Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Jestem głupia, że zawsze robię takie opóźnienie :// Wybaczcie, no chyba że już nikogo tutaj nie ma :(
Będę stawać na uszach, żeby był następny rozdział jak najszybciej.
***
Z perspektywy Grześka
Byłem wykończony lotem z Paryża i całym tym szybkim wyjazdem, ale bez namysłu Kupiłem sobie kawę i usiadłem przy łóżku Wiktorii. Ona była teraz najważniejsza. Patrzyłem na jej twarz i miałem mętlik w głowie. Wiecie... to taki moment, że nie wiesz co myśleć. Kocham ją najbardziej na świecie, ale co jeśli się nie obudzi, co jeśli zapamięta mnie takim jakim byłem w jej oczach po spotkaniu z Celią. Chciałbym dostać jeszcze szansę postarania się o to, żeby mi znowu zaufała mi po tej całej sytuacji. Najważniejsze jest jednak to aby była szczęśliwa. Jeśli ma być beze mnie, będę musiał to przeżyć.
Siedziałem może z 4-5 godzin zanim przyszedł lekarz, z którym mogłem porozmawiać o tym co dalej. Dowiedziałem się, że stan Wiktorii od wczoraj trochę się poprawił i za niedługo podejmą próbę wybudzenia jej ze śpiączki. Myślałem w pierwszym momencie, żeby zadzwonić do Bartka, ale on powinien się przespać. Zrobię to jeśli coś ważnego się wydarzy.
Po niespełna godzinie przyszła do sali pielęgniarka, która odłączyła jedną z kroplówek.
- Będzie dobrze, za chwilkę powinna zacząć się budzić. – powiedziała troskliwie i uśmiechnęłam się tak życzliwie, że uwierzyłem w jej słowa w stu procentach.
Wiedziałem, że nie mogę teraz jej spuścić z oka. Nie mogłem sobie pozwolić na to żeby wyjść z pokoju, bo co by było gdyby się obudziła i była sama – nie darowałbym sobie tego. Tylko był mały problem, mój organizm płata mi figle i akurat zachciało mu się spać. Cały czas trzymając Wiki za rękę oparłem głowę na kołdrze i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Ze snu wyrwał mnie przeraźliwy krzyk. Wiktoria?
- Kim jesteś?! I czego ode mnie chcesz?! Gdzie jest Bartek?! Bartek! Bartek! – niedowierzałem, że to Wiktoria krzyczy i wyrywa swoją dłoń.
W następnych sekundach wszystko działo się tak szybko, że nawet nie wiem kiedy wylądowałem na korytarzu kompletnie zdezorientowany zaistniałą sytuacją. Lekarz długo rozmawiał z nią i przeprowadzał jakieś badania. Kiedy wyszedł z pomieszczenia nie musiałem nic mówić, bo jak tylko na mnie spojrzał doskonale wiedział jak bardzo to przeżywam.
- Panie Grzegorzu, proszę mi powiedzieć jak długo się znacie. – zwrócił się do mnie.
- N-niecały miesiąc... - odparłem nadal podenerwowany.
- Widzi Pan, pańska dziewczyna straciła pamięć. – powiedział a mi tak jakby ktoś przywalił młotkiem w głowę. Zobaczyłem mroczki przed oczami i musiałem usiąść na krześle.
- Ale... ale jak? – czułem jak łzy napływają mi do oczu.
- Panie Grzegorzu, to nie koniec świata, są duże szanse, że sobie wszystko przypomni. Jedynie potrzeba czasu. Okazuje się, że Wiktoria jest w dużo lepszym stanie niż myśleliśmy, poleży tutaj jeszcze parę dni i ją wypuścimy. – usiadł obok mnie. – Dam panu radę, z której nie musi pan wcale skorzystać, ale wydaje mi się, że wtedy są największe szanse na powrót pamięci. – powiedział i ściszając głos wyszeptał mi to co powinienem zrobić. Od razu wiedziałem, że musze go posłuchać w końcu to on się tutaj zna na wszystkim. Choć będzie mi ciężko to muszę wcielić ten plan w życie.
Z perspektywy Bartka
Nie wiem jak długo spałem, ale miałem cudowne sny. O mnie i o Wiktorii. Była szczęśliwa jak nigdy, a ja cieszyłem się z tego, bo to był zawsze dla mnie priorytet. Niestety z tej sielskiej krainy wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu, który szybko odebrałem, kiedy zobaczyłem na wyświetlaczu telefonu „Grzegorz".
- Co jest? Cos się stało? – pytałem zdenerwowany.
- Kapi, przyjedź, czekam przed szpitalem. – powiedział jak najspokojniej się dało.
- Ty jesteś idiotą, czy co? Czemu ją zostawiłeś samą?! – wkurzyłem się kolegę.
- Bartek! Nie praw mi morałów, tylko przyjedź. Wszystko ci wytłumaczę. – i nie czekając na moją odpowiedź rozłączył się. Byłem mocno zdezorientowany, ale jak najszybciej mogłem pozbierałem się i po pary minutach biegłem w stronę piłkarza.
- Grzesiek, co jest? – już nie mogłem wytrzymać.
- Wiktoria się obudziła. – oznajmił ze stoickim spokojem.
- No co tu tak stoisz, chodźmy do niej! – i chciałem iść, ale on chwycił mnie za bluzę.
- Bartek, Ty musisz do niej iść. Ja wracam do Francji, mam do podpisania kontrakt. – nadal mówił z kamienną twarzą.
- Co ty odwalasz?! Jak to wracasz do Francji?! Przecież rano przyleciałeś?! Zostawiasz ją teraz?! Będzie kaleką czy co?! – mocno s zdenerwowałem, musiałem się powstrzymywać, żeby mu nie przyłożyć.
- Z jej zdrowiem jest lepiej niż myśleli, za parę dni wyjdzie ze szpitala. Tylko jest problem, Wiktoria straciła pamięć. Myśli że jest maj, a ona przegapiła matury. Mnie nie pamięta. Kiedy się obudziła zaczęła się szarpać i krzyczała twoje imię. – spuścił głowę i wbił wzrok w chodnik.
- Grzesiu, ja nie wiem co powiedzieć... - poczułem się bezradny patrząc na niego.
- Nie musisz nic... Zostawiam ją w twoich rękach. – poklepał mnie po ramieniu i odszedł w stronę jednej z taksówek.
Stałem w miejscu osłupiały. Co on zrobił? Co to ma znaczyć? Od tak ją zostawia... bez słowa wyjaśnienia?! Może jemu naprawdę nie zależało. Nie potrafiłem uwierzyć w to, że Grzegorz Krychowiak, piłkarz który był jednym z moich idoli okazał się takim dupkiem.
Siedziałem chyba z pół godziny na chodniku przed szpitalem i rozmyślałem co robić. Na pewno muszę tam iść, ale pewnie będę musiał je opowiedzieć co działo się przez ten czas, którego nie pamięta. Mówić jej o Grześku? Czy wymyślić jakąś inna historię? Jestem w kropce.
Niepewny tego co mam powiedzieć Wiktorii wszedłem do szpitala, a w progu sali, w której leżała minąłem się z moją mamą uśmiechniętą od uch do ucha.
- Kapi! Dobrze , że w końcu jesteś! – przytuliła mnie z całych sił jak tylko się nad nią pochyliłem.
- Kochanie, dobrze, że się już obudziłaś. Tęskniłem... - mówiłem trochę zmieszany, bo nadal nie miałem pojęcia jak ugryźć tą sytuację.
- Pierwsze, powiedz mi... dlaczego jak się obudziłam to przy moim łóżku siedział Krychowiak? Zamieniam się w słuch. – założyła ręce i popatrzyła na mnie spod byka.
- Skarbie, powinnaś odpocząć... Jutro zacznę ci wszystko opowiadać. – poprawiłem jej poduszkę i zamiast pocałować ją w czoło, mimowolnie dotknąłem jej ust. Nie ukrywam, że była zaskoczona. A w mojej głowie zrodził się najgorszy plan jaki mogłem sobie wymyślić. – To chyba część opowieści. – pocałowałem ją kolejny raz, trochę pewniej. – Idę jeszcze porozmawiać z lekarzem, odpoczywaj. – i wyszedłem z Sali.
Domyślałem się, że srogo pożałuje tego co zrobiłem, ale raz się żyje. Dzisiaj pozostaje mi znaleźć lekarza i się z nim dogadać, a jutro będę musiał być gotowy na rozmowę z Wiki.
CZYTASZ
La Macchina // G. Krychowiak
FanfictionKoniec szkoły, praca... ale jaka!! Poznam reprezentację Polski... Kurczę, ale ja za bardzo nie znam się na piłce... Fakt lubię robić triki, ale to jest tylko freestyle, nigdy nie byłam nawet na prawdziwym boisku... No wiecie, ie liczy się kawałek tr...