Rozdział 30

87 13 8
                                    

Następnego dnia wszyscy obudziliśmy się wcześnie, o szóstej. Poruszenie panujące w budynku było mniejsze niż wczoraj, ale jednak trudno było go nie zauważyć. Nikt z nas nie miał ochoty na śniadanie, a czas mijał bardzo wolno, dlatego Jesse odwiózł mnie do domu wcześniej niż planowaliśmy. Po jako takim ogarnięciu się w małej łazience zeszliśmy na dół i wyszliśmy na zewnątrz. Dzień był dosyć ciepły, ale jednak zimniejszy niż w poprzednie dni. Chłopak podszedł do samochodu i otworzył przede mną drzwi. Wsiadłam, a on zaraz po mnie. Przekręcił kluczyk, a silnik zawarczał i ruszyliśmy. Wyjechaliśmy z ulicy i kierowaliśmy się w stronę mojego domu. Po kilku minutach cisza zaczęła być uciążliwa, więc postanowiłam ją przerwać. Atmosfera i tak nie była najlepsza, więc nie miałam zamiaru pogarszać jej milczeniem. 

- Więc... - zaczęłam szukając w głowie tematu. - Mason będzie jeszcze czegoś próbował? Mam się bać? - spróbowałam zażartować, by rozluźnić atmosferę, ale dopiero po chwili zorientowałam się jak nieodpowiednie i nietaktowne było to, co powiedziałam.

- Nie. - odpowiedział krótko i ostro. Nadal wpatrywał się w jezdnię tępym, obojętnym wzrokiem. Speszyłam się nieco, ale nie miałam zamiaru zaprzestawać prób nawiązania rozmowy. Chciałam, by Jesse nieco się rozluźnił.

- Cieszę się. A jak właściwie poznaliście się z Masonem? - spytałam. - I czemu tak się nie lubicie? Zrobił ci coś?

- Nie chcę o tym rozmawiać. - odparł stanowczym, spiętym głosem. Spuściłam wzrok na swoje dłonie. Nie rozumiałam dlaczego nie chce mi tego powiedzieć. Byliśmy razem, wydawało mi się, że nie powinniśmy mieć tajemnic czy sekretów.

- Powiedz mi, chciałabym to wiedzieć. 

- Mówiłem, że nie chcę o tym rozmawiać, tak? - chłopak podniósł głos i zacisnął palce na kierownicy. Zmieniły one kolor z normalnego na czerwony. 

- A ja mówiłam, że chcę wiedzieć. Mnie też to dotyczy, więc chyba mam do tego prawo, czyż nie? - zdenerwowanie Jesse'a udzieliło się i mi. Byłam zła, że chce ukryć przede mną taką informację.

- Devon, cholera jasna. Mówiłem, że nie chcę o tym rozmawiać! Ogłuchłaś?! - wrzasnął, a ja z zaskoczenia podskoczyłam na siedzeniu. Jego głos był silny i pełen złości, a ja skłamałbym, gdyby powiedziała, że trochę się go nie przestraszyłam. Mimo to, agresja rodzi agresję, więc ja także nie zamierzałam odpuszczać.

- Nie, nie ogłuchłam. Po prostu chcę, żebyś powiedział mi to co chcę wiedzieć! Tak trudno ci to zrozumieć? - warknęłam patrząc na niego z przymrużonymi oczami. 

- Nie mam pieprzonego zamiaru o tym rozmawiać! Mam do tego pełne prawo! 

- Ach tak?! Masz prawo do tajemnic przede mną? I to jeszcze tych, które mnie dotyczą? Czy ty wiesz na czym polega związek?! - krzyknęłam na niego. Jak on śmiał być tak bezczelny? 

-  Skoro taki układ ci nie pasuje to możemy się rozstać! - spojrzał na mnie i przez chwilę w jego oczach dostrzegłam wahanie, ale bardzo szybko zastąpiły je złość i agresja. Jego oczy były ciemniejsze, a usta zaciśnięte w prostą linię.

- Masz mi za złe moją w pełni uzasadnioną ciekawość?! No chyba żartujesz! Ogarnij się lepiej, no to co ty mówisz jest zupełnie, kurna, bez sensu! 

- Mylisz się, Devon. - zaśmiał się, ale nie był to miły śmiech, tylko oschły, nieprzyjazny i kpiący. Wzdrygnęłam się widząc tą gorszą stronę jego osobowości. - Jeśli coś ci nie pasuje to możemy zerwać. Skoro tak bardzo ci przeszkadzam, to w porządku. Nie mam zamiaru się opierać.

- S-słucham? - zająknęłam się. O czym on mówił? - Chcesz ze mną zerwać? Czemu? 

- Jaka ty jesteś naiwna, mój Boże. - jego oczy były bezlitosne i zimne, pozbawione wszelkich uczuć. - Nie szukam dziewczyny, tylko seksu. Miałem nadzieję, że będziesz łatwiejsza, ale najwyraźniej nie wyszło. Skoro taka z ciebie świętoszka to możesz spieprzać. Nie mam zamiaru marnować na ciebie czasu. - prychnął kpiąco. 

- Ale przecież mówiłeś, że ja jestem inna. - byłam kompletnie otępiała. Łzy napływały i do oczu, ale nie chciałam się rozpłakać. Nie przy nim. 

- Mówiłem tyle rzeczy, że można by książkę napisać. 

- I co? Ten czas spędzony razem, kolacja, pocałunki, próby zespołu, dotykanie... To wszystko na nic? Naprawdę?

- Tak, pogódź się z tym. Nie jesteś dziewczyną dla mnie. A co do dotykania, to było gówniane. Na nic nie gotowa, niczym się nie odpłaciłaś... Żałosna jesteś. 

Mimo, że staliśmy na autostradzie otwartej ulicy wymacałam klamkę na drzwiach samochodu i otworzyłam drzwi. Nie chciałam już tam przebywać, nie z nim. To co mi zrobił było niewybaczalne. Podle mnie okłamał i wypominał rzeczy, których nigdy nie powinien był. Nie rozumiał mnie i dlatego chciałam, żeby sobie poszedł. Kiedy szłam w stronę chodnika sfrustrowani kierowcy naciskali klaksony, ale nie interesowało mnie to. Chciałam tylko pobyć sama. Jakie to straszne, że z oczu wypływały mi łzy, dlatego, że utraciłam tą fałszywą stronę Jesse'a. 


Sweater WeatherTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang