- Rozkuj go.- oznajmił Thompson a gościu, który cały czas znajdował się za moimi plecami odpiął moje ręce, przez co od razu potarłem nadgarstki.
- Zaraz dostaniesz swoje ubrania. Ubierzesz się i odbierzesz swoje rzeczy przy wyjściu. To tyle. Do zobaczenia, Bieber.- podniósł się gwałtownie z krzesła i wyszedł trzaskają drzwiami.
Zaśmiałem się i oparłem łokcie o stół, czekając na moje ubrania, które po kilku minutach przyniósł Garson. Rzucił je na stół i również wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
- Co wy wszyscy tacy podenerwowani?- zapytałem, zwracając się do kolesia, który stał za mną, lecz po chwili i on się ulotnił.
Przebrałem się i wyszedłem na korytarz, kierując się w stronę wyjścia. Podszedłem do dużego biurka i nachyliłem się nad nim.
- Chce swoje rzeczy.- oznajmiłem, przez co starsza kobieta, zwróciła na mnie swoją uwagę.
- Imię i Nazwisko.
- Justin Bieber.- oznajmiłem ze zwycięskim uśmiechem, kiedy spojrzała na mnie krzywiąc się.
Poczekałem chwilę aż odzyskam swój telefon i zegarek, a następnie wyszedłem z budynku.
Uśmiechnąłem się na widok Ryan'a, Chaz'a i Luka, którzy na mnie czekali.
- Cześć, stary.- każdy z nich poklepał mnie po plecach, co odwzajemniłem.
- Gdzie Kathe?- zapytałem, ponieważ do cholery byłem pewny, że tutaj będzie i będę w końcu mógł przytulić moją, małą myszkę.
- W szkolę. Stara się opuszczać jak najmniej zajęć, żeby jej nie wywalili. Jeszcze nie wie, że Cię wypuścili. To trochę taka niespodzianka. – wzruszył ramionami Luke.
- W sumie, to może nawet lepiej. Wezmę prysznic i podwieziecie mnie pod szkołę.- poklepałem Ryan'a po plecach i wsiadłem do auta, na miejsce pasażera.
- Jesteś cholernym szczęściarzem.- oznajmił Chaz w drodze do domu.
Obróciłem głowę do tyłu i spojrzałem na niego mrużąc oczy.
- Co masz na myśli, stary?
- Chodzi mi o to, że nie mogłeś trafić lepiej poznając Kathe. Wszyscy przez te kilka dni obserwowaliśmy jak bardzo się przejmowała i jak bardzo starała się nie płakać, ale nie okłamujmy się - nie wychodziło jej. Ciągle powtarzała jak bardzo Cię kocha i jak bardzo chce Cię zobaczyć. Nie chciała nic jeść, przez co trochę zmizerniała, ale ostatnio Ryan'owi udało się w nią wmusić kawałek pizzy. Ta dziewczyna zdecydowanie, jest w stanie zrobić dla Ciebie dużo i myślę, że gdyby nie ona, prawdopodobnie nadal tkwił byś w pudle.
- Jaśniej.- wymamrotałem, wyjmując paczkę papierosów ze schowka.
- To ona wpadła na to, że za tym wszystkim może stać mój kochany braciszek.- odezwał się Ryan.
- Rogers drugi, pieprzony raz doniósł na mnie glinom?!- krzyknąłem, ściskając deskę rozdzielczą.
- Tak i doskonale wiem gdzie go teraz szukać.- oznajmił Butler i skręcił w uliczkę prowadzącą do naszego domu.
Wyjąłem jednego papierosa z paczki i opaliłem go zapalniczką.
- Przestrzelę mu łeb najlepszą możliwą kulą, upewniając się że przeleci na drugą stronę.- wysyczałem zaciągając się papierosem.
- Na razie to ty się zajmij Kathe.- wtrącił się Luke, przez co otrzymał ode mnie piorunujące spojrzenie.
- Nie musisz się o to martwić.- wypuściłem dym z płuc i uchyliłem lekko szybę.
YOU ARE READING
ONE LIFE | Justin Bieber ✔
FanfictionOsoby, do których najtrudniej się zbliżyć, okazują się najbardziej warte tego, żeby je poznać. KOREKTA OPOWIADANIA NIEBAWEM!
Rozdział 74: Zwariowałam.
Start from the beginning