Rozdział 5: Czas jest ważny dla każdego zabójcy

3.7K 168 15
                                    

Od ostatniej pełni nie widziałam Cory. Zapewne ukrywa się u Dereka w jego lofcie. Boyd natomiast wrócił do szkoły. Zaczęło się coś jeszcze dziać, ktoś zabijał niewinnych ludzi. Chciałam się dowiedzieć więcej o tym, dlatego sama wybrałam się do druida. Ostatnio robię wszystko sama. Aiden umawia się z tą rudą, która, jak się dowiedziałam, nazywa się Lydia Martin. Natomiast Ethan spędza czas z jakimś kolesiem z drużyny lacross. Nie wyjawili mi swojego zadania od Deucaliona, ale przeczuwałam, iż ma to związek z ich sympatiami, mniejsza o to. Znalazłam się wreszcie przed budynkiem. Weszłam do przedpokoju.

- Hej, Deaton! - krzyknęłam na weterynarza, a kto się pojawił...Scott.

- Hej, Clare - dostał ponownego szoku na mój widok.

- Hej...jest twój szef?

- Bada akurat psa...

- Świetnie.

Przeszłam obok niego i weszłam do pokoju, gdzie był Deaton i jakiś koleś z psem. Uśmiechnęłam się szeroko. Deaton to jedna z niewielu osób, które lubię, a zwłaszcza szanuję. On też ucieszył się na mój widok, co mogłam łatwo stwierdzić po uśmiechu na twarzy. Przyjeżdżał do nas, do naszego stada kryjówki jeszcze kilka lat temu. Zazwyczaj przyjeżdżał Marin, która jest jego młodszą siostrą.

Stanęłam z boku i przyglądałam się jego i Scotta poczynaniom. Po pół godzinie skończyli. Brunet poszedł wynieść śmieci, więc miałam chwilę na rozmowę z druidem.

- Ostatnio widziałem Cię rok temu - zaczął.

- Wiem wiem, stęskniłeś się - odparłam.

- Przyszłaś z jakiegoś powodu, prawda?

- Dokładnie, chodzi mi o te ostatnie trzy zabójstwa.

Podczas rozmowy, przy okazji rozglądałam się po pomieszczeniu. Klinika była naprawdę idealnie przygotowana. Też mogłabym się tu ukrywać.

- Trudna sprawa- odparł. - Lepiej, jak zapytasz go.

Alan wskazał mi na stojącego za mną McCalla. Zdziwiło mnie to, bardzo, a ten tylko się uśmiechnął.

- Chodź ze mną - powiedział do mnie brunet.

- Mam iść z tobą? - prychnęłam. - Zapomniałeś, że nie jestem z wami? - zbliżyłam się do niego. - W każdej chwili mogę cię zabić.

- Oki, uznałem, że możemy pogadać u mnie, bo mama będzie się martwić - wytłumaczył się.

- I co ja mam zrobić? - spojrzałam na Deatona. - Uledz becie bez Alfy? Zgoda.

~~~~~~

- Mamo! Jestem!

Brunet krzyknął, kiedy weszliśmy do domu. Urządzone było bardzo miło. Każdy kolor znajdujący się tam, uspokajał.

- Wreszcie jesteś...o, przyprowadziłeś koleżankę - kobieta miło się uśmiechnęła, podobnie jak jej syn.

- Dobry wieczór - przywitałam się.

- Dobry wieczór - w jej głosie było wyczuwalne ciepło. - Chcecie coś do jedzenia?

- Nie, będziemy na górze - odparł chłopak i poszliśmy do jego pokoju.

Nigdy tak naprawdę nie widziałam pokoju zwykłego nastolatka. No dobra, prawie zwykłego. Pamiętam trochę jedynie mój dziecieńcy pokoik, który dzieliłam z Jackie'm.

- Nie przeszkadza ci, że zaprosiłem Stiles'a? - poinformował mnie. - Wie więcej niż ja.

- Czemu nie, skoro i tak złamałam z kilkanaście zasad mojego stada - odpowiedziałam sarkastycznie, na co jedynie wywrócił oczami.

Między nami zapadła cisza. Przyglądał mi się ze skupieniem. Już otwierał usta, by coś powiedzieć.

- Nie - nie dałam mu dojść do słowa.

- Nic nie powiedziałem - zaśmiał się.

- Chciałeś mnie spytać, kto mnie przemienił, więc odpowiedź brzmi nie: Nie powiem ci.

Akurat w wejściu pojawił się Stilinski z paczką popcornu i dwiema płytami, chyba Star Wars. Zdezorientowany raz patrzył na mnie, a raz na Scotta.

- Powiedziałeś, że będziemy oglądać film! - powiedział z żalem syn szeryfa.

- Gdybym powiedział, że ona chce pogadać, nie przyszedłbyś - wilkołak próbował się bronić.

- Ja się jej boję.

- Nie tylko ty - odezwałam się.

W tym momencie drzwi ponownie się otworzyły, a w nich pojawił się Isaac. Posłał mi swój, jak zdążyłam dostrzec, uwodzicielski uśmieszek.

- Możemy w końcu przejść do rzeczy? - spytałam obojętnie. - Muszę wrócić przed północą.

- Co chcesz wiedzieć? - dopytywał Lahey.

- Zabójstwa: wszystko o nich - tu mój wzrok przeszedł na Stiles'a.

- No wreszcie ktoś, kto mnie wysłucha! - naprawdę się ucieszył z tej wiadomości.

- Mów, co wiesz - zachęciłam.

No i zaczął. Ględził o jakimś schemacie. Coś tam o ofiarach, którymi były dziewice. Ten plan miał prowadzić do jakiegoś skomplikowanego rytuału. Z każdą chwilą, interesowało mnie to coraz bardziej. Mówił, że ofiar będzie jeszcze więcej. Żałował, że nie jesteśmy u niego, gdyż pokazałby nam wszystkie jego notatki. Tyle informacji mi wystarczy.

- To...oglądamy? - zapytał na koniec Stiles.

- Ja idę, bliźniaki znowu będą mnie wypytywać - wstałam z krzesła, na którym siedziałam i wyszłam z pokoju.

~~~~~~

Co się okazało, jak wróciłam? Deucalion urządził spotkanie. W skarbcu stali wszyscy i najwidoczniej czekali na mnie.

- Gdzie byłaś? - spytał lider.

- Te pytanie zadano mi z trzy razy wciągu dwóch tygodni - olałam go.

Kali patrzyła na mnie z miną zdenerwowanej matki. Jej problem, nie jest nią. Stanęłam pomiędzy Aidenem a Ethanem.

- Jak jesteśmy wszyscy, zacznę - odezwał się ponownie ślepy. - Derek dalej się ukrywa z jego siostrą, a poszukiwania nie są pomyślne. Nie będę ciebie, Clare, prosić o wywąszenie go, masz inne zadanie. Ze Scottem sprawa idzie ci lepiej niż nam?

- Przyznam, że wyśmienicie - na moje usta wkroczył ten pełen zadowolenia uśmiech.

- Bardzo dobrze. Bliźniaki i Kali co z tą dziewczyną, Breaden?

- Nie zagraża nam - odparła kobieta. - Unieszkodliwiliśmy ją w szkole już pierwszego dnia.

Pierwsze słysze. Miałam ochotę chłopakom konkretnie przywalić, ale się powstrzymałam.

- Musimy się pośpieszyć, Scott i Hale są nam potrzebni - drążył dalej mężczyzna. Po co mu Scott? - Pamiętajcie o jednym. Nie zgodzą się, macie zabić ich wszystkich, bezwyjątku.

Poczułam, jakby to miało oznaczać również mnie.

843 słów

Hej! Mam bardzo dobry humor, dlatego wstawiam teraz 😉 i jeszcze jedno: AnnNoir ty jedzą masz się do mnie odezwać! 😉😘😘😘

1: All over again//Teen Wolf [ZAKOŃCZONA]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora