Rozdział 12

115 10 0
                                    

- Naprawdę? Mówisz serio? - spytałam z niedowierzaniem. Chłopak uśmiechał się zadziornie, a błysk w jego oczach mówił, że tak. Że mówi całkowicie poważnie. W odpowiedzi na moje pytanie skinął głową, a ja wyszczerzyłam się w euforii. Naprawdę, chciałam nad tym zapanować, pozbierać te resztki godności z podłogi, ale nie mogłam. No po prostu nie mogłam. Byłam tak przeraźliwie podekscytowana tym, że zaprasza mnie na próbę jego zespołu, że miałam ochotę skakać. Wiem, może się to wydawać niczym ważnym, ale dla mnie, osoby która naprawdę uwielbia muzykę, było to jak spełnienie marzeń. Pojawić się na próbie zespołu! 

- Boże tak! - skoczyłam na Jesse'a, a ten na szczęście złapał mnie w odpowiedniej chwili. - Nie mogę się doczekać,  naprawdę. - dokończyłam już w odpowiedniejszym tonie. 

- No to ustalone, tak? W tą środę o osiemnastej. Stawię się u ciebie jakoś dwadzieścia minut przed i pojedziemy razem. 

- Jasne.

Staliśmy przed moim domem, była za chwilę czternasta. Dzień był śliczny - słońce świeciło, a niebo było koloru jasnego błękitu. Jesse stał naprzeciwko mnie trzymając mnie za ręce. Chwilę później pożegnaliśmy się, ja poszłam do domu, a chłopak odjechał na motocyklu. Gdy weszłam do domu, tata siedział w salonie oglądając telewizję. Akurat leciało jakieś Talk Show. Niska, lekko przy kości blondynka dyskutowała z tyczkowatym mężczyzną. Oznajmiłam mu, że wróciłam, a ten skinął głową na znak, że usłyszał. Przeszłam przez salon i weszłam schodami na górę. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju, weszłam i z wielkim impetem rzuciłam się na łóżko. Wielki  banan pojawił mi się na twarzy i za cholerę nie chciał zejść. Chwilę później się opanowałam się i wstałam z łóżka. Przeszłam po drewnianej podłodze do półki z książkami. Przesunęłam palcem wskazującym po ich grzbietach. Większość była bardzo zakurzona, bo mało było takich książek, które przeczytałam więcej niż jeden raz. Długo wahałam się którą wybrać, w końcu padło na Wielkiego Gatsby'ego. Miałam wielki sentyment do tej powieści, pierwszy raz przeczytałam ją gdy miałam trzynaście lat. Pokochałam tamte lata, wielkie przyjęcia, tańce... Co więcej, była to jedna z niewielu książek po które sięgnęłam więcej niż jeden raz. Oderwałam się od myśli i wyciągnęłam książkę z półki. Przeciągnęłam dłonią po okładce i spojrzałam na kurz, który na niej pozostał. Z książką w dłoni powędrowałam do szafy z której wzięłam duży, ciepły koc ze sztucznego, białego futra. Podeszłam do okna i wspięłam się na szeroki parapet. Zdjęłam buty i skarpetki, a potem wyciągnęłam nogi i przykryłam się dokładnie kocem. Otworzyłam książkę na pierwszym rozdziale. Niewielki kłębek kurzu poleciał prosto na moją twarz, ale zignorowałam to i zaczęłam czytać. Czytałam przez cały dzień i wieczór , jedynie z przerwą na obiad i toaletę. Wielki Gatsby był jedną z tych książek, które, kiedy ktoś zaczął ją czytać, trzymała i nie chciała człowieka wypuścić. Zresztą, niespecjalnie rwałam się do tego, by zaprzestać czytania. Gdzieś koło północy skończyłam czytać i zasnęłam, wciąż z książką na brzuchu, leżąc w niewygodnej pozie na twardym betonie...



-----------------------------------------------

Welcome.

Rozdział taki trochę nijaki, wiem, wiem. Ale wiecie, taka cisza przed burzą. 

W następnych rozdział będzie więcej Je$$e'a , obiecuję ;)

Więc, po staremu. Gwiazdki, komentarze - proszę ładnie. Piszcie czego chcecie mniej, czego więcej. Jestem otwarta na wszelkie propozycje.

                                                                        

                                                                              Małgosia, xoxo

Sweater WeatherWhere stories live. Discover now