko:

- Nie znasz go, nigdy nie znałaś, między wami nic nie było, on nie istnieje, wracaj do domu i zadzwoń do swojego byłego chłopaka mówiąc, że się strasznie pomyliłaś i chcesz do niego wrócić. Idź.

Kobieta odeszła spokojnie nie zwracając na nic uwagi, odwróciłem się napotykając twarz mężczyzny.

- Wiedziałem, że to ty od samego początku.

- Więc dlaczego tego nie zgłosiłeś?

- Bo nie jesteś człowiekiem.

- Tak samo jak ty.

- Ja jestem nim przynajmniej w połowie, za to ty jesteś tylko pieprzoną bestią!- w jednej sekundzie znalazłem się obok niego i przyszpiliłem do ściany.

- Uważaj na słowa, Camille nie uważała na swoje czyny i zginęła, czekaj jak to szło... Mosto... Mov, a już wiem Movenos. Oczywiście nie zadziałało.

- To ty, to twoja wina, że Camille i Bianka nie żyją.

- Bianka nigdy nie była na mojej liście celów, chociaż wiem kto ją zabił.

- Dlaczego to robisz, dlaczego nas zabijasz?

- Do mamusi najłatwiej dotrzeć zabijając jej dzieci.

- Nie dasz rady zabić Lilith.

- Nie wiesz co potrafię, chociaż mogę ci to zaprezentować- odszedłem od niego, tak, że nie był nawet w zasięgu mojej ręki.- Alanie Barnej, zabić wszystkie wiedźmy- na te słowa jego głowa sama oderwała się od ciała i poszybowała w górę na dwa metry, kiedy zaczęła spadać na dół w mojej ręce znikąd pojawił się niebieski wachlarz, na każdym zgięciu był przedłużony i zakończony stalową końcówką z łatwością przeciął głowę na pół. Kiedy dwie połowy opadły na ziemię jego ciało zaczęło płonąć, tym samym ogniem, który zniszczył ciało Bianki.

Wyszedłem z zaułka, po mojej lewej stronie była jakaś wystawa sklepowa, odwróciłem się w jej stronę chcąc zobaczyć jak wyglądam. Spodziewałem się tego, że zobaczę w końcu twarz Andreana, ale nie spodziewałem się, że spojrzą na mnie niebieskie oczy Kathrine.

__________________________________________

W końcu to napisałam mimo wielu rozpraszaczy w postaci:

- Traileru do Zieleni Szmaragdu

- Yandere Simulator, który w końcu pobrałam

- 3 sezonu Arrowa, który okazał się świetnym serialem

- muzyki

-i innym zyliardom rzeczy o których zapomniałam.

WESOŁYCH ŚWIĄT WSZYSTKIM! :-*

( jakby się ktoś zastanawiał, jak wygląda ten wachlarz bo z mojego opisu nic nie wynika)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

( jakby się ktoś zastanawiał, jak wygląda ten wachlarz bo z mojego opisu nic nie wynika)

Kim ona jest?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz