2.3

39 11 15
                                    

Karolina upiła łyk czerwonego wina. Lekko przymknęła oczy. Jej kuzynka Nina uparcie się w nią wpatrywała. Blondynka węstchneła, odstawiając kieliszek z lekkim stukotem. Wstała podchodząc do okna. Jej oczom ukazał się piękny, zadbany ogród.

Amelia Avenque aktualnie siedziała na ławce, grając na skrzypcach. Od czasu ślubu dziewczyna zamieszkała w rezydencji Gutowskich.

- Wiedziałaś... Wiedziałaś, że ona powróciła... - Nina wypowiedziała te słowa, niemalże szeptem. Karolina zaśmiała się nieprzyjemnie.

- Dobrze o tym wiesz, że mam swoje ptaszki wszędzie. - Pokręciła głową z rozbawieniem. - Nie wiedziałam dokładnie, jakie ciało zamieszkiwała... Ale teraz odzyskała już swoje. Dzięki krwi tej małej... - Nina zacisnęła zęby.

- Skoro nie zawiadomiłaś Ministerstwa... To miałaś powód...

- Uważasz mnie za idiotkę? Czarna Pani by mnie dopadła, gdybym pisnęła parę z ust. - Karolina sarknęła się.

- Ślub Chrisa był ci potrzebny... Był zabiezpieczeniem... - Blondynka klasnęła w dłonie.

- Karpińscy to drugi, najpotężniejszy ród po Gutowskich w Polsce. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem. Dariusz o tym wiedział. Dzięki małżeństwu, dzięki temu kontraktowi złączyliśmy się. Kiedy zajdzie potrzeba ludzie Dariusza i moi będą walczyć. Nasi ludzie będą walczyć. - Na jej ustach pojawił się kpiący uśmiech. - Nie mówiąc już o innych rodach, które są po naszej stronie. - Nina nie mogła wierzyć swoim uszom.

- Dariusz chciał mieć twardy dowód, że nie zrobisz z niego dudka, więc... Zaproponowałaś małżeństwo... Poświęciłaś mojego syna... - Na jej twarzy pojawiła się czysta furia. Po kilku sekundach i głębokich oddechach, powróciła do swojego spokojnego, stoickiego stanu.

- Będziesz walczyć? Brać udział w wojnie? - Karolina pokręciła głową.

- Narazie pozostanę wolnym obserwatorem... Kiedy zajdzie potrzeba będę walczyć, ale... Jeśli Potter i jego zakon przegrają... Kiedy jasna strona polegnie, zamierzam przed nią klęknąć. To jedyny sposób, aby przeżyć... - Nina sapnęła.

- Przecież... Ona jest zdrajcą krwi! Ty nienawidzisz takich ludzi!

- Wiem o tym. Na początku będę obserwować... Gdy znajdzie się szansa... Odpowiedni moment, by ją pokonać, to wtedy zaatakuję. Musisz zrozumieć Nino. Jeden fałszywy ruch, a wszystko legnie w gruzach... Wtedy będziemy skończeni. - Odwróciła się machinalnie od okna. Sięgnęła po kieliszek.

- Tak samo postąpił mój ojciec, kiedy Voldemort powrócił. Ożenił mnie z tym chłopakiem od Przygodzkich. Szkoda tylko, że szybko zginął. - Zaśmiała się okrutnie. - Historia lubi się powtarzać. - Spojrzała się kpiąco na Ninę. Jej szmaragdowe oczy błyszczały. - Ale dla ciebie mój ojciec zaplanował kogoś lepszego! Większą rybę! Ale co? Wszystko się skomplikowało! Zakochałaś się... Jakże zgubne uczucie. Ukochany był czystej krwi, pochodził z dobrego rodu,ale... Okazał się zepsuty! - Zaniosła się śmiechem.

- Radzę Ci się uciszyć! - Nina syknęła. Karolina drwiąco gwizdnęła.

- O Merlinie! Tak się boję! Nina zrobi mi krzywdę! - Powoli wstała, lekko się chwiejąc. Stanęła przed kuzynką. Zaczęła ją pstrykać po policzku. - Nie możesz nic zrobić. - po raz kolejny  pstryknęła. - Ja jestem Lordem - pstryk. - To ja tutaj wydaję rozkazy - pstryk. - Mogę mówić o twoim zdrajcy krwi jak c h c ę! - pstryk. - Otwórz oko. - Ciemnowłosa zesztywniała - Zrób to! - I wtedy pstryknęła ją prosto w źrenicę. Nina syknęła z bólu, a po jej kości policzkowej spłynęła krwawa łza.

******************************

Chłopak o czarnych włosach zaszlochał. Jego szare oczy były pełne łez. Różdżka wypadła mu z ręki. Był w Hogsmeade. Po tym jak Bellatrix ją zabiła, czuł jedynie pustkę. Nie obchodziło go co się stanie. Czy Voldemort wygra Bitwę o Hogwart, czy zabije wybrańca. Już nic nie było ważne.

Usłyszał kroki. Gwałtownie się odwrócił. Za nim stał wysoki blondyn, o brązowych, zatroskanych oczach.

- Powinieneś mnie nienawidzić - wyszeptał gorzko. Drugi chłopak pokręcił głową.

- Wiem, że nie miałeś wyboru - wzkazał brodą na mroczny znak.

- Klaus...

- Zawsze jest wybór. Po prostu stchórzyłem. Nawet nie zdołałem jej uratować Vince... Jej syn będzie wychowywał się bez matki i ojca. - Twarz Vince'a zbladła.

- Lupina też zabili? - spytał się przerażony. Klaus pokiwał głową.

- Musisz uciekać! Voldemort dowie się, że go zdradziłeś - wykrzyknął Avenque.

Czarnowłosy pokręcił głową.

- Mam to gdzieś. Niech robi ze mną co chce. - Oczy Vince'a rozszerzyły się.

- Czyś ty oszalał?! Merlin Cię opuścił Blackthorn?! Dora nie chciałaby abyś zginął! Gdyby tu stała, to kopnełaby Cię w dupę i kazała uciekać... Przeżyć. Zrób to dla niej! - Szarooki spojrzał ponuro na przyjaciela.

- Jak Potter wygra to mnie wtrącą do Azkabanu. Sam dobrze to wiesz! Nie mam gdzie uciekać. Nie ucieknę zarówno, przed czarną stroną, jak i jasną! - Vince zacisnął usta.

- Mam ciotkę w Ameryce - Klaus gwałtownie pokręcił głową. - Ona Ci pomoże. Jesteś moim przyjacielem, więc to zrobi. Mieszka w Brooklynie, niedawno się przeprowadziła do innego lokum... Pracuje w Panademonium. Powiedz, że przysłał cię jej siostrzeniec Vince. Nazywa się Ana Flynn. Jeśli ci nie uwierzy, to pokaż jej to - wyciągnął z kieszeni pomięte zdjęcie dwóch dziewczynek. - To ona i moja matka. Są siostrami. Było tylko jedno takie zdjęcie. Ana mi je dała. Zawsze je nosiłem przy sobie.

- Nie wiem co powiedzieć, Vince... - Blondyn poklepał go po plecach.

- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

- Gdybym miał chodź tyle odwagi, co Veronica–

- Zamknij się, Blackthorn. - wymamrotał Vince, po czym zamknął przyjaciela w uścisku.








******************************







Max przebudził się zalany potem. Popędził do łazienki, czując wymioty podchodzące do gardła. Był w Norze, razem z Eleną.

Na początku Weasley'owie nie mogli uwierzyć. Pani Weasley zaczęła płakać, a George patrzył się na Max'a jakby zobaczył ducha. Kolacja była niezręczna. Rozmawiali o Hogwarcie. Oczywiście nie obyło się bez gadki o Gryffindorze.

Gdy Ron usłyszał, że jest w Slytherinie, o mało nie zakrztusił się kiełbaską. Westchnął. Obmył swoją twarz wodą. Kolejna wizja. Widział w niej ojca Chrisa i tajemniczego Klausa Blackthorna. Kim on mógł być? Kuzynem? Nikt nigdy o nim nie wspominał.... Przypomniał sobie te szare zrozpaczone oczy. I w jaki sposób była z nim połączona matka Teddy'iego?

Prochem i cieniem jesteśmy - / HP fanfic ( W Trakcie poprawy)Where stories live. Discover now