Rozdział trzydziesty-piąty. Definicja szczęścia.

8.2K 519 37
                                    


Patryk obudził się na chwilę następnego dnia tylko po to by upewnić się, czy jestem przy nim. Złapał mnie za rękę, uśmiechnął się i zasnął ponownie. Lekarz mówił, że będzie teraz długo spał by jego ciało mogło się zregenerować.

- Do prawdy, znam wiele wilków jednak on jest jakiś dziwny - powtarzał doktor - nie miał prawa tego przeżyć. Po prostu nie miał.

- Obiecał, że wróći - odpowiadałam zawsze.

Bardzo powoli jednak wyniki Patryka się polepszały. Wszystko wskazywało na to, że się wyliże. Cały czas jednak nie mogłam w to uwierzyć. Nic nie jadłam. Kompletnie nic. Miałam tak ściśnięty żołądek.

- Musisz coś przekąsić - zachęcał Emil - jak ty mu się potem pokażesz taka wychudzona. Prawie ci tyłek i cycki zniknęły.

- Tak, to go na pewno zmartwi - burknęłam czerwieniąc się.

- Moja droga, niczym innym nie możesz się pochwalić - zażartował.

Rzuciłam w niego pączkiem, który przed chwilą wcisnął mi w ręce. Zaśmiał się tylko w odpowiedzi i zlizał lukier z policzka. Tym razem przy łóżku Patryka siedzieliśmy tylko my. Zwykle tylko oni się zamieniali. Ja wracałam do domu by się przebrać i umyć. Kawa stała się moim najlepszym przyjacielem. Chciałam spać jak najmniej by nie przeoczyć tych krótkich chwil kiedy Patryk się przebudzał.

- Oj chłopie obudź się, bo widzę że ta twoja niunia ma na mnie ochotę.

- Wal się...

- Patryk - uśmiechnęłam się i przysunęłam by być bliżej jego twarzy.

- Gadacie tak głośno. Nie mogę się wyspać.

- Dupek jak zawsze. Chyba wyzdrowiał - skwitował Emil. - Lepiej szybko zbieraj dupsko z tego łóżka. Ludzie szykują przyjęcie na twoją cześć.

Fakt. Wszystkie wilki były wielce uradowane, że ich władca żyje. Jedna ze staruszek płakała ze szczęścia, dzieci skakały, Alfy stad uśmiechali się do siebie, chociaż zwykle się kłócili.

- Am, jesteś taka blada

Mój kochany złapał mnie za rękę.

- Nic nie jadła..

- Emil !

- Am!

- Patryk!

Patrzyliśmy po sobie wściekle. Roześmiałam się jako pierwsza Byłam taka szczęśliwa.

- Na prawdę stary? Umarłeś. Znaczy prawie umarłeś. Wracasz jak sam Jezus Chrystus, z wielkimi obrażeniami, umierasz prawie drugi raz i martwisz się tylko o to, że Amelka jest blada?

Do środka wszedł Paulin, jak nigdy uśmiechnięty od ucha do ucha.

- Przecież wiesz. To kretyn.

- Wygraliśmy, prawda?

- Jasne, ale Patryk... Powiedz,co się działo kiedy Hubert cie przebił i porwał - poprosiłam.

- Cóż, nie wiem za zbyt wiele Kiedy mnie podniósł straciłem przytomność. Ocknąłem się na chwilę, gdy rzucił mną o ziemię, Musiałem jęknąć bo pochylił się nade mną. Chyba nawet ucieszył go fakt, iż żyje. Uśmiechał się. Powiedział : Zdychaj tutaj ze świadomością, że wrócę po twoją malutką. Moja żona zginęła. Czas na drugą a ta mała dziwka nada się idealnie. Zapragnąłem rozszarpać mu gardło jednak ledwo mogłem się poruszać. Kopnął mnie i znów zapadła ciemność. Cóż a potem...Nie. Nie chcę o tym teraz rozmawiać.

Spojrzał na mnie wymownie, chłopcy kiwnęli głowami.



Dzień, w którym Patryk wrócił do domu był chyba najszczęśliwszym na świecie. Nadal czuł się kiepsko, miał się bardzo oszczędzać. Pod żadnym pozorem nie mógł przemieniać się w wilka ani chodzić na patrole. Moi rodzice przywitali go bardzo wylewnie. Przychodzili do szpitala jednak widok chodzącego już Patryka ucieszył ich tak samo jak mnie. Długo razem siedzieliśmy w salonie, mama skakała ochoczo wokół chłopaka. Co chwila przynosiła mu jakieś pyszności.

Kiedy zamknęliśmy za sobą drzwi mojego pokoju chciałam zadać Patrykowi wiele pytań jednak nie pozwolił mi dojść do słowa. Złapał mnie mocno i przysnął swoje usta do moich.

- Dziś po prostu, nie dam rady. - wysapał między pocałunkami.

Poczułam dziwne uczucie w podbrzuszu. Przyjemne uczucie. Chłopak wręcz rzucił się ze mną na łóżko, nie przestając mnie całować. Zdjął koszulkę. Mimowolnie zerknęłam na jego obandażowany tors.

- Nie, nie możemy. - szepnęłam.

Zamarł siedząc na mnie rozkrakiem. W jego oczach widziałam błysk szaleństwa

- Dlaczego? Zmieniłaś zdanie? Jeszcze niedawno...

- Nadal jesteś ranny.

- Chrzanić to! - warknął.

Cóż. To była najpiękniejsza noc w moim życiu. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam jak niemowlę. Nie miałam siły się nawet ubrać. Czułam jak Patryk szczelnie okrywa mnie kołdrą i przytula się do mnie. Jeżeli istnieje raj, to waśnie taka jest jego definicja. 

Należysz do mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz