Rozdział czterdziesty-pierwszy. Przecież to był wypadek!

7.9K 467 54
                                    

Hubert był tak zdenerwowany, że stracił kontrolę nade mną. Kiedy tylko mogłam się w końcu ruszyć od razu przytuliłam się do Patryka. Odwzajemnił uścisk i pocałował mnie pieszczotliwie w czubek nosa.

- Przepraszam! Zrobiłam ci krzywdę...

- To? - wskazał na szyję - No co ty! Mała, krzywdę zrobiłabyś mi tylko zostawiając mnie.

- Jesteś idiotą, wiesz o tym?

- Jestem, ale cię kocham - zaśmiał się.

Spojrzałam na Huberta. Odłożył swoją matkę delikatnie na ziemię i pogładził ją po włosach. Był zrozpaczony. Muszę to przyznać... Zrobiło mi się go szkoda. Jednak tylko na chwilkę...

Wampir wstał, wyglądał jak furiat. Mało brakowało, a zaczełaby mu lecieć piana z pyska. Wilki ustawiły się gotowe do skoku.

- Emil, cokolwiek by się nie działo, osłaniaj Amelkę - poprosił Patryk.

Chłopak posłusznie stanął przede mną wyciągając ręce na bok. Żywa tarcza, oto czym się stał. Zdenerwowana wybiegłam przed niego i złapałam Patryka za rękę.

- Jeśli mamy zginąć, to razem - warknęłam.

- Ty nie masz prawa umrzeć !

- Bo co? Zabronisz mi?

Nie odpowiedział, prychnął za to gniewnie.

- To będzie długa i mozolna walka - westchnął Paulin.

Nagle, Hubert padł na ziemię. Z pleców wystawało mu kilkanaście kołków.

- Albo i nie...

- Łucja! - krzyknęłam.

Łowczyni stała nieopodal wraz z kilkoma podwładnymi. Każdy z kuszą w ręku.

- Gdy tylko zaczęła się inwazja pobiegliśmy do aut po broń, jednak Eryk ten jełop zgubił kluczę... Wybaczcie, trochę nam to zajęło.

- Czy to go zabiło? - spytałam.

- Och, nie. Jest dużo silniejszy od Anny, istnieje mało rzeczy, które mogą go zabić. Dycha skurczybyk.

- Wielki Alfo, zaatował ciebie, więc zostawiamy go tobie. Zrobisz z nim co zechcesz - Ojciec Łucji pochylił głowę.

Patryk podszedł do wampira i kopnął go, aby ten przewrócił się na plecy. Dopiero kiedy mój kochany podniósł miecz wysoko w górę zorientowałam się co chce zrobić. Zamierzał odciąć leżącemu głowę. Nie mam pojęcia co mną kierowało jednak podbiegłam do niego i złapałam go za rękę.

- Proszę nie rób tego...

- Co?! Ten dupek o mały włos nie zabił mnie, dwa razy, chciał skrzywdzić ciebie, zawładnął nad Kubą... Mam wyliczać dalej?!

- Będziesz takim sam potworem jak on kiedy to zrobisz. Jest bezbronny! Nie można zabijać osoby nie zdolnej do walki czy obrony!

- Cóż, ma trochę racji - przyznał Emil.

Patryk wręcz warknął na mnie, lecz opuścił miecz i odszedł parę kroków. Stanęłam nad Hubertem. Wyglądał dość marnie.

- Czemu? Czemu nie dałaś mu, mnie zabić?

- Skończ- warknęłam - Odejdź stąd i nigdy nie wracaj, inaczej sama osobiście obetnę ci ten głupi łeb!

- Teraz nie mam po co tu wracac...

Mówiąc to podniósł się ociężale i opierając się na jednym ze sług zaczął powoli iść w stronę bram osady. Reszta wampirów ( choć było ich już dość mało ) poszła za nim.

- Jeśli tutaj wróci i kogoś zabije, to będzie tylko i wyłącznie twoja wina !- fuknął Patryk.

Zabolało. Nigdy jeszcze nie odzywał się do mnie w ten sposób. Wilki zaczęły się rozchodzić. Zbierały rannych, opatrywali ich pośpiesznie. Łowcy również poszli w swoją stronę. Po chwili stałam zupełnie sama.


Łóżko jeszcze nigdy nie wydawało mi się tak wygodne. Kiedy nad ranem w końcu mogłam się położyć czułam się jak w niebie. Brakowało tylko Patryka u mojego boku. Z tego co widziałam zapowiadało się na to, że na razie będzie spał w pałacu. Był na mnie na prawdę wciekły. Czy to źle, że nie chciałam śmierci Huberta? Tak, to zły ,, człowiek '' jednak nie mogłabym z tym dalej żyć. Jego matka była zdrowo stuknięta, ale w nim zobaczyłam prawdziwe uczucia. Miałam nadzieje, iż teraz gdy Anna nie żyje nie będzie miał powodu by nas nękać. Pewnie wrócił do swojej rezydencji w górach. Kiedy wracałam do domu słyszałam szepty. Wilki mówili o mnie, zapewne same najgorsze rzeczy. Ciekawe ile razy padło słowo zdrajczyni lub idiotka. Westchnęłam ciężko. Ciekawa byłam ile czasu zajmie mi przepraszanie Patryka.

Usłyszałam dzwonek telefonu, chcąc nie chcąc odebrałam go.

- Am? Musisz szybko  przyjechać pod dom Kuby - Ola była zdenerwowana - Całe stado przyszło do nas, bo wiesz mieszkam już u Kuby i popili sobie. Niby, że radość z wygranej... A teraz strasznie się kłócą. Boje się, że zaraz rzucą się sobie do gardeł. Musisz przyjechać!

- Och, dobrze. Zaraz będę.

Z przekleństwem na ustach podniosłam sie i zaczęłam przebierać. A mogłam już spać!



Dojechałam na miejsce w jakieś dziesięć minut. Rzeczywiście przed drewnianym domkiem stał Patryk z Paulinem i kłócili się zawzięcie podchodząc do siebie coraz bliżej. Pomiędzy nimi stał Kuba, próbował ich rozdzielić jednak na marne. Zaparkowałam i wyskoczyłam z auta. e

- Na prawdę polubiłem Amelie, ale zachowała się jak kretynka! Mówiłem ci, że tak będzie!

- Ma po prostu za dobre serce - warknął Patryk

- To dobrze, że ma serce! Jednak fajnie by było gdyby miała również mózg pod tymi blond lokami!

- Nie pozwolę ci jej obrażać!

- Stałeś się przez nią jebanym pantoflem. Co nie powie, lecisz i robisz to jak posłuszny pudelek! Nie jesteś już tym kim kiedyś!

- Chyba bardzo chcesz, abym ci przypomniał jaki byłem!

Patryk przemienił się w wilka i warknął odsłaniając ostre kły. Paulin poszedł jego przykładem. Gotowali się do walki. Nie! Nie będą tego robić przeze mnie! Niewiele myśląc rzuciłam się na przód. Nie pomyślałam o tym, że chłopcy są po kilku głębszych i nie mieli pojęcia o mojej obecności. Przekonałam się o tym w bardzo bolesny sposób. Patryk chcąc dziabnąć kolegę, wgryzł się w mój bark. Mimowolnie krzyknęłam. Z bólu i strachu. Wilk bardzo szybko zrozumiał co się stało, puścił mnie i odskoczył w tył. Złapałam się za ranę. Nie była głęboka. Nawet bardzo nie krwawiła. Spojrzałam na mojego ukochanego i uśmiechnęłam się do niego blado. Pisnął w odpowiedzi. Miał szeroko otwarte oczy a uszy skulił jak przestraszony psiak.

- Patryk, no co ty! Nic się nie stało! - zapewniłam go.

Nadal się nie odezwał, za to zaczął skomleć jakby coś go bolało. Powoli wycofywał się w las.

- To mnie nie bolało aż tak! Skarbie, krzyczałam ze strachu - skłamałam.

Patryk jednak nie bacząc na moje słowa zniknął za drzewami.



Kochani, powolutku zbliżamy się niestety do końca : ( 

Należysz do mnieWhere stories live. Discover now