Rozdział 5

2.3K 148 13
                                    

HEJ! JEŚLI TO CZYTASZ, PROSZĘ ZOSTAW CHOCIAŻ GWIZDKĘ. KOMENTARZE MILE WIDZIANE :D

***

Z samego rana obudził mnie dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Otwarłam Messenger'a i zobaczyłam konwersacje o nazwie „Drużyna śmierci"

Użytkownik Grzegorz Krychowiak dodał(a) użytkownika Weronika Zadora do konwersacji.

Wiktoria: Co ja tu robię?

Użytkownik Grzegorz Krychowiak ustawił(a) pseudonim użytkownika Wiktoria Zadora jako Piękna.

Piękna: Aha?

Szczena: O! Podoba mi się... Sam bym na to nie wpadł Krycha.

Krycha: Widzisz...

Piękna: Powtózę pytanie. Co ja tu robie?

Szczena: Wiesz piękna? Nurtuje mnie jedno pytanie: Bolało jak spadłaś z nieba?

Piękna: Twoja twarz zamortyzowała upadek.

Jędza: Hahahaahahaha...

Błaszczu: nie mogę! Hahaha

Lewy: uuuuu! Dobra jest...

Kapi: Kisnę...

Stępień: Zaorane...

Krycha: Hahahah... To było cudowne! Żałujcie, że nie widzieliście jego miny. Piąteczka młoda!

Piękna: Tylko nie młoda...

Użytkownik Bartosz Kapustka ustawił(a) nazwę użytkownika Wiktoria Zadura jako Młoda

Młoda: Ughh...

Uzytkownik Wiktoria Zadora ustawil(a) pseudonim użytkownika Bartosz Kapustka jako Kapuściany głąb.

Kapuściany głąb: Ejj!

Peszkin: Nie widziałeś kozy meeejjj...

Jędza: Tam się pasie ty kutasie.

Krycha: Panowie! Kobieta jest z nami.

Kapuściany głąb: Przypominam, że ta kobieta ci wczoraj dokopała.

Krycha: To nie fair, ona mówiła, że nie gra w piłkę.

Młoda: Bo nie gram.

Krycha: Taa... a ja nie znam się na modzie.

Lewy: Mhmm..

Jędza: Mhm

Milik: Hahaha

Peszkin: Poległem...

Szczena: Krycha! Rozwalasz system!

Kapuściany głąb: Zapisze wniosek... Wika nie umie grać w piłkę, a Krycha nie zna się na modzie. PS: Pliss zmieńcie to pseudo.

Użytkownik Artur Jędrzejczyk ustawił(a) nazwę użytkownika Bartosz Kapustka jako Bigos.

Bigos: Jej! Dzięki Jędza, bardzo pomogłeś.

Jędza: Polecam się na przyszłość

Młoda: Uratuję cię!

Użytkownik Wiktoria Zadora ustawił(a) pseudonim użytkownika Bartosz Kapustka jako Bartuś.

Bartuś: Też cię kocham...

Młoda: To był sarkazm?

Bartuś: Skądże...

Krycha: My tu nadal jesteśmy.

Młoda: Serio?

Szczena: Krycha, mów za siebie... ja spadam, bo rzygam tęczą.

Nawałka: Chłopaki! Macie 10 minut na to żeby wydorośleć i zejść na śniadanie.

Młoda: Uuuu..

Krycha: Kto go tu wpuścił?

Lewy: Ja

Krycha: No tak! Wzorowy pan kapitan!

Nawałka: 8 minut. Za minutę spóźnienia dodatkowe dwa okrążenia boiska.

W tym momencie wszyscy zniknęli i pobiegli na śniadanie, a ja... myśląc, że mnie to nie dotyczy spóźniłam się 5 minut i w drzwiach spotkałam trenera.

- Pani Wiktorio 10 okrążeń.

- Ale.. - zatkało mnie.

- Bez ale... - w ułamku sekundy stanął obok mnie Grzesiek. - No i będziesz miała towarzystwo. Pamietajcie: bez taryfy ulgowej.

- Ale ja nie gram w piłkę tylko mam prowadzić social media.

- Pokazała pani wczoraj na co panią stać więc dla zajęcia czasu wyciągniemy z pani co się da. - uśmiechnął się i odszedł w swoją stronę. Mój wzrok spotkał się z wyszczerzonym Grześkiem.

- Z czego cieszysz? - zapytałam obrażona.

- On ma taką twarz! - usłyszałam Szczęsnego.

- Chodź piękna trzeba coś zjeść, żeby przetrwać te 10 okrążeń. - zawiesił rękę na moich ramionach i poprowadził do stołu. Nie miałam siły protestować więc poszłam posłusznie z nim. Nagrałam kilka Snapów tego co jedzą na śniadanie kadrowicze, a jak poszli na siłownie to ja udałam się z Wiśnią na boisko gdzie dzisiaj miał być pierwszy konkretny trening.

Po niecałej godzinie zaczęli się wszyscy zbierać, a kiedy Grzesiu miał już przebrane buty zawołał nas do siebie trener i wystartował nasze 10 okrążeń.

- Razem lepiej się biegnie więc dobrze jakbyśmy mieli podobne tempo. - powiedział a ja kiwnęłam głową. Po drodze nagrałam Snapa z moim partnerem, żeby trzymali za nas kciuki.

- Nie... nie dam rady... - przy szóstym okrążeniu zaczęłam zwalniać.

- Jeszcze tylko cztery... - dopingował mnie.

- Tylko albo aż...

- Nawałce się to nie spodoba... - pokręcił głową. - Dzieciaki! Trochę dopingu! - zawołał do maluchów stojących za płotkami. Od razu rozległy się oklaski i krzyki. - Dajesz maleńka... - uśmiechnął się, a ja postarałam się lekko przyspieszyć, żebyśmy mogli znowu równo biec.

Nie wiem jakim cudem, ale wytrzymałam jeszcze te cztery okrążenia... Na końcu stał Jędza i Błaszczykowski trzymając wstążkę - nie mam pojęcia skąd ją wzięli - którą przeciął Krycha upadając od razu na murawę... a ja... nie pytajcie jak to zrobiłam, ale wylądowałam centralnie na nim.

- Umieram... - starałam się grać twardą, bo... w końcu leżałam na najprzystojniejszym polskim piłkarzu.

- Mówiłem, że dasz radę... - zaśmiał się, a ja podniosłam głowę i nasze oczy się spotkały. Wymiękłam... na jedną krótką chwilę serce szybciej mi zabiło i straciłam czucie w nogach. Szybko musiałam się pozbierać. Wika! Daj sobie spokój, on jest tylko zwykłym podrywaczem, który liczy, że dasz się zaciągnąć do łóżka.

***

Chciałabym także z tego miejsca pogratulować Legii. Może to nie był najdoskonalszy mecz, ale najważniejsze, że są w LM. Szkoda, że Romie nie wyszło.... chociaż nie wiem naprawdę co przyćmiło Wojtusia przy tej jednej głupiej bramce, ręce mi opadły.Tak to jest jak chcesz zabawić się w Manuela Neuera. Ale... i tak jest najlepszy! Pozdrawiam!

La Macchina // G. KrychowiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz