Rozdział 17

1.8K 130 23
                                    

HEJ! JEŚLI TO CZYTASZ, PROSZĘ ZOSTAW CHOCIAŻ GWIZDKĘ. KOMENTARZE MILE WIDZIANE :D

***

Gdy dotarliśmy już do skupiska sklepów, Grzesiek od razu zabrał mnie w stronę tych luksusowych. Weszliśmy do jednego z największych. Wybór był ogromny. Sukienki koktajlowe i wieczorowe, spodnie, koszule, futra... Ale w moje oczy rzuciła się ta jedyna, najpiękniejsza sukienka. Była prosta, ale miała coś w sobie... czarna z koronkowymi rękawami, sięgałaby mi do połowy uda. Niestety, gdy zobaczyłam cenę, wiedziałam że nie mogę sobie na nią pozwolić... Czułam się odrobinę nieswojo.

- Grzesiu, czy możemy iść gdzie indziej? - zwróciłam się nieśmiało do chłopaka przeczesującego sklepowe wieszaki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Grzesiu, czy możemy iść gdzie indziej? - zwróciłam się nieśmiało do chłopaka przeczesującego sklepowe wieszaki.

- Co się stało? Nie podoba Ci się tu nic? Na pewno coś Ci wpadło w oko...

- Nie o to chodzi. Po prostu... no wiesz... to nie jest sklep na moją kieszeń. - spuściłam głowę w dół.

- Księżniczko, uśmiechnij się! - uniósł moją głowę do góry i popatrzył w oczy. - Nie przejmuj się ceną, ona nie gra roli. Przecież wiesz, że chce Ci zrobić prezent.

- Tutaj wszystko jest za drogie. Nie będę miała możliwości, żeby Ci się odwdzięczyć.

- Nie marudź! Wydaje mi się, że ta sukienka Ci się podobała. Zabieraj i uciekaj do przymierzalni. Ja zaraz do Ciebie przyjdę. - uśmiechnął się i podał mi moją wymarzoną część garderoby.

Na spokojnie założyłam to cudo na siebie i oglądnęłam się w lustrze z każdej strony. Chwilę później usłyszałam głos Krychy.

- I jak? Mogę już popatrzyć?

- Możesz. - wyszłam jak modelka na wybieg.

- Wooow! Kochanie, wyglądasz olśniewająco! To jest idealna kreacja na dzisiejszy wieczór! Ale przyniosłem Ci jeszcze jedną. - podał mi wieszak - Podoba Ci się? - spojrzał na mnie zawadiacko. Fakt jest taki, że to była sukienka bardzo w jego stylu, ale nie mówię, że mi się to nie podoba.

 Fakt jest taki, że to była sukienka bardzo w jego stylu, ale nie mówię, że mi się to nie podoba

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Cudowna! Mam nadzieję, że nie wziąłeś za małego rozmiaru. Nie jestem aż taka chuda. - zaśmiałam się.

- Nie gadaj głupot, tylko przebieraj się. Czekam... - powiedział i wręcz wepchnął mnie do przymierzalni.

Zrobiłam to, o co poprosił mnie Grzesiek. Wyszłam, aby zaprezentować mu jego wybór. Mój ukochany podszedł do mnie, mocno objął mnie w pasie i złożył pocałunek na moich ustach.

- Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie. Cieszę się, że Cię mam. - powiedział mi do ucha.

- A jak sukienka?

- Idealna! Tą też kupujemy! - wyszczerzył zęby - Ale pośpiesz się, bo mamy mało czasu.

Szybko ubrałam moje ciuchy i pobiegłam za Krychą do kasy. Było mi głupio, że on za mnie płaci i to aż tyle! Ale co mogłam zrobić, skoro mój Książę jest taki uparty... Pomocnik wziął mnie za rękę a w drugiej niósł torbę z zakupami.

- No to teraz czas na buty mój Kopciuszku! - popatrzył na mnie i się uśmiechnął.

- O nie... a myślałam że już koniec tej męczarni... - udawałam zmęczoną.

- Wiki... nie podoba Ci się? - na jego twarzy pojawił się smutek.

- Żartowałam! Chodźmy. - zaśmiałam się i pociągnęłam go do przodu.

Po chwili byliśmy już w sklepie obuwniczym. Na półkach było mnóstwo cudownych modeli zaprojektowanych przez największe sławy. Grzesiu chciał sam wybrać coś, co będzie pasowało do sukienki. Podszedł do ekspedientki i oboje zaczęli znosić mi pudełka z przepięknymi szpilkami. Wszystkie były wyjątkowe, ale musiałam coś wybrać. Mój wybór padł na cudeńka Christiana Louboutina. Drugą parę wybrał największy znawca mody - Krychowiak.

- Kochanie, za dużo już tych prezentów. - czułam się niekomfortowo z myślą, że wszystko kupuje mi chłopak.

- Wiki, coś już Ci na ten temat powiedziałem i nie będę się powtarzał.

- Ehh... no dobrze. Ciekawe jak Ci się za to odwdzięczę.

- Myślę że znajdziemy na to sposób. Ale tym się teraz nie martw. Idziemy do jubilera. Jest już 16, więc musimy się naprawdę spieszyć, bo o 19 czeka na nas niespodzianka.

- Cooo?! Przecież nie zdążę się przygotować. Muszę zrobić makijaż, ułożyć włosy...

- Nie musisz. Umówiłem Cię do jednego z najlepszych fryzjerów i do kosmetyczki. Ale prawdę mówiąc, Tobie nie potrzeba makijażu. Jesteś piękna bez niego.

- Kochany jesteś. Wiesz czego potrzebuje kobieta. - zaśmiałam się - Aż się boję co to za niespodzianka...

Wybór biżuterii zajął nam tylko 20 minut. Mieliśmy już wszystko, więc szybko wróciliśmy do hotelu. Tam czekali już na mnie Oskar i Nikola, którzy zajęli się tym, abym dzisiaj wieczorem wyglądała najlepiej jak się da.

Punktualnie o godzinie 19 ktoś zapukał do drzwi. Gdy je otwarłam, moim oczom ukazał się Grzesiu. Miał na sobie garnitur a w ręku trzymał bukiet czerwonych róż.

- Księżniczko, czy zgadzasz się pójść ze mną na randkę? - spojrzał zalotnie.

- Przecież nie mogłabym odmówić tak uroczemu młodzieńcowi. - oboje zaczęliśmy się śmiać.

Kwiaty włożyłam do wazonu i udaliśmy się w kierunku wyjścia. Przed hotelem czekała na nas piękna biała limuzyna.

- Kochanie, po co to wszystko robisz? - zapytałam wzruszona kiedy już siedzieliśmy w środku pojazdu.

- Chcę, żebyś wiedziała jak bardzo Cię kocham. Dla Ciebie zrobię wszystko. Przy Tobie nie ma rzeczy niemożliwych. - przytulił mnie i dał całusa w czoło.

Kiedy zaczęliśmy dojeżdżać w odpowiednie miejsce, mój ukochany zasłonił mi oczy jakąś chustą. Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do jakiegoś pomieszczenia, w którym unosił się bardzo intensywny zapach. Gdy usiadłam, mogłam w końcu zobaczyć co to za miejsce. Było dosyć ciemno, paliła się tylko niewielka ilość lamp. W restauracji znajdowaliśmy się tylko my. Na stole była piękna zastawa dla dwóch osób, a w tle grała cicha muzyka. Ciężko opisać słowami atmosferę, jaka tam panowała. Byłam tak zaskoczona i wzruszona, że ciężko było mi cokolwiek powiedzieć. Nagle zjawił się kelner. Nic jeszcze nie zamówiliśmy, a on już niósł coś na tacy.

- Czy są Państwo gotowi na pierwszą próbę smaku? - zapytał szarmancko.

- Oczywiście. - odpowiedział pewnie Krychowiak.

Byłam zdziwiona, nie bardzo wiedziałam co sie dzieje. Grzesiu rozwiał moje wątpliwości.Okazało się, że dzisiejsza kolacja polega na degustacji kilku potraw inspirowanych różnymi kuchniami świata. Pierwszy raz doświadczyłam czegoś takiego. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej niespodzianki. Grzesiu bardzo się postarał, jak zawsze. Po próbie ośmiu wariantów i mile spędzonym wieczorze nadszedł czas, aby wracać do hotelu.

La Macchina // G. KrychowiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz