Rozdział 4: Pełnia księżyca jest niebezpieczna

4.2K 186 11
                                    

- Świetnie - westchnęłam. - Musicie ich szybko złapać, życzę powodzenia.

Miałam zamiar się wycofać, ale poczułam czyjąś rękę na ramieniu.

- Nie. Dotykaj. Mnie - warknęłam do czekoladowookiego.

- Pomóż nam - nadal nie zdjął ręki. - Im nas więcej...

- Nie mogę. To nie znaczy, że jak wam nie zrobię krzywdy, to będę łamała wszystkie zasady mojej watahy - wyrwałam się z uścisku Scotta. - Tu wam nie pomogę.

Odeszłam. Nagle szarpnięto mną, aż uderzyłam w ścianę. Przede mną pojawił się Derek z czerwoni oczami i z zębiskami na wierzchu. Warknęłam na niego, a on mi zawtórował.

- Clare - wypowiedział moje imię z bardzo wyczuwalnym chłodem - potrzebujemy cię. Zrób to dla Cory, nie dla nas.

- Zgoda, ale w zamian, któreś z was, odrabia za mnie matmę - Derek i Mccall spojrzeli na dziewczynę.

- Oki - uśmiechnęła się niewinnie.

- Allison Argent.

- Clare Namestake.

Dziewczyna patrzyła na mnie, jak jakiś cud. Po chwili się otrząsnęła. Miałam wrażenie, iż kojarzę to nazwisko, jednak bezskutków.

- Nie ma czasu do stracenia, ruszamy! - rozkazał Alfa.

~~~~~~

Rozdzieliliśmy się. Ja poszłam ze Scottem. Allison wróciła do domu, aby nie narobić podejrzeń. Z Derekiem był Isaac.

- Wyczułam betę - oznajmiłam chłopakowi.

- Jak ty odróżniasz, nie po oczach, Alfę od bety?

- Mówiłam ci, dar.

- Ale jak go otrzymałaś? - dopytywał dalej. - Większość z nas ma wyostrzony słuch, wzrok i węch, ale nie aż tak.

- Ehh...jesteś strasznie dociekliwy. Po prostu otrzymałam ją przy ugryzieniu przez wilkołaka.

- Kto cię zmienił?

- Nie chcę o tym mówić - warknęłam. - Jesteśmy bliżej...niee...

Zatrzymałam się. Słyszałam na raz kilka dzwięków. Scott coś do mnie mówił, ale było to bardzo nie zrozumiałe. Oczy mi się zaświeciły.

- On...Tam są dzieci! - wrzasnęłam i biegłam znowu przed siebie.

Doszłam do małego lasku przy rodzinnym domu. Zauważyłam go. Wilkołak stał przed małą szopą.

- Dzieci są w środku - powiedziałam, będąc pewna, że McCall jest obok mnie. - Odwrócę jego uwagę, a ty zabierz maluchy.

Chłopak jedynie kiwnął głową i zniknął mi z pola widzenia. Wyczuwałam strach dwójki dzieci. Zaczęłam się zastanawiać, co może go od nich odciągnąć. Koło mnie leżał niewielki kamyk. Wzięłam go do ręki, następnie rzucając nim w Boyda. Na lekkie uderzenie jęknął. Rozglądał się, ale mnie nie widział. Odszedł trochę od szopy, więc Scott mógł działać. Gdy wściekły wilkołak nie znalazł nikogo, kto mógł w niego rzucić, wrócił do szopy. Podniósł ją, jednak dzieci już nie było. Zrezygnowany wybiegł z podwórka. Podbiegłam do Scotta, z którym byli dziewczynka i chłopczyk. Zadzwonił do Dereka, a ja uspokajałam dzieci. Cora i Boyd zmierzali do lasu.

- Odstawmy je pod dom i ruszajmy - zaproponowałam.

Brunet tylko się uśmiechnął. Po całej tej sytuacji ruszyliśmy ponownie za wilkołakami. Biegnąc na kogoś wpadłam. Razem upadliśmy na ziemię i się przeturlaliśmy kawałek. Kiedy otworzyłam oczy, ukazał mi się Isaac.

1: All over again//Teen Wolf [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now