Chcę buziaka, Gilbert

763 99 78
                                    

Wpadli do salonu, Gilbert ledwo utrzymał Rodericha, któremu bardzo spodobała się podłoga i zapragnął odbyć z nią bliskie spotkanie.

Po drodze Austriak dwa razy rozpiął pasy bezpieczeństwa, trzy razy otworzył okno i czterokrotnie usiłował przytulić przyjaciela. Albo zrobić nieco więcej.

Gilbert za każdym razem wahał się, czy mu na to nie pozwolić. Pokusa była wielka.

W końcu cudem dotarli do rezydencji. Na dworze władały ciemności, służba dawno poszła spać. Gilbert nie miał pięciu rąk, by jednocześnie trzymać Rodericha, hamować jego rozlatane ręce i włączać wszystkie światła w drodze do sypialni, więc jakoś udało mu się wdrapać po schodach w zupełnym mroku.

Roderich jednak postanowił wcale nie iść do sypialni. Dość bełkotliwie wyraził potrzebę skorzystania z toalety. Gilbert zaprowadził go do łazienki, postawił przed muszlą i dyskretnie wycofał się za drzwi. Wszedł z powrotem dopiero wtedy, gdy usłyszał głośne łupnięcie okraszone wiązanką przekleństw po niemiecku, polsku, węgiersku i w jakimś zapomnianym irlandzkim dialekcie.

Roderich leżał na kafelkach. Przewrócił się, próbując zapiąć pasek spodni.

Gilbert z ciężkim westchnieniem objął go w pasie i zawlókł do sypialni, którą potem zamknął na klucz.

Spróbował posadzić przyjaciela na łóżku, ale spadł z niego po trzech sekundach. Prusak stwierdził, że z poziomu podłogi nie da się spaść, więc oparł Rodericha o kolumienkę łóżka i przyskoczył do szafy, by znaleźć coś do przebrania. Zdarzało mu się spać w stroju, w którym zwykle chodził po domu, ale nie uśmiechało mu się drzemanie w ciasnych spodniach, koszuli i krawacie.

Rzucił na łóżko dwa tiszerty i dwie pary dresów. Zaraz potem złapał Rodericha, który właśnie osuwał się po ścianie.

- Więcej nie pijesz – powiedział stanowczo. – Mam gdzieś, że jesteś dorosły. Nie zamierzam cię niańczyć.

Roderich zaśmiał się głupio. Spróbował złapać Gilberta za włosy.

- Nie. – Prusak złapał go za nadgarstek. – Zostaw. Najlepiej w ogóle się nie ruszaj. Przebiorę cię.

- Hyhyhy... rozbierzesz mnie? – powtórzył Roderich, wypychając podbródek i pochylając się w przód.

- Przebiorę – sprostował Gilbert. Chwycił przyjaciela pod pachami, podniósł go i położył na łóżku. – Nie machaj tymi rękami, bo ci je zwiążę.

- Hyhyhy... rozbierzesz mnie i zwiążesz...

Roderich uśmiechnął się dwuznacznie. Oczy błyszczały mu od wypitego alkoholu, dłonie drżały, głowa sama kiwała się na boki.

Gilbert, starając się ignorować podteksty, poluzował krawat Austriaka, rozpiął guziki fraka i koszuli. Gdy próbował zdjąć mu krawat, przyjaciel złapał go za przód marynarki i spróbował ściągnąć na łóżko. Gilbert zachwiał się i wylądował twarzą na materacu.

Zanim się podniósł, Roderich wczołgał się na jego plecy, więc Prusak musiał zdjąć go z siebie przed przystąpieniem do dalszego przebierania.

- Leż spokojnie – warknął Gilbert, którego silna wola mocno szwankowała.

- Nie mogę – zaśmiał się Roderich w poduszkę, ponieważ Prusak właśnie odwrócił go na brzuch, by zdjąć mu frak i koszulę. – Rozbierasz mnie przecież... Hyhyhyhy... aż tak ci się podobam? Hyhyhyhy...

*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz