Rozdział 10

111 13 8
                                    

Szłam ulicą do miejsca spotkania. Byłam głęboko pogrążona w myślach o książce, którą czytałam. Z irytacją stwierdziłam, że ulica, którą miałam przejść była właśnie w odbudowie i wszędzie stały znaki nakazujące przejść inną drogą. Wahałam się przez chwilę, bo nie wiedziałam gdzie pójść. Nie znałam miasta, ale po chwili zdecydowałam się na ciasną uliczkę między dwoma budynkami. Z moich obliczeń wynikało, że na miejsce dotrę tylko chwilę później. Weszłam w uliczkę i powoli szłam przed siebie. Z każdą minutą stawało się coraz ciemniej, a gwar ulicy cichł. Byłam lekko przestraszona, po co ja się tu pchałam? Westchnęłam i pewniejszym krokiem poszłam dalej. W jednej chwili szłam, a w następnej byłam przyciśnięta do ściany. Silny osobnik zasłonił mi oczy i usta. Próbowałam się wyrywać i krzyczeć, ale niestety na marne. Kopałam go po nogach, ale gdy natychmiast stanął bliżej mnie i zablokował. Uderzył mnie w twarz, rozległo się chrupnięcie i poczułam krew lecącą mi z nosa.

- Nie wyrywaj się, mała. I tak nic ci to nie da. - głos był chropowaty i ciężki. - Nie mogę powiedzieć, że będę delikatny, ale może jeśli ty... - tu zjechał ręką na mój brzuch, a potem niżej. Wbił palce w moje krocze - ...będziesz się dobrze zachowywała to i tobie może być przyjem... Co jest kurwa?! 

Nagle zostałam uwolniona. Otworzyłam oczy i złapałam oddech i zobaczyłam Jesse'a bijącego się z moim napastnikiem. Do oczu napłynęły mi łzy, a całe ciało zaczęło się trząść. Po kilku minutach chłopcy przestali się bić. Facet, który mnie zaatakował uciekł, a Jesse podbiegł do mnie.

- Hej, hej, Devon. Devon, słyszysz mnie?

- Tak, tylko... - i tu się rozpłakałam. 

- Wszystko jest dobrze, już wszystko dobrze... Zrobił ci coś, piękna? Kurwa. - dodał chłopak zauważając moje obrażenia. 

-Nie, nie, nie. Nie. Chyba nie. Nie, nie. - nie wiedziałam co powiedzieć, byłam w poważnym szoku. Co się stało? - On mnie do-doty... On mnie dotykał. Jesse - wybuchnęłam płaczem. 

Jesse przytulił mnie i uspokajającym głosem powiedział, że jedziemy do niego i tam się mną zajmie. Zgodziłam się bez wahania, poza tym i tak nie byłabym w stanie się mu sprzeciwić. Był zbyt dobry, zbyt miły, a jego ramiona kiedy mnie na nie wziął, były zbyt ciepłe. Jesse wezwał taksówkę i pojechaliśmy na wskazany przez niego adres. Zatrzymaliśmy się przed blokiem z brązowej cegły. W niewielkiej części porośnięty był bluszczem. Wyszliśmy z samochodu, a chłopak wniósł mnie po kilku schodkach i przeszedł ze mną przez czarne drzwi w kształcie łuku. Klatka była z zimnego betonu, tylko podłoga była drewniana. Jesse mieszkał na pierwszym piętrze, jednak nie było windy. Sprawiał on jednak wrażenie jakbym ważyła tyle co piórko. Weszliśmy do jego mieszkania. Ściany były zrobione z czerwonej cegły, podłoga była z betonu. Mieszkanie było urządzone bardzo przytulnie, dominowały w nim brąz, czerwień, beż i biel. Pełno w nim było miękkich foteli, kanap, świec i okien. Gdy chłopak wniósł mnie do pokoju, który jak podejrzewam był jego sypialnią z innego pomieszczenia wyszło dwóch innych chłopców. Jesse położył mnie na łóżku i przykrył kocem w kratę. Chłopcy weszli do pokoju. 

- Yyy. Devon  to są Brandon i Zach. Brandon, Zach to jest Dev. 

- Ta Dev? - dopytał się Zach.

- Tak. Ta Dev. 

- Wow. Ale co się jej, kurna, stało? - chłopcy podeszli i spojrzeli na mnie dokładnie. 

- Jeden gość w uliczce chciał ją zgwałcić. Złamał jej nos, ale to tyle. 

- Jezu! - zauważył Brandon. - Ale nic jej się nie stało poza tym, tak? Nie zrobił jej nic... takiego? 

- Nie. Chciał, ale w porę go powstrzymałem. - Jesse podszedł do mnie i dokładniej okrył mnie kocem. Spojrzał zmartwiony na przyjaciół. - Wiecie co zrobić z tym nosem? Nie pojedziemy do szpitala, bo zaczęliby się dopytywać, a ona nie jest pełnoletnia. Zresztą nikt z nas nie jest. Chyba będę musiał sam go jej naprawić...

Zach i Brandon spojrzeli na siebie z lekkim przestrachem. 

- Doskonale wiesz jak to boli, kiedy samemu nastawia się nos. - zauważył Brandon. 

- Wiem. A teraz zamknij mordę i przynieś coś przeciwbólowego i jakiś pasek. - Zach poszedł, a Brandon nadal patrzył z powątpiewaniem na sytuację rozgrywającą się obok niego. Po chwili Zach przyszedł z rzeczami o które prosił go Jesse. 

- Eh. Devon, będzie bolało. Nastawiał ci ktoś już kiedyś nos? - pokręciłam przecząco głową. Bałam się coraz bardziej. - Więc... - włozyl mi do ust tabletkę przeciwbólową, a potem, gdy już ją połknęłam, wsunął mi między zęby skórzany pasek. - Zaciśnij zęby i na trzy... 

- Raz... - o nie

- Dwa... - błagam nie, nie, nie

- Trzy! 

- Kurwaaa! - wrzasnęłam. Pasek wyleciał mi z buzi, ale nie to teraz było najważniejsze. - Kurwa, kurwa, kurwa mać. - zamknęłam oczy i odwróciłam się na bok. Po chwili Jesse zapytał:

- Devon? Żyjesz? - szepnął. 

- Boli mnie.

- Czyli żyjesz.

- Ale mnie boli. 

- Ale żyjesz.

- Idź w cholerę. 

- Wiesz, że zrobiłem to dla twojego dobra. - pogłaskał mnie w ramieniu. 

- Wiem. 

Jesse położył się obok mnie. Leżeliśmy w ciszy, a po kilkunastu minutach nos przestał mnie boleć. Odwróciłam się do Jesse'a. Chciałam się go o coś zapytać, ale bałam się odpowiedzi.

- Jesse? Czy ty... będziesz chciał czegoś w zamian za uratowanie mnie? - chłopak podniósł wzrok i spojrzał na moją twarz. 

- A jesteś dziewicą? 

- Tak... - odpowiedziałam. Chłopak popatrzył na mnie i po kilku sekundach odpowiedział:

- To poczekaj na tego jedynego. 

Zasnęliśmy.



---------------------------------------

Tak. Prawie 900 słów

Myślałam, czy nie podzielić tego na dwie części, ale raczej nie

Miałam strasznie dużo weny

Gwiazdkujcie, Komentujcie, chcę się dowiedzieć co sądzicie o moim Sweater Weather

                                                                Małgosia, 

                                                                 xoxo           

Sweater WeatherWhere stories live. Discover now