Rozdział 19

1.2K 103 26
                                    

Stałam tak patrząc na jakąś laskę, która obściskuje mojego chłopaka i nie do końca panowałam chyba na tym co się ze mną dzieje.

- Wiki? – usłyszałam łagodny głos Bartka, który szeptał do mojego ucha.

- Czego?! – warknęłam sama nie wiem dlaczego i dopiero teraz poczułam, że wbijam sobie paznokcie do dłoni zaciskając pięści.

- Jesteś zazdrosna... - powiedział lekko rozbawiony. – Wyluzuj... - uśmiechnął się, żeby mnie pocieszyć.

- Phi... - prychnęłam i skrzyżowałam ręce. – Ja? Zazdrosny? – udawałam, ze nie wiem o czym mówi, ale tak... byłam zazdrosna jak cholera!

- Pewnie... Bo gdyby wzrok mógł zabijać... - powiedział całkiem poważnie, ale dzięki temu rozluźnił atmosferę, ponieważ wybuchneliśmy śmiechem i w sumie wszyscy patrzyli się na nas jak na jakieś UFO. Nawet nie zauważyłam z tego wszystkiego, że ta lala i Grzesiu gdzieś zniknęli. Zagotowało się we mnie ze złości. – Wiki... spokojnie... - przyjaciel chwycił mnie za ramiona i lekko potrząsnął. – Chodź, idziemy na obiad... - złapał mnie za rękę i pociągnął za chłopakami, którzy zmierzali do restauracji.

Do samego wieczora już nie widziałam się z Grześkiem. Rozpłynął się w powietrzu, a ja straciłam ochotę nawet żeby iść go szukać. Jak już zaczęło się ściemniać zakopałam się pod mięciutką kołdrą i nasłuchując głuchej ciszy moją głowę uderzyły wszelkie najgorsze myśli. Wszystko dodatkowo potęgowała burza hormonów związana z miesiączką. Jak zwykle moja wyobraźnia płatała mi figle i pozwalała mi zobaczyć Grześka z Leną. Ona jest ładniejsza, bogatsza, ma odpowiednie nazwisko... co ja, taka szara myszka przy niej znaczę? Kłęby myśli spowodowały, że po moich policzkach polały się łzy, a potem zaczęłam szlochać.

- Wiedziałem... - odwróciłam się i zobaczyłam Kapiego w drzwiach. Nie mówiąc nic więcej szybko wszedł pod kołdrę i mocno mnie do siebie przytulił. – Cii... spokojnie... - głaskał mnie po głowie, a ja płakałam w najlepsze.

Nie wiem kiedy zasnęłam, ponieważ następne pamiętam dopiero promienie słońca przebijające się do pokoju. Bartek spał spokojnie więc nie chcąc go budzić delikatnie wyswobodziłam się z jego ramion i chciałam po cichutku wyjść do łazienki, ale zatrzymałam się na chwilę, ponieważ chłopak zaczął coś tam mruczeć przez sen.

- Kocham cię Wiki. Nigdy cię nie zostawię... - potem westchnął i spał dalej.

Skłamałabym gdybym powiedziała, że mnie to nie zaskoczyło. Kurczę, on to tak powiedział jakby... Nie! Wiki, nie myśl tyle! Idź do tej łazienki się ogarnąć, bo wyglądasz jak troll z podbitymi oczami!

Jak tylko wyszłam Bartek już się zbierał, bo za niedługo mieli mieć trening. Zna mnie dobrze więc nie poruszał czułego tematu. Postanowiłam dzisiaj zasiąść przed komputerem, żeby dodać parę zdjęć i postów na portale społecznościowe, ponieważ w końcu trzeba coś robić. Kiedy tak siedziałam wpatrzona w ekran komputera usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam i chwyciwszy za klamkę wychyliłam głowę na korytarz. Nikogo tam nie było, ale pod nogami znalazłam bukiet tulipanów z przypiętym liścikiem.

„ Przepraszam Skarbie, że wczoraj tak wyszło. Dzisiaj bardzo pracowity dzień więc nie wiem czy będziemy się widzieć, ale obiecuję, że po meczu porozmawiamy i wszystko ci wyjaśnię.

Twój Grzegorz."

Mimowolnie uśmiech wymalował się na mojej twarzy. Odłożyłam kwiaty na stolik i wróciłam do laptopa. Kusiło mnie, żeby poszperać trochę w Internecie o tej całej Lenie, ale chyba wolałam zaczekać na rozmowę z Krychą.

O 16 wsiadłam w samochód razem z Wszołkiem i Rybusem, żeby jechać na stadion gdzie reszta kadry już szykowała się do meczu. Cały czas była zdenerwowana całą tą sytuacją z Grześkiem. Czemu nawet nie zadzwonił? Chce mu ufać, ale chyba nie potrafię, może to po prostu zbyt wcześnie. Kurczę, miałam być taka niedostępna, a dałam sobie zrobić pranie mózgu. Może on ze mną też chciał się tylko przespać? Kolejna pocieszycielka?

Kiedy zaparkowaliśmy przed obiektem szybko odgoniłam złe myśli z mojej głowy. Maciek i Paweł poszli do środka, a ja stałam chwilę i przyglądałam się okolicy – przy okazji robiąc zdjęcia. Zaczepiło mnie kilku kibiców, żeby porozmawiać i zrobić sobie zdjęcie. Czyżbym stawałam się celebrytką... hahaha... Boże, nie!

Straciłam poczucie czasu między tymi wszystkimi ludźmi, którzy zebrali się wokół mnie, ponieważ kiedy popatrzyłam na zegarek była godzina 16:50. Pożegnałam się ze wszystkimi i weszłam na teren stadionu, żeby zlokalizować miejsce pobytu reprezentacji. Po zaczepieniu jakiegoś ochroniarza, który oczywiście mnie wylegitymował dowiedziałam się, że całą drużynę znajdę spacerującą po murawie, a za jakieś 20 minut mieli zacząć rozgrzewkę przed meczem.

Udałam się w stronę wskazanych przez mężczyznę drzwi i chwilę później znalazłam się na zieleniutkiej murawie Stadionu Miejskiego w Krakowie. Przede mną na krzesełkach było widać ogromy napis „Wisła". Jakoś nigdy nie przepadałam za tym zespołem, ale chyba z wiadomych względów... Bartek gra w Cracovii :D. Wyciągnęłam telefon i uruchomiłam Snapchata, żeby dodać kilka filmików do „My Story". Wszystko było fajnie dopóki moja kamera nie spotkała się z Grześkiem, który stał parę metrów ode mnie w najlepsze śmiał się z tą lafiryndą. Czekałam aż mnie zauważy, ale stało się to dopiero kiedy ze łzami w oczach skierowałam się w stronę wyjścia z boiska.

- Wiki! – podbiegł za mną i chwycił mnie za nadgarstek.

- Czego chcesz?! Daj mi spokój! Idź do Leny zdaje się, że ona jest lepsza, a na pewno szybciej da się zaciągnąć do twojego pieprzonego łóżka! – krzyknęłam i ruszyłam dalej przed siebie.

- Wiki, proszę... - znowu mnie zatrzymał.

- Daj mi spokój! – wysyczałam, ale on nadal mnie trzymał. – Puść! Przeliterować, czy powiedzieć po francusku, żebyś zrozumiał?! – krzyknęłam, a on zwolnił uścisk, bo zorientował się, że wszyscy się na nas gapią.

Weszłam do jednej z toalet i ze łzami w oczach stanęłam przed lustrem i zastanawiałam się co ze mną jest nie tak. Czemu to zawsze mnie musza ranić faceci? Czemu to zawsze ja jestem ta najgorsza? Czemu zawsze mnie odstawiają na boczny tor? Czemu?

Po paru minutach ogarnęłam się, żeby nie wyglądać jak siedem nieszczęść i poszłam do jednego z pokoi wynajętych dla mnie, dla Wiśni oraz dla Rybusa i Wszołka. Usiadłam w kącie i wgapiłam się w ścianę. Od czasu do czasu wstałam, żeby zrobić jakiegoś Snapa, ale raczej nic nie mówiłam i nie pokazywałam swojej twarzy. Jedyne co wiedziałam z meczu to to, że Grześka zmienili w 85' minucie i skończyło się remisem. Czyli to by było na tyle, jutro lecimy do Francji. Tylko, ze mnie to chyba już tak nie cieszy...

La Macchina // G. KrychowiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz