2.5

58 9 12
                                    

Max i Teddy siedzieli na trawie, w ogrodzie Weasley'ów. Obaj chłopcy wpatrywali się w błękitno - szare niebo. Metarmoformag skubał źdźbła trawy. Po chwili odezwał się cichym głosem.

- Nie rozumiem. Co w tym takiego strasznego, że się z nim przyjaźniła. - Max westchnął.

- Był śmierciożercą. To wystarczający powód - westchnął, pocierając skronie. - Klaus nie miał tyle odwagi co moja matka. Dlatego uległ.

Wymienili spojrzenia. Ted uniósł twarz ku słońcu, rozkoszując się ciepłymi promieniami. Jego włosy w tej chwili były złociste. Blackthorn zauważył, że od jakiegoś czasu Teddy próbował utrzymać ten kolor. Zmrużył podejrzliwie oczy. Pokręcił głową, odganiając głupie myśli.

-  Pojedziemy  do św. Munga? Wiesz, żeby pogadać z ojcem Chris'a. On tam praktycznie cały czas siedzi. Jest naprawdę zapracowany. Naprawdę chciałabym dowiedzieć się o tej sprawie więcej. Wątpię, że Weasley'owie wiedzą dużo na ten temat. Tylko Vince... - Liliowooki pokiwał głową.

- Pojedziemy tam jutro. Udało mi się przekonać Harry'ego. Rozmawiałem też z George'em... - na ustach czarnowłosego pojawił się cwany uśmiech. - Przekabaciłem go na swoją stronę. - Teddy przrwrócił oczami.

- To dobrze mieć po swojej stronie naczelnego psotnika rodziny. - Max zachichotał.

- Jasne. - oboje wyszczerzyli się do siebie w uśmiechu.

******************************

Christopher uśmiechnął się zawadiacko. Stał obok czarnego BMW. Miał na sobie skurzaną kurtkę, biały podkoszulek i ciemne jeansy. Cholera. Zdawał się coraz przystojniejszy, co utrudniało jej funkcjonowanie, gdy znajdował się w pobliżu. Jego blond włosy, były rozwiane we wszystkie strony świata, a szmaragdowe oczy iskrzyły się niczym diamenty. Przygryzła wargę, podchodząc do samochodu wolnym krokiem. Oparła się, czując rozgrzaną od słońca karoserię. Obserwował ją bacznym spojrzeniem. Po chwili odezwała się, nieco słabym głosem.

- Gdzie Max i Ted?

- Poszli do mugolskiego sklepu, po jakieś jedzenie. - chłopak wyszczerzył się na widok aurorów, którzy czuwali w oddali nad panną Blackthorn. Śmiejąc się arogancko, pomachał im. Elena westchnęła. Bezczelny. Zirytowana uniosła swoją czerwoną brew.

- Umiesz jeździć autem? Jest twoje? - pokiwał głową.

- To nie jest skomplikowane. Matka powiedziała mi, że kupi mi co zechcę - zaśmiał się.

- Wygląda na drogi...

- Bo jest - odparł - BMW 7. Najnowszy model. Oczywiście jest podrasowany. Może latać i ma dopalacz niewidzialności, więc jest niewidoczny dla mugoli. Kocham magię.

- To super... - Zmarszczyła czoło. - Tylko błagam, niech wasza trójka nie wpakuje się w kłopoty. Była kiedyś dwójka chłopców, co także miała latający samochód. - Christopher wybuchnął śmiechem.

- Nie bój się - wydyszał, pomiędzy salwą śmiechu. - Nie pójdę w ślady Harrego i Rona. - Elena posłała mu ponure spojrzenie.

Jej rozmyślania przerwały chichoty. Uniosła twarz spoglądając na dwie dziewczyny. Obie zaśmiewały się pod nosem, wlepiając wzrok w blondyna. Szeptały, rumieniąc się niczym buraki.

- Te laski gapią się na ciebie - w tej chwili Elena, czuła się jak zdrajczyni swojej płci.

Christopher posłał nastolatkom, czarujący uśmiech.

- To dlatego, że jestem zniewalający.

- Nie słyszałeś nigdy, że skromność to atrakcyjna cecha? - ślizgon prychnął z pogardą.

Prochem i cieniem jesteśmy - / HP fanfic ( W Trakcie poprawy)Where stories live. Discover now