~Other - Rozdział 50.

10.1K 556 25
                                    

Rozdział 50.

Staram się odwrócić wzrok od krzesła, do którego przywiązana jest Zoey. Przełykam żółć w gardle i kieruję wzrok ku zdziwionemu Jacobowi. Po chwili ustępuje ono miejscu czystej satysfakcji z dokonanego czynu. Osoba, z którą rozmawiał już dawno się ulotniła, nawet nie wiem kiedy. Zaciskam dłonie, czując rozsadzającą mnie od wewnątrz wściekłość i nienawiść. Rzucam się w jego stronę. Ani zachowaniem, ani słowami nie jestem w stanie wyrazić tego, jak czuję się w tej chwili. W jednym momencie Wills zostaje powalony na betonową ziemię. Siedzę na jego brzuchu, z nogami po obu stronach ciała. Moje pięści raz po raz uderzają jego twarz, która już nie jest tak pewna siebie.

-Zabiję cię, kurwa!- Krzyczę i wbijam łokieć w jego żebra. Chcę, aby odczuł ból. Sto razy silniejszy, niż ten, który zadał mojej miłości. Odczuwam chorą satysfakcję, widząc jego zakrwawione ciało. Niemal wgniatam jego głowę w podłogę, zanim ktoś nie chwyta moich ramion i stara się odciągnąć od nieprzytomnego bruneta.

-Zabiję skurwysyna!- Szarpię się, jednak głośny, krótki krzyk przywołuje mój rozsądek. Jest to głos Nialla w momencie, w którym widzi Zoey. Zatrzymuję się w miejscu, po chwili jeszcze kilka razy kopiąc jego ciało. Pluję prosto na jego zakrwawiony policzek, aby zaraz spoważnieć. Moje oczy widziały dziewczynę tylko przez chwilę. Czuję, że moje usta drżą, kiedy z paniką odwracam się w przeciwną stronę. Obok krzesła klęczy już Niall i Liam. Oboje próbują ocucić młodą kobietę, którą odważyłem się opuścić. Powolnym krokiem idę w ich kierunku i opadam na kolana tuż przed nią. Szum w mojej głowie nie pozwala mi racjonalnie myśleć. Ujmuję jej twarz w obie dłonie, a jej widok roztrzaskuje moje serce. Zagryzam mocno dolną wargę, jednak cisnące się do oczu łzy wygrywają i po chwili spływają wartkim strumieniem po czerwonych z emocji policzkach. Biorę szybki oddech i przysuwam się nieco bliżej, głaszcząc jej siny policzek. Oblizuję jednego palca i bezskutecznie staram się oczyścić ją z zaschniętej krwi. Mimo braku postępu, mój suchy już opuszek bez przerwy gładzi skrawek skóry.

-Harry.- Mówi ktoś, jednak nie zwracam na to uwagi. Moje ręce wędrują wzdłuż jej chudych ramion i docierają do grubych sznurów na nadgarstkach. Cisza panująca wokół naszej szóstki jest uciążliwa, jednak już nikt nie odważa się jej zakłócić. Słyszę cichy szloch. Nie odwracam się, więc nie wiem do kogo należy, jednak zgaduję, że to Niall. Zanim szybkimi ruchami uwalniam przedramiona Zoey z uścisku, ktoś głośno trzaska drzwiami. W tym samym momencie czerwone od płaczu i zmęczenia hebanowe oczy dziewczyny otwierają się, patrząc na mnie z przerażeniem. Nie jestem pewien czy wie, że jest już wolna. Że nic jej nie grozi. Że nie zrobię jej krzywdy. Delikatnie chwytam jej dłonie w swoje, a widok jej nadgarstków wywołuje u mnie odruch wymiotny. Zoey musiała się dużo szarpać, skoro sznur wbił się w jej ciało z taką siłą.

-Kochanie…- Odzywam się cicho, na co jej sylwetką wstrząsa dreszcz. Łzy płyną coraz szybciej, kiedy widzę jej nieprzytomne spojrzenie, niemo błagające o pomoc.

-Już wszystko w porządku, skarbie.- Zapewniam ją, jednak z moim teraźniejszym wyglądem nie sądzę, aby mi uwierzyła.

-Harry…- Jej głos jest tak cichy i bolesny, że każdy mięsień w moim ciele odczuwa nieprzyjemne ukłucie. Dlaczego nie było mnie przy niej, kiedy najbardziej tego potrzebowała?

-Tak, to ja. Już wszystko będzie dobrze, moja miłości.- Podnoszę się zbyt szybko. Zoey odsuwa się ode mnie błyskawicznie i spuszcza wzrok.

-Przepraszam.- Szepczę i podaję jej swoje dłonie, aby mogła je chwycić wtedy, gdy będzie na to gotowa. Nie chcę naciskać. Chcę, aby mi zaufała. Lub chociaż spróbowała.

Po paru minutach, gdy jej pełne cierpienia oczy wpatrują się w moje, błagające o wybaczenie kiwa niepewnie głową i pozwala, abym ją podniósł. Ściągam z siebie czarną rozsuwaną bluzę z kapturem i ubieram ją na jej kruche, sponiewierane, niemal nagie ciało.

Other ✔ || h.s.Where stories live. Discover now