1

7.7K 251 32
                                    

Kiedy dorastasz nabierasz całkiem nowego spojrzenia na świat. Nie byłoby to trudne gdyby nie fakt, że zaczynasz wtedy dostrzegać błędy ludzi, którym bezgranicznie ufałaś. Miałam jedenaście lat kiedy odkryłam, że moje poglądy nie pokrywają się z oczekiwaniami moich rodziców. Będąc jedną z Blacków moje życie składało się głownie z zakazów i nakazów. Nie garb się. Patrz przed siebie. Nie przerywaj. Nie wygłaszaj swojego zdania. Nie rozmawiaj z nim. Nie płacz. Nie jedz tego. Przebierz się. Nie waż się być sobą. Bałam się sprzeciwić, nie mogłam stracić rodziny. Siedziałam więc cicho dopóki Syriusz nie trafił do Gryffindoru. Po raz pierwszy był na prawdę szczęśliwy. Wyłamał się, a ja dumnie zrobiłam to samo. Nigdy mu tego nie mówiłam, ale to właśnie dzięki niemu zaczęłam żyć.

Ostatnie pięć lat spędziłam w szkole we Francji. Nie mogę powiedzieć, że szkoła nie była dobra. Po prostu ja nie do końca tam pasowałam.  Wraz z zakończeniem roku zostałam wydalona za karygodne zachowanie. Dyrektorowi zdecydowanie brakowało poczucia humoru. Rozejrzałam się po peronie, chociaż doskonale wiedziałam, że nikt na mnie nie czeka. Westchnęłam zrezygnowana. Czekał mnie długi spacer. Tuż przed rodzinną posiadłością poprawiłam koszulę oraz krawat. Nie powiem, byłam zdenerwowana. Nie miałam pojęcia jak zareagują rodzice. Mogłam się jednak domyślać, że nie najlepiej. Weszłam po cichu do domu, ostrożnie stawiając nogi. Myślałam, że może jednak Merlin mi sprzyja i przejdę niezauważona, jednak w salonie, który dzielił mnie od mojej oazy, siedziała moja matka.
- Dzień dobry - mimowolnie się wyprostowałam.
- Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie tego listu?- spytała stając przede mną ze złowrogim wyrazem twarzy. W jej rękach spoczywała biała koperta opieczętowana godłem szkoły. Przełknęłam ślinę. 
- W zasadzie nie mam żadnego. 
- Nie tym tonem - skarciła mnie, podchodząc bliżej.
- Po prostu wyrzucili mnie z Beauxbatons, nie mam nic na swoją obronę - przyznałam spokojnie. Usłyszałam świst, zaraz potem cofnęłam się, chwytając za bolący policzek.
- Jesteś zupełnie jak Syriusz. Niszczysz nasze dobre imię. Imię Blacków! Zejdź mi z oczu - krzyknęła, żywo gestykulując.
- Z przyjemnością - burknęłam i wbiegłam po schodach, ostentacyjnie trzaskając drzwiami pokoju. Nie czułam się tu bezpiecznie ale nie mogłam odejść. Nie mogliśmy zostawić Regulusa samego. Nie było jeszcze za późno by go naprostować.  Nie było za późno by mu pomóc.

Z samego rana zajęłam się porządkami. Mój pokój nie był sprzątany od ostatniego wyjazdu. Wszędzie zalegały tumany kurzu.  Po godzinie udało mi się przywrócić względny porządek. Zmęczona opadłam na parapet wyglądając przez okno. Słońce zostało przykryte ciemnymi chmurami. Tuż koło okna przeleciała jaskółka. Wszystko wskazywało na to, że niedługo się rozpada. Kochałam deszcz. Uspokajał mnie i pomagał w myśleniu. Ułożyłam się wygodnie na poduszka i przymknęłam oczy. 
Obudziły mnie krzyki. Chwilę zajęło mi rozpoznanie głosu mojego starszego brata.
- Jeszcze z Tobą nie skończyłam Syriuszu Orionie Blacku!
Odpowiedzią Syriusza było trzaśnięcie drzwiami. Tak, trzaskanie w tym domu było niesamowicie modne.
Zeszłam na dół wiedząc, że spotkam tam Rega. Nie myliłam się. Siedział przy stole smętnie spoglądając w talerz z obiadem.
- Hej Reggie. - uśmiechnęłam się do niego.
- Bianca - podniósł się gwałtownie i mocno mnie przytulił. Takiej iskry miłość potrzebowałam. Przyjrzałam mu się. Urósł i nabrał masy. Już nie był tym samym chuderlawym chłopcem co wcześniej.
- Syriusz u siebie?
- Sama słyszałaś- mruknął, z powrotem opadając na krzesło. Westchnęłam cicho, ucałowałam go w policzek i poszłam na górę. Zza drzwi Blacka dochodziła głośna muzyka, więc z całej siły zaczęłam uderzać we framugę.
- Kimkolwiek jesteś idź sobie i zostaw mnie w spokoju - usłyszałam zagłuszony rockiem głos. Mimo zakazu pchnęłam drzwi i machnięciem różdżki wyłączyłam muzykę.
- Nawet jeśli to twoja kochana siostrzyczka?- zapytałam ironicznie. Chłopak momentalnie wyskoczył z łóżka i w kilku krokach znalazł się przy mnie.
- Myślałem że będziesz dopiero wieczorem - odsunął się, wypuszczając mnie ze swoich ramion.
- Ja myślałam, że byłeś niższy - zmarszczyłam brwi, na co wybuchnął śmiechem.
- Co tu robisz?- spytał pociągając mnie w stronę łóżka.
- Cóż, to dość ciekawa i zabawna historia..
- Tak?
- Wywalili mnie ze szkoły - wypaliłam, opadając na materac.
- Co?! Jakim cudem?- chłopak usiadł obok, spoglądając na mnie pytająco.
- Przykleiłam wszystkich nauczycieli do krzeseł i przefarbowałam ich włosy na zielono oraz wysadziłam salę do eliksirów, ale to akurat było nieplanowane - widziałam jak brat stara się powstrzymać śmiech - i..
- I??
- Zmieniłam nauczyciela w fioletową żabę.- mój brat wybuchnął śmiechem. Po chwili do niego dołączyłam.
- Nie powinna byłaś tego robić - zganił mnie kiedy już się uspokoiliśmy.
- Wiem, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Wiesz jak kocham żartować - uśmiechnęłam się w sposób, jaki mój brat uznał za iście huncwocki.
- Wiem, masz to po mnie - też się uśmiechnął. Po chwili jednak spoważniał. - co teraz z twoją nauką?
- Syrek ty się martwisz o naukę?- spytałam rozbawiona, uderzając go w ramię.
- Tak. Wiem, to dziwne ale się martwię.
- Nie masz o co - oznajmiłam podając mu list, który wyciągnęłam z kieszeni.- czytaj! - poleciłam.
Rozłożył list, a po chwili w jego srebrnych oczach zalśniły typowe dla nas iskierki szczęścia.
- Tak się cieszę! Będziesz ze mną na roku- oznajmił oddając mi list z Hogwartu i przytulając - Jestem ciekaw gdzie trafisz.
- Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Mam nadzieję, że nie do Slytherinu - skrzywił się.
- Nic się nie martw, nigdy tam nie trafię.
Resztę dnia spędziliśmy rozmawiając. Chłopak opowiedział mi o szkole, tajnych przejściach, uczniach i nauczycielach. Słuchałam tego z zapartym tchem. Szłam do wymarzonej szkoły i miałam u boku brata. W końcu wszystko było na swoim miejscu.
Obudziły mnie promienie słońca przedostające się przez zasłony. Do mojego boku przytulony był Syriusz. Westchnęłam. Świetnie. Dopóki się nie obudzi nie ruszę się stąd. Spojrzałam na zegar, była dziesiąta.
- Syriusz - szepnęłam, nie zareagował - Łapa pobudka - potrząsnęłam nim, nadal nic. Bardziej wtulił się w mój bok. Zbliżyłam usta do jego ucha. - SYRIUSZ!
Chłopak spadł z łóżka wraz z kocem i poduszkami.
- Co jest?- spytał zdezorientowany drapiąc się po głowie.
- Blokowałeś mi drogę - wzruszyłam ramionami.- a teraz rusz się, mamy dużo do zrobienia.
- Czekaj, co będziemy robić?- spojrzał na mnie marszcząc brwi.
- Oj braciszku, zapomniałeś? Dzisiaj sprzątamy strych.
Syriusz
Patrzyłem jeszcze przez jakiś czas w miejsce gdzie przed chwilą była moja siostra. Sprzątać!? Dopiero dotarł do mnie sens jej słów. Cholera. Byłem pewny, że zapomniała o tym strychu. Rok temu znaleźliśmy drzwi. Po krótkim śledztwie dowiedzieliśmy się, że prowadzą na strych. Ostatnio jednak nie zdążyliśmy go posprzątać teraz mieliśmy to nadrobić. 
Zaraz po śniadaniu zostałem zaciągnięty na górę. Za pomocą magii rozświetliliśmy  pomieszczenie i zaczęliśmy porządki. Po trzech godzinach byłem wykończony. Zmieniłem się w psa i ułożyłem w kącie.
- Chyba sobie żartujesz!
Zignorowałem jej wkurzony głos i po prostu zasnąłem.
Reszta wakacji minęła nam zaskakująco szybko. Graliśmy w Quidditcha, ćwiczyliśmy zaklęcia. Bianca chciała pogodzić mnie z Regulusem jednak żaden z nas nie mógł się przemóc do rozmowy. Pozostaliśmy, więc w uciążliwie milczącej relacji.

1 września

Szliśmy właśnie peronem w poszukiwaniu moich przyjaciół. Mieliśmy spotkać się w pobliżu jakiegoś znaku ale zapomniałem jakiego. Nie pozostało mi więc nic innego jak znalezienie ich po swojemu. Bianca jechała obok mnie na swoich wrotkach Nie jestem pewien co ona w nich widzi. Sprzęt sprawdzający równowagę, żadna mi zabawa przewracać się co jakiś czas. Zobaczyłem czuprynę Jamesa i ruszyłem w tamtym kierunku zostawiając dziewczynę z tyłu. Da sobie radę. Chyba.
Bianca
Syriusz mnie zostawił. Zatrzymałam się i patrzyłam jak odchodzi w tylko jemu znanym kierunku. Świetnie. Zmieniłam wrotki na buty i weszła do pociągu w poszukiwaniu jakiegoś przedziału. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się znaleźć jakiś wolny. Odłożyłam kufer i opadłam na miejsce przy oknie. Z torby wyszperałam książkę " Magia wśród nas" i zajęłam się lekturą.
- Chłopaki tutaj - czyjś głos zakłócił mój spokój, uniosłam głowę. Do przedziału wszedł mój brat, jakiś chłopak o miodowych włosach, brunet w okularach oraz pulchny blondyn. Wszyscy zajęli wolne miejsca. Skrzywiłam się.
- Bianca, szukałem Cię - oznajmił Syriusz, siadając obok.
- Nie musiałbyś tego robić gdybyś nie zostawił mnie na peronie. Samej. - odparłam wracając do lektury.
- To było niechcący.
- Tak sobie mów - prychnęłam.
- Znasz ją Łapo?- spytał brunet w okularach.
- Tak. O właśnie, Bianco to moi przyjaciele: James Potter, Remus Lupin i Peter Pettigrew. Przyjaciele, moja siostra Bianca.
- Cześć - powiedziałam, uśmiechając się znad książki.
- Dlaczego nie mówiłeś, że masz siostrę?- spytał Remus, o ile dobrze pamiętam.
- Właśnie, a do tego w naszym wieku - dodał Potter.
- Nie pytaliście - zauważył wzruszając ramionami.
- Nie mówiłeś o mnie? Ty draniu - uderzyłam Syriusza książką w ramię.
- No przepraszam - odsunął się na bezpieczną odległość.
- Co tak właściwie robisz w Hogwarcie?- spytał mnie James.- nie widziałem cię tu wcześniej.
- Będę się uczyć na szóstym roku. Z poprzedniej szkoły mnie wyrzucili.
- To tak jak my. Dlaczego Cię wyrzucili?- powiedziałam chłopakom co przeskrobałam, a oni wybuchnęli śmiechem.
- Skoro jesteś chętna do żartów to może pomożesz z naszym?- spytał Potter.
- Zależy co to za żart.
- Przyjdź do nas po kolacji wszystko ci wyjaśnimy - zaproponował Syriusz.
- Zgoda.
Całą podróż przegadaliśmy. Huncwocie okazali się zaskakująco otwarci i zabawni. Nie dziwię się dlaczego Syriusz się z nimi zaprzyjaźnił. Kiedy dotarliśmy na miejsce musiałam iść razem z pierwszorocznymi, więc zajęłam miejsce w łodzi wraz z wysokim, postawnym mężczyzną, który przedstawił się jako gajowy Hagrid.
Wszystko zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Najbardziej spodobała mi się wielka sala i błonia. Wydaje mi się, że będę tam często przesiadywać. Idąc wśród pierwszaków czułam się strasznie wysoka, w końcu ma się te metr sześćdziesiąt osiem centymetrów wzrostu.
Stanęliśmy w wielkiej sali, podczas gdy dyrektor wyczytywał uczniów, ja przyjrzałam się reszcie. Od razu zauważyłam różnice między domami.
- A teraz zapraszam uczennice, która dołączy na szósty rok Bianca Katherina Black - zapowiedział dyrektor. Pewnym krokiem podeszłam do stołka i na nim usiadłam. Poczułam ciężar na głowie, a następnie ciche pomrukiwanie.
Po kilku minutach ciszy i niepokoju Tiara wykrzyczała nazwę domu.

Bianca Black i HuncwociWhere stories live. Discover now