Tak naprawdę nie zapomniałam o urodzinach Justina i mam dla niego dwie niespodzianki .Anabell ma mi pomóc i popilnuje dzieci kiedy ja zabiorę gdzieś jubilata ,ale on coś kombinuje więc trzeba chyba udawać ,że na śmierć zapomniałam o jego święcie.Czekam w salonie kiedy to on i dzieci mają wrócić .
-Jesteśmy!-krzyknął Bieber
-Mama!-dzieci do mnie podbiegły i mnie przytuliły
-A ty nie chcesz się przytulić?-zapytałam na co Justin się uśmiechnął
-Chce,ale mamy gdzieś jechać -powiedział
-Gdzieś czyli?-pytam
-Tatuś chce porwać mamę cioci Anabell!-krzyknęła dziewczynka
-Tatuś nie porwie mamy -mówi do niej
-Ja chce tylko gdzieś mamę zabrać,ale za chwilę wrócimy dobrze ?-zapytał się jej
-Ale ona nigdzie nie pojedzie ?
-Nie skarbie mama zostaje z nami -mówi Justin
-Chodź do mnie -powiedziałam do Anastazji-Tatuś dziś oszalał ,ale wynika to z tego,że ma więcej latek niż przedtem,ale to nic więc się nie przejmuj dobrze?Zostaje dziś z ciocią Anabell może być
-Może-mówi i się uśmiecha,a później zniknęła z mojego pola widzenia
-Idę im dać obiad,a wy już lepiej idźcie stąd -powiedziała Anabell
-To dokąd jedziemy ?
-Gdzieś-odpowiedział i chytrze się uśmiechnął
-Ale później będę gdzieś musiała jechać więc pojedziemy tam ?-pytam chociaż to jest kłamstwo
-No dobrze
Wyszliśmy z domu i udaliśmy się do samochodu Justina.On zawsze jest szczęśliwy gdy może jeździć sportowymi autami ma na ich punkcie obsesję ,ale jak jadą z nami dzieci jedziemy normalnym i wtedy Jus jest zły .Jechaliśmy jakieś 20 minut i dotarliśmy na miejsce,było to jakieś chyba wzgórze ,ale nie jestem pewna .
-Idziemy-mówi i otworzył mi drzwi samochodu-Zawiąże Ci oczy ,dobrze ?
-Yyy dobrze -niechętnie się zgodziłam
-Spokojnie poprowadzę Cię
-Ale jak upadnę to Cie zabije i nie obchodzi mnie to czy masz dziś urodziny czy nie !-zagroziłam mu
-Ok
-Daleko jeszcze?-zapytałam bo szliśmy jakieś pięć minut może więcej
-Nie bo już tak właściwie dotarliśmy-powiedział i zdjął mi chustę z oczu,a ja zaniemówiłam
-Jak tu pięknie -mówię i rozglądam się dookoła gdy odwracam się do Justina on klęczy w jednej ręce trzyma pudełko z pierścionkiem ,a w drugiej kwiatki-Zwariowałeś?
-Nie ,ale chyba tak bo Cię strasznie kocham i ...-zaczyna mówić-Dużo przeszliśmy i papierkowo to wciąż jesteśmy małżeństwem ,ale tak dla nas to jesteśmy tylko parą.Wiem,że musimy dbać o nas o to aby nie ukrywaliśmy czegoś strasznego przed sobą.Ale chce spędzić resztę życia z tobą bo Cię kocham i nigdy nie przestanę .Czy uczynisz mi ten zaszczyt i po raz drugi wyjdziesz za mnie?
-Justin jezuu TAK!-krzyknęłam ,a on mi dał drugi śliczny pierścionek jaki od niego dostałam,stary pierścionek mam dalej schowany ,ale ten też jest piękny
-Tak bardzo Cię kocham-szepczę mi do ucha
-Ja ciebie też-mówię-Ale jest coś
-Co takiego?-pyta
-Ale chyba nie będziesz zadowolony
-Od kiedy mam ciebie zawsze jestem zadowolony nawet gdy tego po mnie nie widać-tłumaczy
-Jestem w ciąży
YOU ARE READING
Nieznany/J.B
FanfictionNieznany-Scoot gdzie ty do cholery jesteś? Ja-???? Ja-Po pierwsze znamy się?Po drugie kto to Scoot? Nieznany-Bardzo śmieszne!Chodź tu bo zaraz ci przywalę Ja-Koleś weź się odwal... #6 miejsce w fanfiction 11.03.17