Rozdział 14

1.9K 134 11
                                    

HEJ! JEŚLI TO CZYTASZ, PROSZĘ ZOSTAW CHOCIAŻ GWIZDKĘ. KOMENTARZE MILE WIDZIANE :D

***

Z perspektywy Grześka

Minęły dwa dni od tego całego cyrku... Wiki przeniosła się do pokoju Kapiego, a ja do Wojtka – oficjalnie ze względu na Marinę.

- Sorki, że tak wyszło... Wiesz, ona niby mi ufa i nie wierzy, że zdradziłbym ją, ale lepiej nie kusić losu. – mówił wyprowadzając ją z pokoju.

- Nie ma sprawy... - uśmiechnęła się anielsko. – Chciałabym ją poznać. Może da się wyciągnąć na kawę...

- Jeśli będzie bez glutenu i laktozy... - zaczęli się oboje śmiać, a ja stałem z boku i nie wiedziałem jak mam się zachować. Cały czas patrzyłem na Wiki. Jej piękne włosy, które dzisiaj miała rozpuszczone, różowe usta i te oczy... Rozmawiali, a ja otępiale się gapiłem nie mogąc wydusić z siebie słowa. Może ja ją faktycznie kocham... tylko czy tak jak Bartek?

- Ale wiesz, jak będzie okazja chętni1) piszę się na noc z tobą. – puściła mu oczko i znowu zaczęli się śmiać. – Dobra lecę się ogarnąć. Cześć... - uśmiechnęła się do niego, a potem spoważniała i lekko zakłopotana odburknęła do mnie. – Cześć Grzesiu... - i wyszła.

- Głupi jestem... - powiedziałem do przyjaciela.

- Brawo za inteligencję... - zaklaskał. – Nie myślałem, że sam do tego dojdziesz...

Wczoraj był mecz... Przegraliśmy, a ja nawet nie miałem możliwości bycia na boisku. Trener zdecydował, że nie jestem w stanie grać i mam się ogarnąć. Miał rację... A wszystko przez tą sytuację z Wiki... Nie odzywałem się do niej, bo chciałem to przemyśleć... chciałem się dowiedzieć co do niej czuję... W trakcie meczu, kiedy siedzieliśmy na trybunach nie skupiałem się na boisku tylko właśnie na niej. Na tej bogini zamkniętej w osiemnastoletniej dziewczynie... Właśnie... 18 lat... czy ja nie jestem dla niej za stary... za chwilę stuknie mi 30 i będę się przy niej czuł jak jakiś dziadek, a z drugiej strony podobno wiek nie ma znaczenia... Wiem jedno, serce wariuje mi na jej widok i strasznie boli kiedy uśmiechnięta spojrzy na mnie i od razu poważnieje, żeby po chwili odwrócić wzrok w przeciwną stronę. Może jej też naprawdę na mnie zależy skoro rani ją moje zachowanie.

- Bartek? Co ty robisz? – po powrocie do hotelu pod moje drzwi zawitał Kapustka.

- Czekam... - wręcz wysyczał.

- Na co? – zapytałem, choć domyślałem się o co mu chodzi.

- Myślisz, że długo mogę patrzeć jak Wiktoria chodzi po pokoju niczym zombie i płacze w nocy kiedy myśli, ze ja już śpię?! Masz coś z tym zrobić, bo moja cierpliwość jest ograniczona. – rzucił mi mordercze spojrzenie i odszedł w głąb korytarza.

Z perspektywy Wiktorii

Grzesiek nie odzywa się do mnie od dwóch dni. Nie wiem co się dzieje. Ja naprawdę myślałam, ze coś między nami jest, a on nagle zaczął mnie olewać. Myślałam, że chodzi o to zdjęcie ze Szczęsnym, ale za każdym razem jak próbuję z nim porozmawiać to albo mnie ignoruje, albo ma coś do zrobienia. Niby nie powinnam się przejmować, ale nie mogę spać w nocy co sprzyja kumulacji myśli w mojej głowie. Nie chcę, żeby Bartek widział, że jestem smutna więc zawijam się w kołdrę i staram się nie zakłócać jego snu.

- Chodź kochana... - nagle, kiedy byłam zamyślona do pokoju wparował Bartek i zaczął mnie ciągnąć za nadgarstek.

- Co jest? Coś się stało?

La Macchina // G. KrychowiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz