Rozdział 12: Ten moment, gdy wszystko jest jasne

Start from the beginning
                                    

- Trudno, nie da rady.

- On zabił Ennisa i sądzisz, iż ciebie oszczędzi? - Aiden nie mógł uwierzyć w moją spokojną odpowiedź.

- Ja wiem więcej od niego, to ja mu zagrażam, ponieważ jestem Prawdziwą Alfą - oczy na chwilę zaświeciły mi się na czerwono. - Jak zmienicie zdanie, co do aktualnego przywódcy, macie mój numer...a, no i znacie zapach.

Ominęłam ich, idąc pod kolejną salę od matematyki, ugh...

~~~~~~

Jakim cudem, ja jeszcze tu wytrzymuję. Dobra, mówiłam napoczątku, że fajnie będzie chodzić do liceum bla bla bla... Odwołuje! Mam dosyć. Przechodziłam obok szatni, skąd akurat usłyszałam krzyki oraz wycie. Wyczułam dwóch wilkołaków, odrazu rozpoznałam ich zapachy.

- Cholera - mruknęłam do siebie i weszłam do pomieszczenia.

Zauważyłam, jak Aiden stał nad Corą, przy której klęczała Lydia. Ręce trzymał w górze i miał wykonać ruch, ale znalazłam się między wilkołakami. Nagle pojawili się Stiles, Scott i Ethan. Ostatnia dwójka przetrzymała Alfę. Patrzył na mnie swymi wilczymi oczami, a jego klatka piersiowa ze złości unosiła się bardzo szybko.

- Co ty robisz?! - warknął do brata Ethan. - Nie masz prawa Derekowi i jej zrobić krzywdy!

- To ona się na mnie rzuciła! - oddech bliźniaka wracał do normy.

- Nieusprawiedliwia cię to. Kali dała mu czas do następnej pełni.

Co ta suka znowu kombinuje?!

Ethan zabrał z tamtąd brata. Lydia i ja pomogłyśmy wstać Corze. Zaprowadziłyśmy ją do umywalki, aby oczyściła ranę. Oparłam się o kafelki i przyglądałam pozostałej czwórce. Siostra zaczęła się z nimi kłócić. Nie miałam głosu w tej sprawie, chodź sądziłam, że postąpiła głupio. Potem opuściła szatnię, a za nią udał się Stiles.

~~~~~~~

- Scott, jeśli mnie nie puścisz, popsuję ci ten piękny ryjek! - syknęłam do chłopaka, który ciągnął mnie w stronę sali, gdzie miał odbyć się dzisiejszy rechital.

Czekoladowoki przystanął na chwilę i posłał mi szeroki uśmiech.

- Co?

- Powiedziałaś, że mam piękny ryjek.

- McCall, lepiej już tam wchodźmy, bo naprawdę dotrzymam słowa - nie czekając pchnęłam drzwi i weszłam, a za mną Alfa.

Miejsce wypełnione było już ludźmi po same brzegi. Dostrzegłam Ethana, który poprawiał krawat Danny'emu, a także Marin, która przy każdym omijaniu się na korytarzu, patrzyła się na mnie badawczo. Przez moją głowę przelatywały różne pomysły, kto może być następny. Po tym, jak Martin znalazła dzisiaj informacje związane z kolejnym zaginionym nauczycielem, jestem jeszcze bardziej czujna. zwróciłam się głową w lewą stronę, gdzie stała wcześniej wspomniana dziewczyna.

- Myślałem, że zostaniesz w domu - odezwał się pierwszy Scott.

- Nie mogłam - czułam, że bała się ciągu dalszego wydarzeń. - Nie wiem, dlaczego to ja, ciągle znajduję ciała. Może, jeśli przestanę z tym walczyć, uda mi się je znaleźć przed tym, co ma się zdarzyć. Musisz coś z tym zrobić.

- Daj mi czas - odparł, - a przysięgam, że coś z tym zrobię, na Boga.

Mój telefon zaczął wibrować, więc wyciągnełam go i spojrzałam na ekran.

Derek: Clare... Z Corą jest bardzo źle...

Moje serce biło coraz szybciej. Uniosłam wzrok na Scotta, który najwidoczniej był strasznie zmartwiony.

Clare: Jestem tu potrzebna... Bądź przy niej. Po wszystkim przyjdę do was.

W tym momencie zaczęli grać. Rozbrzmiała przerażająca muzyka. Rozglądałam się wszędzie. Ciśnienie było coraz wyższe. Niespodziewanie do sali weszli Isaac, Allison i Chris Argent. Ponownie się rozejrzałam. Obok mnie nie było już truskawkowowłosej.

- Scott... - chłopak przeniósł swój wzrok ponownie na mnie. - Nie ma Lydii...

W pomieszczeniu, jak burza, pojawił się Stiles. Z wilkołakiem podążyliśmy do wyjścia, co poczynił także Stilinski. Gdy znaleźliśmy się na dworze, chłopaki wołali przyjaciółkę po imieniu.

Panikując analizowałam każde drzewo oraz każdy krzak. Po chwili do moich uszu doszedł przeraźliwy pisk. Wiedząc, z której strony on dobiega, biegłam tam najszybciej, jak potrafiłam.

Miałam jednak przeczucia, co do tej Jennifer Blake. Teraz byłam pewna, że ona za tym stoi. Ona jest Darach. Ojciec Stiles'a z nożem w pierwsi...Lydia przywiązana do krzesła.

Przemieniona wtargnęłam do klasy, a za mną Scott. Oboje rzuciliśmy się na kobietę. Udało jej się ominać nasz każdy cios wymierzony w jej kierunku. Pchnęła McCalla na krzesła. Ja dostałam po twarzy i upadłam tuż przy biurku. W wejściu ukazał się stół, lecz druid zatrzasnął przed nim drzwi stołem. Darach szedł w prost na leżącego między ławkami szeryfa, który wyciągnął w jej kierunku pistolet.

- Kilka lat temu znaleźliśmy w lecie kobietę, której ciało i twarz było pociete na kawałki - opowiedział pan Stilinski - To byłaś ty, prawda?

- Może powinnam zacząć od filozofów? - odrzekła pytaniem, uśmiechnęła się złowieszczo.

Pocisk został wystrzelony w jej nogę, ale rana natychmiast się zrosła. Podeszła do niego i chwyciła za znajdujący przedmiot w mężczyźnie i razem z nim pociągnęła go do góry. Próbowałam się podnieść, ale zakręciło mi się w głowie. Tracąc przytomność, powieki same mi opadły, a moja głowa osunęła się na zimną podłogę.

1154 słów

Wybiło ponad 500 wyś i 100 gwiazdek! Dziękuję! ❤❤

1: All over again//Teen Wolf [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now