Alternatywna Rzeczywistość

38 10 6
                                    

- Spóźnicie się ! - krzyknęła Veronica, czytając proroka codziennego. Z westchnieniem odgarnęła swoje kruczoczarne włosy. Upiła łyk kawy, wczytując się w artykuł. Rita Skeeter przeszła dziś samą siebie, pomyślała kręcąc głową.

Ze znużeniem ziewnęła. Nagle usłyszała donośne kroki. W progu pojawił się jej syn Max. Był wysokim młodzieńcem, z liliowymi oczami i czarnymi, niczym heban włosami. Rysy twarzy także odziedziczył po niej. Na jego ustach zagościł zarozumiały uśmiech. Przechylił głowę, przyglądając się jej. Pani Blackthorn uniosła swoją brew ku górze.

- Myślałam, że ty i Elena idziecie spotkać się z Delphini. - chłopak pokręcił głową.

- Dobrze o tym wiesz matko, że ona jej nie znosi. Poza tym wątpie, aby Elena czuła się... Dobrze w posiadłości Czarnego Pana. - Veronica mimowolnie się wzdrygnęła. Posłała mu blady uśmiech.

- Bądź ostrożny Maxie. - chłopak zaśmiał się.

- Zawsze jestem ostrożny.

******************************

Leniwym krokiem podszedł do wysokiej sylwetki. Mężczyzna miał czarne włosy i szare oczy. Wujek Klaus. Uścisnął siostrzeńca na powitanie. Max mimowolnie westchnął. Posesja Voldemorta... Była... Imponująca. Nie mógł napatrzeć się na piękny ogród. Najbardziej podobały mu się czarne róże. Dodawały temu miejscu klimatu. Przeniósł swój wzrok na zamek, który był nie wiele mniejszy od Hogwartu. Północna wieża była porośnięta bluszczem, mimo tego chłopak dostrzegł postać wspinającą się w stronę okna. Jej srebrzyste włosy powiewały na wietrze.

- Nudzi Ci się co nie? - krzyknął, przez co dziewczyna zamarła. Powoli odwróciła głowę. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy go zauważyła. Klaus zachichotał zanim się deportował do Blackthorn Manor. Zaraz po jego wuju, przez frontowe drzwi wyszła grupa czarodziejów. Śmierciożercy. Widział parę osób, które utykały albo krwawiły. Najprawdopodobniej komuś się dostało od Czarnego Pana. Zdusił śmiech, przybierając poważny wyraz twarzy. Kątem oka dostrzegł czulprynę, kręconych włosów. Kobieta podeszła do niego żwawym krokiem, jednak to nie w nim miała utkwiony wzrok.

- Delphi! - syknęła Bellatrix. - Co cię do cholery napadło! Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie wspinała się po wieżach?! Przyjdzie taki dzień, że spadniesz się i zabijesz! - na twarzy blondynki pojawił się grymas zniecierpliwienia. Zdjeła swojego balerinka rzucając w stronę matki. Trafiła prosto w głowę. Na Merlina ta dziewczyna jest nieprzewidywalna.

- Delphi! Przysięgam, że cię uduszę. - Starsza kobieta cisnęła butem, o trawnik. - Dlaczego nie możesz być jak Max?! - Blackthorn zachłysnął się powietrzem. Poczuł ogromne rozbawienie na widok zszokowanej twarzy przyjaciółki.

- On wcale nie jest lepszy! - krzyknęła Delphi. - I nic ci do tego! Mogę się nawet wspinać na cholerny Mount Everest! - zjechała po bluszczu niczym rurze strażackiej. Jej policzki były różowe od złości. Max mógł zauważyć, zielone listki w jej włosach.

Złapała Max'a za nadgatstek, ciągnąc go za sobą.

- Crucio! - wrzasnęła Bellatrix. Delphi uskoczyła w bok, unikając klątwy. Nie odwracając się, poszła w stronę frontowych drzwi, a Max podążył za nią. Znaleźli się w mrocznym holu. Jedynym oświetleniem były świece. Mimowolnie wzdrygnął się. Nigdy by się nie przyznał, ale cholernie bał się tej posiadłości. I Czarny Pan nie miał z tym nic wspólnego. Portrety posyłały mu nieprzyjazne spojrzenie. Salazar Slytherin, podniósł brwi, przyglądając mu się.
- Ah... Wyglądasz jak Blackthorn chłopcze... Jednak oczy... Liliowe... Jak Steelforest'owie... Obie rodziny stare jak i szlachetne. Czystokrwiści jak mniemam? Chyba, że coś się zmieniło? - Delphi przewróciła oczami.
- Nie - sarknęła - Daj nam spokój. Idź szufladkować ludzie gdzieś indziej. - Slytherin prychnął. Obrażony wyszedł z ram swojego portretu. Jak Max zauważył, poszedł na pogawędkę z Hadesem.

Dwójka dzieci odwróciła się w przeciwną stronę. Chłopak zaśmiał się cicho z miny blondynki. Wysunęła brodę, przyśpieszając.

******************************

Christopher wzdrygnął się widząc Vivanne Blackthorn. Kobieta była siostrą jego ojczyma - Klausa. W jej szarych oczach można było dostrzec szaleństwo i niezaspokojoną chęć mordu. Miała na sobie czarną sukienkę z gorsetem. Na szyi miała zawieszony naszyjnik z rubinem.

Popijała wino, zerkając co jakiś czas na brata. Jego matka siedziała sztywno, wbijając wzrok w stół. Nina skrywała w sobie głęboki smutek. Gdy skończył 12 lat, matka powiedziała mu prawdę o jego pochodzeniu. Kiedy była młoda, miała romans z Vince'em Avenque. Oczywiście gdy Voldemort wygrał, wszyscy którzy wspierali Potter'a zostali skazani na śmierć. W tym jego ojciec.

Krótko po tym Lord Gutowskich wydał Ninę, za Klaus'a Blackthorn'a. Gutowska była już w ciąży z nim. Najbardziej go zdziwło to, że Klaus znał prawdę. Mimo tego obiecał, że uzna go za swojego syna. Przez tą informację Chris patrzył inaczej na swojego przybranego ojca. Nikt o tym nie wiedział poza nimi. Christopher Blackthorn... Avenque. Na jego ustach pojawił się blady uśmiech. Spodobało mu się brzmienie jego prawdziwego nazwiska...

Zamrugał oczami, słysząc za sobą chrząknięcie. Max i Elena stali za nim, kiwając głowami w stronę drzwi. Powoli podniósł się z krzesła, pozostając niezauważony przez rozmawiających dorosłych.

Usiedli na trawie, patrząc się na gwiazdy. Siedzieli przez chwilę w ciszy, aż w końcu Elena spytała się cichym głosem.

- Co by było, gdyby Czarny Pan nie wygrał?

Prochem i cieniem jesteśmy - / HP fanfic ( W Trakcie poprawy)Where stories live. Discover now