Rozdział jedenasty. O tym jak umierają bohaterowie.

12.2K 634 3
                                    


Siedzieliśmy już tylko we troje. Ja, Kuba oraz Patryk. Reszta stada zniesmaczona mną poszła sobie po drodze odprowadzając Amandę. Czekaliśmy aż Patrykowi polepszy się na tyle aby mógł sam iść. U wilków działało to szybko. Nie odezwał się do mnie słowem odkąd wyszedł z jaskiń. Przyjrzał mi się tylko uważnie, czy aby na pewno nie jestem nigdzie ranna. Bałam się, że jest bardzo zły. Miał powód. Powinnam była poczekać, lub szukać pomocy a nie sama pchać się w niebezpieczne okolice.

- I jak stary?

- Możesz już wracać. Zaraz odprowadzę Amelię i pójdę do domu.

- Na bank?

Patryk pokiwał tylko głową i oparł ją z powrotem o drzewo. Kuba uśmiechnął się do mnie pocieszająco i wskoczył między drzewa. Cisza, która zapadła była nie do zniesienia. Pragnęłam aby chociaż na mnie nakrzyczał. Cokolwiek. W końcu postanowiłam odezwać się pierwsza.

- Skarbie?

- Ty chyba nie rozumiesz jak wiele dla mnie znaczysz. Nie wyobrażasz sobie nawet co bym zrobił gdyby coś ci się stało. Amelko, nie przeżyłbym tego. Jesteś moim powietrzem. Duszę się bez ciebie. Nie możesz się tak narażać. Nigdy, Błagam.

Zerwałam się z pieńka, na którym siedziałam i przytuliłam się do Patryka. To co powiedział tak mnie wzruszyło, że musiałam znaleźć się w jego ramionach.

- Am ubrudzisz się, jestem cały we krwi - zaprotestował.

- Nie ważne - szepnęłam.

Chłopak zaśmiał się cicho i odwzajemnił uścisk. W końcu zaczęłam się uspokajać . Po godzinie Patryk czuł się na tyle dobrze aby iść. Mieszkał jednak daleko. poprosiłam go więc aby poszedł do mnie. Chociaż na razie. Nie chciałam jednak aby rodzice widzieli, że wieczorem przyprowadzam go do domu. Lubili mojego chłopaka jednak nie na tyle by pozwolić mu siedzieć u mnie do nocy, więc ja weszłam drzwiami, a Patryk wdrapał się do pokoju oknem. Powiedziałam rodzicom, że idę spać i pobiegłam do siebie na górę. Mój ukochany już na mnie czekał. Siedział na łóżku i uśmiechał się do mnie pogodnie. Złapałam  apaszkę i szybko namoczyłam ją wodą w mojej łazience.

Usiadłam obok Patryka i zaczęłam zmywać krew w jego twarzy. Kiedy prawie skończyłam chłopak złapał moją dłoń i złożył na niej pocałunek.

- Dziękuje. Ostatnią  osobą, która się o mnie troszczyła był mój ojciec.

- Powiesz mi, co się stało?

- Jako Wielki Alfa miał ręce pełne roboty jednak zawsze znalazł dla mnie czas. Był wspaniałym człowiekiem. O ile mogę tak powiedzieć. Troszczył się o każdego w osadzie. Wilki go uwielbiały. Mówili, że jest najlepszym władcą, że nie mieli lepszego. Ja również, bardzo go kochałem. Uwielbiałem nasze wieczorne przechadzki po lesie. Często leżeliśmy na wzgórzu i patrzyliśmy razem w gwiazdy. To było takie nasze miejsce. Sądziłem, iż mój tata jest najsilniejszy, niepokonany. Myliłem się.

Chłopak na chwilę przerwał i przytulił mnie mocno, chcąc dodać sobie otuchy. Pogładziłam go lekko po policzku i uśmiechnęłam się zachęcająco. Chciałam by to z siebie wyrzucił.

- Pewnego dnia wraz z Kubą wybraliśmy się na ,, patrol ''. W tak młodym wieku nie wolno tego robić jednak jakoś go namówiłem. Polowaliśmy na wampiry. Jednak one nie były tak głupie jak myślałem. Wiedziały kim jestem i urządziły zasadzkę. Kiedy odpoczywaliśmy z Kubą nad jeziorem napadło na nas z piętnaście wampirów. Otoczyły nas. Ich jedynym celem była moja śmierć. Jednak mój ojciec jakoś się o tym dowiedział. Wpadł między nas. Był sam. Kazał mi uciekać, jednak uparłem się, że też chce walczyć. Jeden cios powalił mnie na ziemię. Miałem złamaną przednią łapę, ehem prawą rękę. Wykluczyło mnie to z walki. Kuba stał jak sparaliżowany a mój tata odpierał atak, chroniąc nas przy tym. Pokonał ich wszystkich a jak! Odniósł jednak poważne rany. Zmarł w męczarniach na moich rękach. Nie mogłem nic zrobić... Zrozpaczony uciekłem z osady i zamieszkałem z matką. Przez ponad  rok bałem się tak pokazać, W końcu Kuba namówił mnie abym został Alfą jego stada. Zgodziłem się. To tyle.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam jak łzy spływają mi po policzku. Szybko je starłam. Patryk uśmiechnął się smutno i ściągnął koszulkę. Rana na barku i piersi zdążyła się już zagoić, jednak blizny pozostały. Starłam zaschniętą krew również z jego torsu.

- Jesteś bardzo zmęczona Am, połóż się spać. Wrócę do siebie, dam radę.

- Zostań, aż nie zasnę. Proszę.

Chłopak spojrzał się na mnie zaskoczony, jednak kiwnął głową. Złapałam bluzkę na ramiączka i szorty, zamknęłam się w łazience i przebrałam. Kiedy wróciłam do pokoju Patryk leżał na skraju pościelonego już łózka. Ułożyłam się obok, i przykryłam kołdrą. Położyłam głowę na jego nagiej skórze. Była przyjemnie ciepła.

- Jeśli zacznę chrapać zanim pójdziesz to mnie obudź - mruknęłam.

- Zepchnę cię z łóżka.

Chłopak zaśmiał się cicho i pocałował mnie delikatnie. Odwzajemniłam pocałunek, namiętniej. Mój ukochany zamruczał gardłowo, a po moich plecach przeszedł dreszcz. Przycisnęłam się do niego mocniej, wręcz napierając na jego ciało.

- Miałaś iść spać - przypomniał mi.

Westchnęłam z udawaną irytacją i wtulając się zamknęłam oczy. 

Należysz do mnieWhere stories live. Discover now