Złość wyciskana z potem

569 103 4
                                    

...245, 246, 247, 248...

Jeszcze się nie zmęczył. Splecione na karku dłonie jeszcze się nie zaciskały. Mięśnie nie drżały. Plecy się nie ślizgały.

Gilbert dopiero co zakończył dwuminutową przerwę i już miał w sobie dużo świeżej energii.

Świeżej, lecz niezdrowej.

Niezdrowej, bo napędzanej złością.

Pojawia się pytanie: na kogo się złościł?

Odpowiedzi nie było.

Czy na Rodericha?

Ilekroć o tym myślał, miał ochotę się śmiać. Szaleńczo, irracjonalnie, psychopatycznie. Jak mógł złościć się na przyjaciela za to, że ten źle się czuł? Jak mógł się na niego gniewać, skoro to on dopuścił do tego krytycznego stanu?

...249, 250, 251...

Może miał pretensje do samego siebie?

To już bardziej prawdopodobne. Jakby nie było, to przez niego Roderich wczoraj się upił. Gdyby tylko Gilbert bardziej uważał...

Tylko w jaki sposób mógł bardziej uważać? Już i tak jego zachowanie graniczyło z nachalnością. Czy mógłby pozwolić sobie na więcej?

Nie. Wtedy spłoszyłby Rodericha. I nici z pomocy.

...252, 253, 254, 255, 256...

Więc co? Hm? Co powinien teraz zrobić?

Przede wszystkim, idioto, nie zostawiać go samego w tym stanie.

Wiedział, że nie powinien tego robić. Ale gdy zobaczył ból przyjaciela – ból tak wielki, że musiał zostać przygaszony alkoholem – coś w nim pękło. Prawdopodobnie był to ośrodek myślenia w mózgu, ponieważ Gilbert nie był potem zdolny do rozumowania. Skrzywdził Rodericha. Dobił go swoim kazaniem. Wiedział to doskonale. Ale nie potrafił wrócić i przeprosić. Nie potrafił wrócić w ogóle.

Ponoć nie był zmęczony. Gówno prawda. Od trzech godzin katował się na siłowni. Byle tylko nie musieć wracać. Byle tylko nie musieć patrzeć na Rodericha – bez wątpienia płaczącego lub znów pijącego.

Wszystko w Gilbercie gotowało się ze złości. Chyba jednak była to złość skierowana ku sobie samemu. Powinien tam pójść i sprawdzić, czy Roderichowi nie dzieje się krzywda.

Ale nie. Nie zrobi tego. Będzie siedział na siłowni i robił te zakichane brzuszki.

...257, 258, 259...

*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz