Rozdział 28

78 11 1
                                    

Cofnęłam się do Jesse'a. Stał na betonie, a oczy miał rozbiegane. Jego usta ściśnięte były w cienką, prostą linię. Rozglądał się gorączkowo próbując znaleźć przyczynę hałasu. Po chwili jego wzrok zatrzymał się na punkcie pomiędzy dwoma krzakami na przeciwległej stronie ulicy. Wytężyłam wzrok i ujrzałam postać o męskiej posturze. Ubrany był na czarno, a w prawej dłoni trzymał coś błyszczącego. Automatycznie przysunęłam się do Jesse'a, a ten ścisnął mnie w talii trzymając mnie ściśle obok jego ciała. Tajemnicza postać wolnym krokiem zaczęła się do nas zbliżać. Chłopak odsunął mnie za siebie, a sam czekał aż obcy mężczyzna się do nas zbliży. Gdy był on jedynie kilkanaście metrów od nas Jesse krzyknął:

- Co tu robisz, kim jesteś? Nie można tak po prostu strzelać w środku nocy. - jego głos był napięty i pełen podejrzliwości. Wyjrzałam zza jego ramienia na człowieka stojącego na przeciwko nas. Był wysoki i umięśniony, ubrany w czarne jeansy, koszulkę i buty sportowe. Pistolet trzymał skierowany w dół, dzierżąc go w opuszczonej ręce.

- Naprawdę nie wiesz? - zaśmiał się mężczyzna. Uśmiech na jego twarzy był kpiący i arogancki. Jego oczy błyszczały w świetle latarń, ale były puste i pozbawione uczuć, przerażały mnie. Jesse zesztywniał, a jego pięści zacisnęły się. 

- Mason? Byłem pewien, że po ostatnim razie wszystko sobie świetnie wyjaśniliśmy. Musisz być jeszcze głupszy niż myślałem, skoro zaczynasz ze mną kolejny raz. - mój chłopak zaśmiał się, jednak nie był to jego śmiech. Pusty, groźny i sarkastyczny. 

- Dobrze wiesz, że ja się nie poddaję. A tym bardziej nie przegram z tobą. Ostatnim razem byłem słaby, ale to się więcej nie powtórzy. - zastrzegł Mason.

- Słaby czy nie, i tak powinieneś zająć się czymś pożytecznym i zrozumieć, że jesteś porażką. Mógłbyś już sobie pójść, zamiast grozić mi tą małą zabawką. - skinął głową w kierunku broni. 

- Jesteś w błędzie, Jesse. Nie chcę przegrać, a już na pewno nie z tobą. Jestem zbyt dumny. - przez chwilę panowała cisza, mężczyźni mierzyli się nawzajem wzrokiem. Potem Mason spojrzał na mnie. Uśmiechnął się pod nosem. - A cóż to za dama za tobą stoi? Kolejna dupa? - zarechotał kpiąco mierząc mnie wzrokiem. 

- Od niej się odpieprz. Nie jest w nic zamieszana. - odparł Jesse lodowatym głosem.

- Och, ależ jest. W końcu to twoja dziewczyna, co malutka? - odpowiedział mu, przyglądając się mnie. 

- Bardzo miło się z tobą rozmawiało, ale my musimy już iść. - Jesse chciał odprowadzić mnie do domu, ale mężczyzna podbiegł do niego i ścisnął jego rękę. Chłopak chciał się wyrwać, jednak jego przeciwnik był silniejszy. Mason podniósł rękę z bronią i strzelił, chybiając od ramienia mojego chłopaka o jedynie kilka centymetrów. Jesse zamachnął się i uderzył pięścią w twarz Masona, rozległo się chrupnięcie. Dzięki temu mój chłopak został uwolniony z uścisku, a potem dobił przeciwnika kopnięciem w brzuch. Krzyknął na mnie bym wsiadła do samochodu, co zrobiłam bez gadania. Jesse dołączył do mnie parę sekund później i odjechał. Za nami posypały się kule. Przejeżdżaliśmy przez zakręt, gdy jedna z nich trafiła w przednią szybę po mojej stronie. Małe odłamki szkła posypały się po mojej twarzy. Cała twarz zaczęła mnie piec, poczułam stróżki krwi spływające z niektórych miejsc na niej, ale nie przejmowałam się tym. Po kilku minutach jazdy strzały ucichły, a telefon Jesse'a zadzwonił.

- Halo? - warknął.

- Jesse? - usłyszałam spanikowany głos Zacha. - Boże, jak dobrze, że żyjesz. Gavin zaatakował mnie, Brandona i Dakotę, gdy byliśmy w klubie. Nic poważnego nam się nie stało, ale co z tobą? Jesteś z Devon? 

- Tak, wszystko w porządku. Właśnie jedziemy do studia. 

- Jasne, my już tu na was czekamy. Pośpieszcie się, okay?

- Już do was pędzimy. 




---------------------------------------------

Miłego dnia ;) 

 Komentarze, gwiazdki mile widziane ;P 

                                                                  

                                                              Małgosia, xoxo

Sweater WeatherWhere stories live. Discover now