-Zostaw to...-Angelina wyrwała z jej rąk księgi i sama zabrała się za sprzątanie. Granger siedziała na łóżku i patrzyła na poczynania dziewczyny. Kiedy pokój wyglądał już w miarę przyzwoicie, a Lavander i inne współlokatorki opowiedziały, jak banda Romildy wtargnęła do pokoju Hermiona zasunęła kotary przy sowim łożu. Angelina była przy niej i przytuliła się, a wtedy Granger zaczęła płakać. Nie chciała tego robić, ale emocje z całego dnia spływały właśnie po jej policzkach.

Johnson nie odzywała się do przyjaciółki, a kiedy ta zasnęła odeszła by wysłać sowę do rodziców, by wysłali jej trochę książek i ubrań...

Z samego rana Hermiona była wyśmiewana, ale nie obchodziło ją to. Wiedziała, że wieści szybko się roznoszą. Musiała spotkać się z Benem.

-Jak się czujesz?-Dopadła go w Wielkiej Sali.

-Potwornie.

-Dlaczego?! Co jest?!

-Słyszałem co wczoraj się stało u ciebie...

-Ben...

-Posłuchaj Hermiono...

-Nie! Ben, to ty posłuchaj. To jest bez znaczenia co tam się stało. Najważniejszy jesteś ty i to jak się czujesz. Ja sobie poradzę, to tylko głupie żarty.

-Bardzo głupie...-Wiedział, że nic nie wskóra. Uparła się i nie było żadnej siły, żeby ją złamać.

Przez cały tydzień zajęli się szkołą i gwardią. Na horyzoncie było widać już przerwę wiosenną i nauczyciele przyciskali z nauką. Dodatkowo Fred, George oraz reszta najstarszych uczniów szykowali się na egzaminy.

Hermiona unikała Freda, ale widać było, że i on jej unika. Udawali, że istnieją, co pozostawało tajemnicą dla innych dlaczego wrócili do punktu wyjścia?! George wielokrotnie naciskał na bliźniaka.

-Nie chcę o tym mówić.-Cały czas to samo.

Jednak nic nie trwa wiecznie. Omijanie się na korytarzach, nie patrzenie w swoim kierunku, udawanie, że ta druga osoba nie istnieje. George dowiedział się od Angeliny co Gryfonki zrobiły Hermionie i był tym wstrząśnięty, nawet zaproponował swoją interwencje, ale jego dziewczyna obiecała, że wszystkim się zajmie. Podobno kiedy Gryfonki kąpały się nagle zniknęły ich ręczniki i ubrania, a pokoje zostały zniszczone, ale Angela nic o tym nie wiedziała. Choć umiała kłamać to George wiedział, że macała w tym palce i wcale nie był na nią zły, był z niej dumny. Drażniło ich tylko zachowanie Hermiony i Freda. Co się stało pomiędzy nimi? I dlaczego chłopaka nie ma przy Granger w tym trudnych chwilach?! Jest Ben... Bywały takie dni, że mizerniał w oczach. Podejrzewali, że może jest chory, albo potrzebuje pomocy, a może to Dolores, ale na ich pytania wykręcał się przemęczeniem związanym z nauką, co zważywszy na to ile książek ze sobą nosił i, że uczył się nawet w przerwach spotkania Gwardii, mogło być prawdą.

Jednak George i Angelina wymyślili plan. Ukartowali spotkanie Freda i Granger w przedziale pociągu. Angelina powiedziała Hermionie, że musi się z nią pilnie spotkać. Młodsza Gryfonka musiała się z nią spotkać, ponieważ miała u niej dług wdzięczności za wszystkie nowe rzeczy, które Johnson jej dała zaraz po ataku Romildy.

Natomiast George powiedział swojemu bliźniakowi, że muszę się spotkać w związku z nowymi produktami.

Angelina i Hermiona szły od jednej strony, a bliźniacy od drugiej. Niczego się nie spodziewali, kiedy nagle zostali wepchnięci do jednego przedziału i zamknięci od wewnątrz.

Weasley i Johnson zrobili do nich słodkie minki i zaciągnęli zasłony.

Hermiona miała to w nosie, tak jak miał to Fred. Nie chciała walczyć o coś, co dawno zostało zniszczone. Miała do siebie tylko żal drugi raz dała się tak łatwo ponieść emocjom.

Fred chciał rozmawiać z Hermioną. Chciał to zrobić, ale jednocześnie obraził się na nią śmiertelnie za kłamstwa. Wiedział, że sam też ma coś na sumieniu, ale przynajmniej nie wymyślił wymówki, żeby się z nią nie spotkać.

Nie zwracali na siebie uwagi, patrzyli za okno. Fredowi ta cisza zaczęła przeszkadzać i mimo, że miał żal do dziewczyny, a ona do niego, postanowił się odezwać.

-Dlaczego mnie okłamałaś?-Doskonale wiedzieli o czym będzie mowa, dlatego oboje nie chcieli owijać w bawełnę.

-Ja Ciebie okłamałam?! To ty miałeś się nie spotykać już z tą Demelzą!

-A ty miałaś być u Dolores!

-A może właśnie byłam?!

-Z Benem?!

-A co w tym dziwnego?! Przecież wiesz, że on też tam chodził!

-Nie mogłeś mi powiedzieć, że idziesz tam z nimi?!

-A czy to ważne?!-Znów cisza. Hermiona nie chciała okłamywać Freda, a musieli tę rozmowę odbyć, by wyjść z tego przedziału. Nie zależało jej...Nie... Właśnie zależało i to bardzo, dlatego nie chciała go okłamywać. Spuściła wzrok...

-Nie byliśmy u Umridge....

-To gdzie byliście?-Chciał poznać prawdę. Teraz i już.

-Nie mogę Ci powiedzieć.

-Hermiono....-Postanowiła zaatakować.

-A ty?! Co tam z nią robiłeś?!-Długo milczał, ale postanowił powiedzieć prawdę i miał nadzieję, że Granger wtedy zrobi to samo.

-Przyszła do mnie. Chciała się spotkać. Odmówiłem, ale powiedziała, że chce mówić o tobie. Zaciekawiła mnie tym i zgodziłem się z nią spotkać. Ona widziałaś jak była ubrana, chciałam stąd iść, ale mnie zatrzymywała a potem pojawiłaś się Ty....z Benem.-Wyraźnie zaakcentował imię przyjaciela.

-Też chciałabym być z tobą taka szczera.-Odezwała się po chwili.-Ale nie mogę Fred, przepraszam, ale nie mogę Ci powiedzieć. Mogę cię tylko obiecać, że nie byliśmy tam w takim celu, jakim myślisz.-Uniósł brwi.-Nie całowaliśmy się, to nie była randka, nie przespaliśmy się razem...-Zaczęła wymieniać.

-Hermiono-Przerwał jej.-przecież jesteście tylko przyjaciółmi, tak?

-Tak, ale ostatnie czasy pokazały, że nie wszyscy to rozumieją...

-Wiem, ale musisz mnie zrozumieć. To jest twój przyjaciel, a ja nie chcę być tylko przyjacielem. Nie chcę żebyś miała przede mną jakieś tajemnice, a już szczególnie nie takie, które tak silnie cię z kimś łączą. Chciałbym o tym wiedzieć.

-Ale ja nie mogę...Naprawdę nie mogę...-Powiedziała łamiącym głosem.

-W takim razie nie ja nie mogę ci zaufać...-Zabrzmiało to jak jej wina. Czy to była jej wina?
-Fred... Może gdyby przeszłość inaczej się potoczyła.-Zrozumiał.

-Wiem o co chodzi, wiem, że cię zraniłem i to bardzo, ale nie zmienię tego.

-A ja nie mogę zmienić zdania i nie wydaję mi się, żeby był to jedyny powód, dla którego nie chcesz mi zaufać.-Spojrzała mu głęboko w oczy. Nad nimi wisiały miliony nie wypowiedzianych słów.

-Nie możesz tak dłużej żyć. Udajemy, jakby nie łączyło nas tyle lat wspólnego życia.

-Masz rację.-Poparła go Hermiona.- Po prostu tolerujmy swoją obecność.

-Okej.-Zapewnił.

-Okej.-Potwierdziła.

Choć ich dusze krzyczały zupełnie coś innego.

Hermiona and Fred ♥Where stories live. Discover now