Zmiana

577 96 22
                                    

Przed świtem wyszedł z sypialni Gilberta i wrócił do swojego pokoju. Tam ubrał się i wyjął z szafy spore zawiniątko, którego nie ruszał od ostatniej wizyty w swojej starej posiadłości.

Opuścił willę, nikomu nic nie mówiąc. Udał się na północny skraj posesji. W szarym, porannym półmroku czerniło się tam niewielkie jeziorko, po drugiej stronie którego rósł ciemny, sosnowy las.

Przysiadł na brzegu, rozpakował zawiniątko. Nastroił skrzypce, przygotował nuty i zaczął grać.

Nie robił tego od dwóch miesięcy. Melodia była spokojna, powolna, smutna. Niosła ze sobą ból i pogodzenia się z nim. Śmierć i zgodę na nią.

Nadzieję i odwagę powierzenia się jej.

Grał, podczas gdy niebo na wschodzie niespiesznie jaśniało i różowiało. Grał dalej, powtarzając kompozycję, dopóki nad drzewami nie pojawiła się żółta tarcza słońca.

Potem schował instrument, splótł otarte palce. Siedział na brzegu jeziorka, ale nie zwracał uwagi na piękno wokół niego.

Myślał. Rozważał słowa Gilberta.

Dopiero po całej nocy dumania zdał sobie sprawę, że Prusak miał rację. Zapewne zrozumiał to zaledwie kilka godzin przed Roderichem, ale zrozumiał jako pierwszy i podzielił się tą wiedzą z przyjacielem, by mu pomóc.

Nie mówiłby mu tego, gdyby nie miało to sensu.

Dopiero po usłyszeniu tamtych słów Roderich zdał sobie sprawę z własnej głupoty. Z własnego zaślepienia.

Nie potrafił tego opisać. Miał wrażenie, że klapki, które dotychczas miał na oczach, stają się coraz bardziej przejrzyste. Gdy słońce zaczęło zachodzić, znikły niemal całkowicie.

Siedział nad jeziorem, póki nie zrobiło się ciemno. Wrócił na noc do domu, przespał się w swoim dawnym pokoju. Rankiem wrócił nad staw, usiadł, myślał.

Trwało to cztery dni, z których każdy rozpoczynał i kończył tą samą melodią wygrywaną na skrzypcach.

Piątego dnia klapki dawno opadły, a na jego oczach pojawiło się coś na kształt świetlistych osłonek, które pozwoliły mu zrozumieć. Osłonki stopniały po niespełna kwadransie, ale jemu wystarczyło.

Było popołudnie, pobliże godziny siedemnastej. Roderich miękkim krokiem wrócił do rezydencji. Znalazł Gilberta w kuchni. Trzymał w dłoni kubek czarnej kawy. Na stole stało takich pięć, pustych.

Wyglądał na zaniedbanego. Włosy sterczały mu we wszystkie strony, pod oczami miał cienie, jego powieki wydawały się opuchnięte.

Ale na widok Rodericha drgnął silnie, z energią, której nikt nie spodziewałby się po osobie w takim stanie.

- Jak się czujesz? – zapytał Gilbert. – Wszystko w porządku?

- Zabierz mnie nad jezioro – powiedział Roderich poważnie.

Prusak przyjrzał się mu. Austriak wyglądał... dziwnie. Nieswojo. We fioletowych oczach lekko pulsowało przytłumione światło, blada cera była jeszcze jaśniejsza, mimo iż Roderich spędził pięć dni na słońcu. O jego żywotności świadczyły zaróżowione policzki.

W dłoni trzymał swoje okulary. Te, które Gilbert kupił mu w tydzień po drugiej próbie samobójczej.

Teraz odłożył je na stół.

- Możesz to dla mnie zrobić? – powtórzył sugestywnie.

Prusak powoli skinął głową. Roderich musiał podjąć jakąś decyzję nad oczkiem wodnym. Jego prośba nie wskazywała jej charakteru. Mógł zarówno chcieć zobaczyć miejsce traumy, jak i znaleźć się w nim ponownie, by zakończyć życie tak, jak sobie z początku planował...

Roderich milczał przez całą drogę. Siedział lekko skulony, ale już nie tulił się do drzwi, jak to robił wcześniej. Po tym, jak Gilbert zaparkował, Austriak sam wyszedł z samochodu i ruszył nad jezioro, nie oglądając się.

Słońce zachodziło nad taflą wody, złocąc ją i zieleniąc na nierówności fal. Gdy Gilbert wyłonił się z zarośli, zobaczył Rodericha stojącego na szczycie kamienia, z którego dwa miesiące temu skakał z pętlą na szyi. Austriak patrzył w stronę jeziora, lecz gdy usłyszał szelest kroków przyjaciela, odwrócił się w jego stronę. Spojrzał na niego poważnie, trwał tak chwilę. Potem powoli zsunął się z głazu, podszedł do Gilberta i przytulił go mocno. Zaskoczony Prusak lekko oddał uścisk.

- Zdecydowałem – powiedział mu Roderich do ucha. – Chcę żyć.

*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz