Rozdział 19

7K 292 67
                                    

No 10 kom daliście rady w pare minut więc teraz 20 bo nie nadąrzam z pisaniem


On skoczył on kurwa skoczył!

-Nie!!!-padłam na kolana,płacząc

Chciałam do niego pobiec ale nie chcieli mnie tam dopuści

Trzymali mnie,ja krzyczałam,kopałam i nic

Moje życie straciło sens.Matthaw do mnie podbiegł i mocno przytulił

-Pani narzeczony jest przewożony do szpitala,zrobimy wszystko co w nazej mocy aby fo uratować-powiedział i podszedł do helikoptera,którym polecieli z Harrym do szpitala

-On przeżyje?!-zapytał zaskoczony Matt-Skurwiel silny jest,spadł z 200 metrów a chuj żyje

-Jedźmy tam!-krzyknełam powstrzymując łzy,cholernie zaczął boleć mnie brzuch

-Co się dzieje?-zapytał Matthew,prowadząc

-Skurcze-powiedziałam łapiąc się za brzuch

-Oddychaj-zaczeła Em-raz,dwa,raz i dwa -oddychała ze mną Emily

-Skurcze?!-zapytał Matt kiedy to do niego dotarło

-Idioto,ona jest w ciązy-powiedziała Em,walła go o tył głowy

-Ciąży?

-Kurwa nie wiez jak powstają dzieci?-zapytała sarkastcznie Emii


Byliśmy już pod szpitalem,nie czekając na moich przyjaciół wybiegłam z samochodu

-Gdzie leży Harry Nicholson?-zapytałam na rejestracji

-Na ojomie sala nr 2

Pobiegłam do windy i pojechałam na 3 piętro,wydawało mi sie,że to trwa całą wieczność

-Co z Harrym Nicholsonem?

-Robimy wszystko co w naszej mocy aby przeżył-powiedział patrząc mi prosto w oczy-ale niczego nie obiecuje,każda minuta jest ważna nie będę Pani okłamywał jego stan jest bardzo cięzki

-Nieee,on musi żyć,musi rozumie pan?!-zaczełam histeryzować-mamy mieć dziecko on musi

Wybuchłam płaczem,miałam ochote cofnąc czas bo to przezemnie gdybym się nie wyprowadziła gdyby nie robiła tego pieprzonego pranie nic by się mu nie stało

-Spokojnie-posadził mnie na krześle i podał jakieś leki-będziemy walczyć

I odszedł

-Mogę do niego wejść?-zapytałam odziałowej

-Nie długo-uśmiechneła się delikatnie


Weszłam do sali,leżał przypięty do respiratora.Był w śpiączce nie wiadomo nawet kiedy się obudzi,jeśli się obudzi O CZYM JA MÓWIE ON NAPEWNO SIĘ OBUDZI

Respirator wybijał jego rytm serca.Usiadłam na stołku koło jego łózka,złapałam go delikatnie za ręke i zaczełam znowu płakać

-Kochanie-pocałowałam go w dłoń-musisz żyć,musisz dla nas

Podobni ludzie w śpiączce słyszą co się do nich mówi

-Będziesz tatą tylko walcz błagam cię dla nas,wybacze ci wszystko przysięgam

Nie mogłam powstrzymać lecących łez z moich oczu

-Będziemy mieć dziecko,wszytko się ułoży tylko skarbie błagam

Nagle respirator wydał dźwięk ale inny od wcześniejszego ,,PIIIIIIIII" Była tylko prosta linia pierdolona prosta linia

-Nie,błagam,nie!-krzyczałam,lekarz wbiegł do sali

-Prosze wyjść-wyprowadziła mnie siłą pielegniarka

Jesteś mojaDär berättelser lever. Upptäck nu