~Other - Rozdział 18.

16.1K 590 42
                                    

Rozdział 18.

-Co on tu robi?- Zwraca się do widocznie zmieszanego Liama.- Mówiłam, że nie chcę się z nim widzieć!- Jej drobna twarz jest bledsza niż zwykle, ma czerwone oczy i worki pod nimi. Wygląda na jeszcze kruchszą niż zazwyczaj. Jestem stuprocentowo pewny, że schudła. Jej drobne ramiona okryte są za dużą bluzą, pewnie należy do Payne'a.

-Zoey, Harry przyjechał żeby ci pomóc.- Skąd on to wie? Czy Liam zawsze musi wszystko wiedzieć przed tym, zanim cokolwiek mu powiem?

-Nie chcę jego pomocy.- Syczy i odwraca się na pięcie. Niemal znika za drzwiami jednej z sal, kiedy łapię jej nadgarstek. Patrzę na niego, po chwili przenosząc na oczy dziewczyny przepraszające spojrzenie. Wciąż ma ciemne ślady na skórze. I to przeze mnie.

-Puść mnie.- Jej głos łamie się, nie jest już tak pewna siebie. Posłusznie opuszczam jej rękę, jednak dziewczyna nie rusza się z miejsca. Patrzy raz na mnie, raz na Liama, który nagle znajduje się obok mnie.

-Liam, mógłbyś pójść do mamy?- Pyta Zoey, a ja czuję ulgę, że chce ze mną porozmawiać. Jej twarz wygląda na zdezorientowaną i kompletnie wycieńczoną. Payne kiwa głową i zamyka drzwi od sali, w której znika. Zoey wzdycha i kieruje się ku drzwiom głównym tego oddziału. Bezwiednie kieruję się za nią, kiedy podchodzi do okna korytarza i wpatruje się w ogród pod nami. Opieram się o barierkę obok niej, nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Jak przekazać jej to, co duszę w sobie od momentu, w którym mnie zostawiła.

-Dlaczego przyjechałeś?- Pyta, nie patrząc na mnie. Wzrok ma nieobecny.

-Nie mogłem bez ciebie wytrzymać…- Mówię cicho, zgodnie z prawdą. Jej mordercze spojrzenie spotyka się z moim. Czarne jak węgiel tęczówki skanują moją zmęczoną twarz. Nie wiem czego szuka, jednak gdy to znajduje, złość ustępuje miejsca lekkiej ulgi. Wzdycha cicho i stara się uśmiechnąć. Wychodzi z tego grymas, który zaraz chowa pod maską opanowania.

-Tęskniłeś za mną?- Unosi brew, a ja mam ochotę objąć ją ramionami i nigdy nie wypuścić.

-Nawet nie wiesz jak bardzo.- Nie potrafię zmusić się do głośniejszego tonu, kiedy Zoey nieświadomie robi ze mną co chce. Zagryzam wargi i odwracam się w jej stronę. Podchodzę szybkim krokiem, jednocześnie starając się mówić wolniej, aby mogła mnie zrozumieć.

-Zoey, wiem, że cię skrzywdziłem. Naprawdę nie…

-Cii.- Mówi, unosząc kąciki ust ku górze. Staje ze mną twarzą w twarz i dotyka mojego policzka. Jej skóra jest zimna, tak jak się tego spodziewam. Dzieje się coś złego, skoro doprowadziła się do takiego stanu.

-Już dobrze.- Mówi. Czuję się jak małe dziecko, kiedy patrzy na mnie pobłażliwym wzrokiem. Stoję nieruchomo, kiedy jej dłoń pociera powoli moją skórę na twarzy. Chcę, aby ten moment się nie skończył. Chcę w każdej chwili czuć jej dotyk. Czuć ją całą.

-Już jest dobrze, Harry.- Jej głos jest cichy i niepewny. Mówi tak słabo, jakby za chwilę miała zemdleć. Przysuwam się do niej powoli, na co wstrzymuje oddech. Wypuszcza go, kiedy obejmuję ją ramionami i przyciskam do swojego torsu. Całuję czubek jej głowy, po chwili opierając na niej własną. Zoey przyciska swój policzek do mojej białej koszulki i wzdycha cicho. Jej drobne rączki oplatają mnie w talii. Stoimy wtuleni w siebie, dopóki nie przerywa nam głos kobiety. Dziewczyna odsuwa się ode mnie i podchodzi wolnym krokiem do wysokiej blondynki, w starszym wieku. Tuż za nią kroczy mężczyzna, zapewne jej mąż. Obydwoje mają udręczone miny.

-Co z mamą? Jak się czuje?- Pyta kobieta, kiedy niepewnie podchodzę w ich kierunku. Zerka na mnie z rosnącym przerażeniem, jednak stara się skupić na Zoey.

Other ✔ || h.s.Où les histoires vivent. Découvrez maintenant