Rozdział czterdziesty-trzeci. Ślub Oli i Kuby.

8.5K 451 88
                                    


Kiedy patrzyłam na Olę w tej pięknej białej sukni ledwo powstrzymywałam łzy. Brzuszek łagodnie jej się zaokrąglił, ale dodawało jej to tylko uroku. Wyglądała przecudownie. W tradycji wilków pan młody i panna młoda przyjeżdżali pod kościół oddzielnie, wraz ze swoimi świadkami. My byłyśmy pierwsze. Pierwsi goście zdążyli już przybyć. Nawet moi rodzice zostali zaproszeni. O dziwo Paulin przyszedł z dziewczyną. I to nie byle jaką. Była człowiekiem jak ja. Kilka tygodni przed weselem zobaczył ją kiedy jechała przez las na koniu. Miała skórę w odcieniu latte macchiato, to dlatego, że jej matka pochodziła z Hiszpanii. Dzięki tym genom mogła pochwalić się również gęstymi czarnymi włosami do pasa oraz niecodzienną urodą. Co najważniejsze jednak starłyśmy się sobie jak siostry. Wraz z nią i z Olą przegadałyśmy niejeden wieczór. Cóż. Dzięki moim namową Paulin nie czekał zbyt długo z wyjawieniem jej prawdy. Najdziwniejsze jest to, iż strasznie się ucieszyła. Mówiła wtedy, że czytała Zmierzch i marzyła by coś takiego przeżyć. Chłopak miał sporo szczęścia. Lidka, bo tak nazywała się ów dziewczyna również w dniu ślubu Oli prezentowała się ślicznie. Zielona, obcisła suknia doskonale pasowała do jej oczu.

- Nie ma go - jęknęła Ola - a jeśli się rozmyślił?

- Bzdury gadasz. Zaraz będzie - zapewniłam.

Lidka przewróciła oczami i pokiwała głową. Fakt. Ola martwiła się o to od kilku dni.

- Nie. Na bank się rozmyślił. Powinien już tu być. Za pięć minut wchodzimy do kościoła. Patrz! Ludzie już zajmują miejsca - biadoliła.

Wtedy usłyszałam głośną muzykę. Łub Łub. No jasne. Patryk nadjeżdżał. Stanął z piskiem opon tuż pod drzwiami kościoła. Wysiadł z auta jako pierwszy z czarnym garniturze i okularach słonecznych. Jego czarne włosy sterczały dumnie nad czołem. Widać było, że spędził nad fryzurą dobre kilka minut. W rezultacie wyglądał jeszcze przystojniej niż zwykle. Po nim również wspaniale się prezentując wyszedł Kuba. Od razu podbiegł do Oli i przytulił ją. Patryk za to powoli podszedł do mnie.

- Wiesz, że jesteś wredna?

- Czemu?

- Nie powinnaś wyglądać piekniej od panny młodej.

Zaśmiałam się w odpowiedzi i złapałam go pod ramię. Usłyszeliśmy muzykę.

Będąc już na sali weselnej nadal wspominałam ślub w kościele. Wyobrażałam sobie, że to ja stoję w białej sukni a Patryk wkłada na mój palec obrączkę. Siedziałam przy stole wraz z Lidką. Wszyscy chłopcy ze stada ( oprócz Kuby, który nie opuszczał żony nawet na krok ) siedzieli na schodach przed remizą i rozmawiali. Byłam trochę zła. Chciałam zatańczyć z Patrykiem, jednak powiedział tylko, że nie umie i nie chce. Super.

- Nie przejmuj się stara, faceci już tacy są - powiedziała Lidka nalewając nam wódkę w kieliszki.

Spojrzałam na mamę,która siedziała nieopodal. Skinęła głową i się uśmiechnęła. Fakt. Miałam już siedemnaście lat. Jakby nie patrzeć wesele, to wesele. Jednego mogę się napić.

Ta......

Kiedy same opróżniłyśmy już całą butelkę sierdziłyśmy, że najlepszym pomysłem jest isć i tańczyć jak szalone szympansy na samym środku sali. Mój Boże.... Dlaczego? Zatańczyłam chyba z każdym mężczyzną obecnym na weselu, oprócz Patryka i jego kolegów oczywiście. Kiedy tańczyłam z Kubą kątem oka zaważyłam Patryka wpieprzającego jakieś krokieciki. Wybornie. Wolał jedzenie ode mnie. Znaczy... Mój pijany umysł tak myślał.

- Dobra Uba! Ja już pójdem, Lodka moja czka na mnie przy drzwiach. Chyba chce pogadać - wybełkotałam przyjacielowi do ucha.

Na chwiejnych nogach podeszłam do koleżanki.

- Choś stara, pohadamy, tu jest za głośno!

- Dobra!

Wyszłyśmy tylnym wejściem na spory taras i usiadłyśmy na ławce. Lidka wyciągnęła papierosy. Podała mi jednego, jednak zachowałam na tyle zdrowego rozsądku by go od niej nie wziąć.

- Nie wiedziałam, że paliss

- Ja też nie - zaśmiała się głośno. - znaszy kiedyś paliłam, ale Paulin mi zabronił, ale teraz palę bo mam fo fubie!

- I słusznie! Olali nas!

- Dokładnie. Sieszą i żrą szaden nie zatańszył z nami !

- Dupki!

- Gnoje!

- Pomylsz... Oni będą się starzeć dużo wolniej niz my! - wypaliła nagle Lidka - Tak mówił mi Paulin. Za kilkanaście lat będziemy grube i stare a oni nie!

Wtedy się rozpłakałyśmy. Jak głupie. Zapomniałam jej nawet powiedzieć tego o czym kiedyś wspominał mi Patryk. Wybranki nawet będąc ludźmi po ukończeniu bodajże dwudziestu-pięciu lat także starzały się wolniej. Ponoć to tak działało od wieków. Przeraził mnie jednak fakt, że utyje. Tylko z jednego powodu. Zobaczyłam siebie jako wielką kobietę ważąca stopiedziesiąt kilo idąca chodnikiem i zapatrzonego we mnie Patryka. On nadal musiałby ze mną być. Mój pijacki umysł stwierdził, iż to idealny powód aby płakać. Przypominał mi również słowa ciotki, która kiedyś powiedziała, że kobiety w naszej rodzinie mają detencje do tycia po trzydziestce. Mój pijany mózg nie pamiętał jednego faktu. Moja matka mając lat czterdzieści wciąż chwaliła się figurą jak nastolatka,Cóż. Byłam w końcu nawalona.

Nie wiem ile już tak płakałyśmy, zdążyłam stać się czerwone. Momentami nie mogłam złapać oddechu a moje oczy spuchły. Musiałam również się rozmazać W pewnym momencie na taras wszedł Patryk, kiedy nas zobaczył przeraził się i podbiegl do nas.

- Amelko? Co się stało? Ktoś zrobił wam krzywdę?

- Bo ja zgrubnę Patryk!

- Hę?

- No zgrubnę! - łkałam.

Chłopak roześmiał się i przytulił mnie.

- Mała, no o ty. Nie zapowiada się na to, a nawet jeśli... Przecież dalej będę cię kochał.

- No własznie o to mi chodzi!

- Aniele? A kiedy ja będę już tak stary, że będę ciągnął za sobą pośladki po podłodze to mnie zostawisz? - uśmiechnął się ocierając moje łzy.

- Nie.

- No właśnie! Chodźcie do środka. Ogarniecie się trochę i wrócimy do zabawy.

Więc wstałam dziarsko, jednak próbując zrobić krok potknęłam się o własne nogi. Lidka zarechotała jak żaba. Na szczęście Patryk mnie złapał.

- Ile wypiłyście? - zmarszczył brwi.

- Duszo!

- Kuba chyba nie będzie zły kiedy z Paulinem zabierzemy was do domu - westchnął.

Nie protestowałam kiedy wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Kazał mi w nim czekać, a Lidkę zaprowadził do środka.

Rodzice zostali jeszcze na weselu, wiec nie widzieli w jakim stanie Patryk wnosi mnie do środka. Strasznie kręciło mi się w głowie. Chłopak przebrał mnie w pidżamę i wygodnie ułożył na łóżku. Kiedy tylko usiadł by ściągnąć spodnie zaczęłam się do niego dobierać. Odważnie jak nigdy.

- Nie, kochanie.

- Dlaszego?

- Jesteś strasznie pijana. Wolałbym poczekać aż wytrzeźwiejesz.

- Nie chcesz mnie? - głos mi się załamał.

- Ależ oczywiście, że cię chcę. Zawsze i o każdej porze. Jednak chcę byś coś z tego pamiętała. Nie czułbym się dobrze.

- Przecież robimy to czodziennie!

- No właśnie. Dziś odpoczniemy - uśmiechnął się. - Idę się umyć, zaraz wracam.

Nie pamiętałam jedna jego powrotu. Zmęczona piciem i płaczem usnełam głęboko.



Błędy są zamierzone. ;)


Rozdział nie ma na celu nikogo urazić. :) 

Należysz do mnieजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें