Rozdział 6: Jak to los, jest on brutalny

3.5K 167 10
                                    

Kolejne dni były dosyć...mocno emocjonalne. Zwłaszcza dla bliźniaków i Isaaca, któremu uprzykrzali życie. Nie mogłam ich powstrzymać, a szczerze mnie to bawiło, dopóki nie posunęli się za daleko.

Lekcja z profesorem Harris'em. Zapowiadało się zwyczajnie, czyli nudno. Jak zwykle na tej lekcji, usiadłam przed Lahey'em, a sprawej strony miałam McCall'a. Oboje mnie mierzyli wzrokiem, co z czasem zrobiło się strasznie dziwne. Cóż, taki urok osobisty. Allison natomiast patrzyła na nich zaciekawiona. Przygotowałam się do notowania. Wreszcie do sali wszedł nauczyciel. Nagle Isaac podniósł rękę do góry i poprosił o wyjście do toalety. Może to normalna rzecz, ale Scott też po nim się spytał. Pozwolono tylko blondynowi. Chłopak spojrzał na Argent. Po wyjściu niebieskookiego zaczęliśmy wszyscy słyszeć jakieś ciche odgłosy. Nasłuchiwałam się wszystkiemu za ścianą. Trzy bijące serca, jedno bardziej. Niespodziewanie usłyszeliśmy coś obijającego się o szafki szkolne. Cała klasa podniosła się z siedzeń i ruszyła do wyjścia. Naszym oczom ukazał się zakrwawiony jeden z bliźniaków i stojący nad nim Isaaca. Dorosły się bardzo zdenerwował, ale mojego gniewu na chłopaków chyba nikt nie pobije. Jeśli to ma jakiś związek z Deucalionem, to im odpuszczę wydziobanie gałek ocznych, a jak nie, nie tylko oczu nie będą mieli.

Szczerze, to nie było najgorsze. Podczas kolejnej lekcji, z niejaką Jennifer Blake, Aiden wybiegł z klasy. Widziałam chytry uśmiech na twarzy Scotta. Serce Allison biło mocniej, chyba z ekscytacji. Dobrze wiedziałam, że się mszczą. Po chwili po szkole rozniósł się dźwięk silnika.

- Cholera - szepnęłam do siebie.

Nauczycielka opuściła klasę, a my razem z nią. Jaki mi się piekny obraz pokazał? Mój koleżka jadący na swoim motorze po SZKOLNYM KORYTARZU. Od tego widoku, ręce mi opadały. Miałam ochotę go zabić, za to, że się nabrał. Natomiast druga część mnie, chciała się śmiać z jego głupoty. Niestety, za ten wybryk zawiesili go. Ethan o mało nie dostał furii, jednak się powstrzymał i nie rzucił na sprawców kary jego brata.

~~~~~~

Wściekła ostatni raz zatrzasnęłam szafkę. Do kryjówki muszę wracać sama, ponieważ Aiden już tam był zawieszony, a Ethan umówił się z tym chłopakiem, Danny'm. Coraz mniej czasu z kimkolwiek spędzałam. Kali nie miała czasu na rozmowy, ponieważ wychodziła ciągle na jakieś misje lub śledziła Dereka. Mojego braciszka od dłuższego czasu nie widziałam.

Ruszyłam do mojej kochanej maszyny, kiedy zostałam złapana za koszulkę. Odwróciłam się i pokazałam kły. Okazało się, że to Lydia i Allison, a zobaczywszy moje zębiska, cofnęły się o krok.

- Sorka, lepiej tak nie róbice, nie jestem przyzwyczajona.

- Oki... - rudowłosa była lekko przestraszona. - Mamy propozycję.

- To znaczy?

- Może chciałabyś przyjść do mnie z Lydią i byśmy razem się pouczyły - zapytała Argent.

- Pytacie mnie, bo...?

- Jesteś siostrą Dereka, - mówiła dalej brunetka - my się z nim przyjaźnimy i chciałyśmy cię lepiej poznać.

- Nawet, jeśli masz zamiar nas zabić, a brata przekonać na waszą stronę - dopowiedziała Martin.

Zastanowiłam się chwilę. Wyglądają na inteligentne. Może to jakiś plan McCall'a? Coś mi się wydaje, że mają jakiś inny zamiar, ale się nie dowiem, jak z nimi nie pójdę.

- Dobrze - zgodziłam się. Uruchomiłam motor, przez co silnik zawarczał. - Spotkamy się na miejscu.

~~~~~~

Pokój Allison różnił się od tego Scotta. Dominowały w nim jasne kolory. Lydia przeczuwała, że pierwszy raz jestem w podobnym miejscu jak to.

Miałam dziwne odczucia, co do rudowłosej. Nie wydawała mi się zwyczajną osobą jak Stiles. Nie umiałam określić, kto jakim jest stworzeniem, ale jestem pewna, że ona jest którymś z nich. Moje myśli krążyły wokół tej dziewczyny i jej zdolności oraz nie mogłam się skupić na matmie. Skończyłyśmy angielski, historię i biologię, a został ten okropny przedmiot. Obie próbowały mi z nim pomóc. Ja się tylko denerwowałam, pokazując moje pazury.

- Zaraz podrę ten podręcznik - warknęłam i prawie nim rzuciłam, gdyby Lydia nie zabrałaby mi go z ręki.

- Spokojnie, w końcu zrozumiesz - otworzyła książkę na 23 stronie i wskazała na krótką notatkę. - Przeczytaj to, a zapewniam ogarnięcie przynajmniej części.

- O jaką część ci chodzi?

- Ooo...po prostu część - uśmiechnęła się pokrzepiająco.

Niespodziewanie telefon Allison zaczął wibrować, przyszła do niej wiadomość. Czytając ją, wyglądała na przerażoną. Spojrzała na nas, a jej wzrok zatrzymał się dłużej na mnie.

- Scott z Isaaciem udali się do banku porozmawiać z Deucalionem... Derek i inni poszli za nimi...

- Co za idioci! - krzyknęłam. - On ich zabije!

- Jedźcie tam - oznajmiła Lydia.

Złapałam moją kurtkę i ją zarzuciłam na siebie. Dziewczyna natomiast chwyciła swój łuk. Wychodząc nie dostrzegłam pana Argenta, czyli on też tam będzie. Pojechałyśmy autem brunetki.

~~~~~~~

Do banku droga była długa. Nie wiem, ile złamałyśmy zakazów prędkości i przejechałyśmy na czerwonym świetle. Dotarłyśmy tam po piętnastu minutach. Odgłosy walki można było usłyszeć nawet na zewnątrz. Czym prędzej weszłyśmy do środka. Pole walki nie wyglądało dobrze. Allison wystrzeliła raz z łuku w jednego z naszych wilkołaków. Chciałam się rzucić, aby wspierać moich, ale zanim zrobiłam jakikolwiek krok, nie było w czym pomagać. Boyd i Scott leżeli na ziemi ranni. Isaaca oraz bliźniaków nie mogłam złapać wzrokiem. Gdzieś mignęła mi Cora. Kali stała obok Deucaliona. Wszystkich uwagę przykuła szarpanina między Derekiem a Ennisem. Stali na krawędzi i najwidoczniej tego nie dostrzegali. Nagle McCall ostatnimi siłami się podniósł. Podbiegł do obu Alf. Ugryzł Ennisa i ten stracił równowagę. On i Derek spadli...

- Niee!!! - krzyknęłam z żalem. Pewnie upadłabym, gdyby córka Argenta nie złapała mnie.

Po całym budynku rozniósł się krzyk Kali. Nie słyszałam w nim złości, tylko samą głęboką rozpacz.

Nie mogę znowu stracić brata. Nie teraz, kiedy go i Corę odnalazłam. Nie znowu! Wyrwałam się z uścisku dziewczyny i podbiegłam do urwiska. Każdemu pewnie płynęłyby łzy, ale nie mi. Moje ledwo zszyte serce ponownie zostało rozerwane.

- Czemu...? Czemu ty? - szeptałam.

Niby powinnam przejmować się Ennisem, jednak on nie był i nie będzie moją rodziną, którą byli Hale' owie. Moje lodowate serce, nie czułe na ból innych, właśnie się stopiło tracąc ponownie ważną osobę.

948 słów

Zastanawiam się czy wgl komuś to opowiadanie się podoba :/
Wiecie, nie będę biła za komentarze,  jakiekolwiek ^^
Może uda mi się wstawić jeszcze jeden rozdział dzisiaj.😉

Na razie pa!

1: All over again//Teen Wolf [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now