Rozdział czterdziesty. Jestem idiotką...

7.7K 452 29
                                    


,,Dzisiaj kocham Cię jeszcze bardziej niż wczoraj, a nie możesz sobie nawet wyobrazić, jak bardzo kochałem Cię wczoraj. ''

„Listy pisane miłością" J. Patterson


Musiałam to przyznać, Hubert wyglądał diabelsko przystojnie kiedy się tak uśmiechał. Przygryzł wargę i zmrużył oczy. Lustrował mnie, od stóp do głów. Czułam się obmacywana przez jego wzrok.

- Podobasz mi się w tej sukni - mruknął - szczególnie, że jest na niej krew. To seksowne.

- Nie podoba mi się sposób w jaki na mnie patrzysz. - warknęłam.

- Nie gadaj bzdur. Pragniesz mnie. Jak każda inna.

Mówiąc to złapał mnie za nadgarstek i przycisnął do siebie. Drugą ręką zjechał na mój pośladek. Ohohoho! Co to, to nie. Nie ważne, czy był nieumarłym, potężnym wampirem, który mógł zabić mnie pstryczkiem w nos. Tylko Patryk może dotykać mnie w ten sposób! Odchyliłam się w tył i wolną ręką wymierzyłam Hubertowi siarczysty policzek, aż odrzucił głowę w bok. Brawo ty debilko. Brawo. Ludzie! Klaszczcie.

Hubert bardzo powoli odwracał głowę, już się nie uśmiechał. Moje serce biło jak szalone.Przygotowywałam się na najgorsze. Kątem oka spostrzegłam, że Anna już siedziała. Musiała czuć się lepiej. Patryk nadal szamotał się pod kamieniem. Bałam się, że ma połamane nogi... Mój kochany....

- Więc nadal łudzisz się, że go kochasz? Prawda? Patrz na niego...

Hubert złapał moją głowę i skierował nią bezpośrednio na Patryka. Zabolała mnie szczęka, gniótł mi policzki.

- Nawet nie umie ci pomóc. Mógłbym wyrwać ci serce z piersi, a on by tam leżał...

- Zamknij się ty cholerny nietoperzu! - krzyknął Patryk.

- Patrz! Jest bezbronny. Wielki Alfa! Jest tak potężny, że nie umie ochronić nawet tego co dla niego najważniejsze. Ciebie! Kochasz taką pierdołę?!

Ścisnął moją twarz jeszcze mocniej. Zabolało jak wszyscy diabli. Jęknęłam z bólu.

- Zrób ze mną co chesz, ale nie krzywdź jej!

- Spokojnie Wielk Alfo, nie zamierzam. Mam dużo lepszy pomysł.

Puścił mnie tak raptownie, że upadłam na ziemię. Zaczął wykonywać rękoma jakieś dziwne ruchy. Po chwili zrozumiałam co zrobił. Znów nie panowałam nad swoim ciałem, jednak tym razem jego moc była dużo potężniejsza.

- Wstań najdroższa, i weź to proszę.

Wyciągnął w moją stronę pięknie wykonany sztylet. Złapałam broń i mocno ścisnęłam ją w dłoni. Nie! Nie! Nie!!!

- Idź, piękna i zabij tego kundla. Potem pójdziesz ze mną.

Przypomniała mi się historia Sary. On kazał mi teraz zrobić to samo. Mój Boże! Błagam! Nie!

Podniosłam się, bardzo powoli i zaczęłam iść w stronę Patryka. Hubert wyprzedził mnie i kopnął w kamień, pod którym leżał mój kochany.

- Jeśli się ruszysz, zabije ją - zagroził.

Mimo, iż Patryk był już wolny posłusznie nadal siedział na ziemi. Wpatrywał się we mnie. Czemu nie uciekał?! Zamierzał się poświęcić? Idiota!

Podeszłam do niego, i upadłam na kolana tuż przed nim, wciąż dzierżąc w dłoni sztylet.

- Mój aniołek - uśmiechnął się Patryk.

Zachowywał się jakby nie stało przed nim zombie, które zaraz go zabije. Patrzył na mnie czule. Wyciągnął ku mnie ręce i przytulił mnie, przyciągając mocno do siebie. Czułam jego zapach, obsypywał pocałunkami mój policzek.

- Jeśli zaraz umrę, murze się przedtem tobą nacieszyć. Wiem, że mnie słyszysz. Wiem, to to czujesz - pogładził mnie ręką po twarzy - Kocham cię, malutka.

Naraz jego uśmiech zastąpił grymas bólu, a z jego ust wypłynęła stróżka krwi. Jego oczy rozszerzyły się, jednak po chwili znów czule spoglądały w moje. Wbiłam mu sztylet w szyję. Jeśli to wszystko wcześniej nie wykończyło go, to musiało.

- Pamiętaj o mnie, proszę - wycharczał.

Nadal mnie przytulał. Poczułam łzy spływające po moim policzku, jednak nie mogłam rozpłakać się w głos.

- Wyglądasz tak pięknie - szeptał - Chciałbym cię widzieć, codziennie kiedy się obudzę, aż do końca świata.

- Twój świat kończy się właśnie teraz.

Obok nas kucnął Hubert i z dziką satysfakcją wpatrywał się jak jego rywal kona.

Nagle usłyszałam rozdzierający krzyk. Emil skoczył na Annę, była tak słaba, że nie mogła się obronić. Padła martwa na ziemię. Hubert zamarł, na jego twarzy malowała się rozpacz. Wyglądał jakby miał się rozpłakać.

- Mamo.... Nie!!!

Podbiegł do wampirzycy i upadł na kolana. Złapał swoją rodzicielkę za ramiona i przytulił ją.

- Mamo... Prosze...Mamusiu...- szeptał.

Patryk szybko wyjął sztylet z szyi i łapiąc mnie w pół podniósł się. Odskoczył wraz ze mną kilka metrów w tył. Nadal nie mogłam się ruszyć. Obok nas pojawił się Kuba, zdjął z siebie koszulkę i przyłożył Patrykowi do rany.

- Jak się czujesz?

- Chyba przeżyje. Serio, trudno mnie wykończyć.

- Całe kurna szcześćie!

- A co z nią? - spytał Paulin.

Nawet nie zauważyłam, że stoi obok nas.

- Ma nad nią kontrolę. - mruknął Patryk.

- To ona cię tak urządziła?

- Raczej on.

Hubert nadal klęczał z Anną w ramionach.

- Tyle lat czekałem, abyś mogła wyjść. Byś znowu była przy mnie. Nic innego się dla mnie nie liczyło... Oni wszyscy zapłacą. Przyrzekam.



Straszyłam, że rozdział może się nie pojawić, jednak poczułam się lepiej. Hura :D

Dziękuje MałgosiSiach, za pomysł walnięcia Huberta w ten pusty łeb :3 

Należysz do mnieNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ