Rozdział 14 cz.1

1.5K 117 3
                                    


   Wyszedłem na dwór i ruszyłem w kierunku miasta, które widziałem z dachu. Biegłem przez las nie mogąc skupić myśli, co one mają do cholery do mojego nazwiska, dlaczego uważają, że pojawienie się Głównej Rady może mnie jakoś narazić, przyznaje nie pałamy do siebie miłością, ale... Jedno wiedziałem na pewno tylko jedna rzecz może mnie teraz uspokoić... krew i to najlepiej kogoś kto wygląda jak Talia. Nie ma prawa decydować o życiu Kat, a tym bardziej z kim się spotyka. Jeśli nie znajdę nikogo wyglądającego jak ona to zabije samą Talię...

Aaronie przestań- rozległ się głos w mojej głowie- zatrzymaj się w tej chwili, co by powiedziała Kathrine, gdyby dowiedziała się, że chcesz zabić jej siostrę. Uspokój się i wracaj do tego głupiego ośrodka!

- Kim jesteś!?- krzyknąłem w niebo.

Już kiedyś ze sobą rozmawialiśmy Aaronie- to nie może być...

- Królowa?

Może tak, może nie kto to wie, kto to wie. Wracaj do ośrodka w tej chwili!

Uderzyłem pięścią w drzewo, które od razu się złamało i zwaliło na ziemię, a mój wrzask rozniósł się po całym lesie.

***

Wpatrywałem się tempo w ścianę i pozwoliłem płynąć moim myślą, tym razem na spokojnie. Theo i Dominik przyglądali mi się z drugiego końca pokoju. Myślałem mniej więcej o tym samym co w lesie, tylko, że do tematów rozmyślań doszła też Królowa. Myśli nie opuściły mojej głowy przez bardzo długi czas, dopiero przyjście nauczycieli, którzy mieli wybudzać nas ze snu uświadomiło mi ile minęło już czasu. Zszedłem na śniadanie nie czekając na nikogo z mojej rodziny. Już przy wejściu zderzyłem się z kimś, miałem podać rękę temu komuś, ale dopiero kiedy poznałem tą osobę, szybko ją cofnąłem.

- Talia- powiedziałem oschle i wszedłem do pomieszczenia, które było już w większości zapełnione. Zająłem wolne miejsce z tyłu sali czekając na resztę.

Rozejrzałem się dokładniej w miejscu w, którym się znajduję. Było to średnie pomieszczenie wykonane z drewna, na każdej ścianie znajdowały się dwa duże okna, gdzie niegdzie stały jakieś roślinki. Salka była ładna oprócz tego potwornego smrodu ludzkiego jedzenia.

Spojrzałem na wejście mając nadzieję, że za chwile wejdzie przez nie moja rodzina. Jednak osoba, która tu weszła nie należała do mojej rodziny. Spoglądałem prosto w niebieskie oczy Kat, która uśmiechała się do mnie, odwzajemniłem się tym samym.

Ruszyła do stolika, który zajmowała Talia, gdy tylko Kat zajęła swoje miejsce jej siostra od razu się do niej nachyliła. Mimowolnie postanowiłem podsłuchać ich rozmowę.

- Zaczął wychodzić z niego Sanders- powiedziała Talia.

- Jak zwykle przesadzasz siostrzyczko, już wczoraj coś ci powiedziałam, więc nie każ mi tego powtarzać!

- On cię skrzywdzi Kat, a ty jesteś zbyt głupia żeby to zobaczyć!

- Uważaj na słowa! Nie zapominaj, że jestem więcej niż twoją siostrą, jestem twoją...!

- Aaron!

- Tak Theo o co chodzi?- zapytałem go, tak bardzo wciągnąłem się w rozmowę sióstr, że nawet nie zauważyłem ich przyjścia.

- O nic po prostu już drugi raz tego dnia wpatrujesz się w ścianę, możesz nam powiedzieć o co chodzi.

- Wczoraj spotkałem się z Kat i...- słysząc z kim się widziałem Scarlet odsunęła swoje krzesło i wyszła wściekła.-... porozmawialiśmy, było świetnie, tylko kiedy powiedziałem jej swoje nazwisko przestraszyła się i uciekła.

- Twoje nazwisko, masz na myśli Sanders?- zapytał Dominik.

- Tak, dokładnie.

- Stało się coś potem?- spytała Rachel.

- Nie, nic- skłamałem, czułem, że nie powinienem im mówić o mojej rozmowie z królową, jeśli oczywiście ten ktoś nią był.

- Uczniowie, za dziesięć minut wszyscy mają pojawić się na zbiórce, idziemy na długi spacer do lasu więc ubierzcie się adekwatnie do warunków- powiedziała pani Bean, a wszyscy zaczęli wstawać ze swoich miejsc po skończonym śniadaniu.

- Dzień dobry Aaronie.

- Cześć Kat- powiedziałem chcąc ją wyminąć, lecz ona z niebywale szybko złapała mnie za ramie i pociągnęła je do siebie.

- Mógłbyś mi powiedzieć co zaszło między tobą a moją siostrą?

- Wpadliśmy na siebie, a ja nie pomogłem jej wstać, chyba zaraz mnie zamkną- powiedziałem rozglądając się wokół jakbym spodziewał się ataku SWAT.

- Aaronie, możesz mi powiedzieć o co tak naprawdę zaszło tylko mów szczerze- spojrzałem w jej oczy i od razu spełniłem jej prośbę pomimo tego, że wszystko inne we mnie krzyczało na nie.

- Kiedy wczoraj zeszłaś z dachu, poszedłem za tobą i usłyszałem waszą rozmowę, wściekłem się i chciałem zniszczyć twoją siostrę za to, że tobą dyryguje i nie pozwala ci żyć własnym życiem- przez chwilę w jej oczach świeciła żądza mordu, lecz trwało to może jedną setną sekundy po czym zaczęła się śmiać.

- Doprawdy Aaronie, myślisz, że kiedykolwiek słuchałam Tali. Jedyne co słyszę to jakieś nic nie znaczące słowa.

- Och, więc nie jesteś zła, że chciałem zabić ci siostrę?

- Nie, wyświadczyłbyś mi tylko przysługę- powiedziała nonszalancko.

- Przysługę?

- Talia, czasami jest moim głosem rozsądku, ja tylko nie rozumiem na co komu rozsądek.. Trochę się zagadaliśmy za pięć minut mamy być na zbiórce, a ja muszę się przebrać Au revoir chérie!


***

Wszyscy byli już na miejscu zbiórki, nauczyciele przechadzali się między nami sprawdzając czy jesteśmy dostatecznie dobrze ubrani. Zachowywali się tak jakbyśmy szli do jakiejś opery, a nie do lasu.

- Panno Fell czy mogłaby mi pani wyjaśnić dlaczego założyła pani szpilki, nie będę odpowiadał za panią gdy złamiesz nogę- rzekł Barnej.

- Niech się pan nie martwi nic takiego się nie stanie- powiedziała do niego Kathrine przybierają na twarz uśmiech numer cztery.

- Proszę natychmiast zmienić buty- powiedział patrząc na nią rozkazującym wzrokiem.

- Nie jesteśmy w szkolę więc nie może mi pan wpisać żadnej uwagi, a tak a'propos to spojrzenie na mnie nie działa veneficus- powiedziała mijając go, nie wiedziałem co Kat do niego powiedziała, ale to coś chyba go przeraziło bo miał minę jakby ktoś właśnie mordował jego rodzinę, a on był tego świadkiem. Inicjatywę przejęła pani Simons.

- Proszę się ustawić i proszę wszystkich o nie odłączanie się od grupy moi drodzy, czas na pójście w las.

Kim ona jest?Where stories live. Discover now