Rozdział 47: Zrywamy się.

20.5K 928 69
                                    

Kathe POV’

Przez cały wtorek oraz połowę dzisiejszego dnia nie mogłam w żaden sposób skontaktować się z żadnych z chłopców.

Justin oraz Ryan od poniedziałku nie pojawiają się na zajęciach w szkole ani nie odbierają telefonów, co doprowadza mnie do szału.

Po minie mojej najlepszej przyjaciółki, mogłam zauważyć, że również była zdenerwowana, ponieważ jej sytuacja z Ryan’em nie różniła się w żaden sposób.

Podczas lunchu zamiast skierować się na stołówkę wybrałyśmy boisko szkolne, aby pooddychać świeżym powietrzem. Nie wiem jak Emilly, ale ja nie mogłabym niczego przełknąć, ponieważ mój żołądek wykonywał dziwne akrobacie oraz skurcze, przez które miałam wrażenie jakbym w każdej chwili miała zwymiotować.

Zajęłyśmy miejsce na jednej z wolnych ławek znajdującej się przed budynkiem szkoły, wpatrując się przez kilka minut w całkowitej ciszy w przestrzeń przed nami.

-Co robimy?- zapytała Em

- Nie mam pojęcia.- westchnęłam. -Myślałam aby jechać do nich i sprawdzić co się dzieje. –dodałam

-I chyba powinniśmy tak zrobić. Skoro nie mogą odebrać od nas telefonu, to same sprawdzimy co jest nie tak. - Emilly wstała gwałtownie i chwyciła swoją torbę.

-Teraz?- zapytałam podnosząc do góry brwi.

-Tak, teraz Kathe. Zrywamy się.- oznajmiła i chwyciła moją dłoń, ciągnąc mnie do góry.

W sumie i tak nie mogłabym skupić się na żadnej z lekcji, więc myślę że niestanie się nic poważnego jeśli opuścimy te dwie godziny.

Rozdzieliliśmy się na parkingu, każda w stronę swojego auta, a kilka minut później byliśmy już w drodze do domu Dragon Death.

Będąc na miejscu nie zaparkowaliśmy samochodów na podjeździe, lecz przed nim w razie gdyby w domu nie było żadnego z domowników i wjeżdżając na ich posesje włączyłybyśmy jakieś zabezpieczenia. Wysiadłam z auta, zatrzasnęłam za sobą drzwi i obeszłam samochód przyjaciółki aby stanąć obok niej.

- Wiesz, że nawet jeśli postawimy jedną nogę na ich trawniku, dostaną powiadomienia na telefony?- zapytałam oblizując usta.

-Może to i dobrze, może tym sposobem ściągniemy ich tutaj, aby wyjaśnili co do cholery się dzieje.

Kiwnęłam głową i ruszyłam pewnym krokiem w kierunku drzwi frontowych. Poczekałam aż przyjaciółka dołączy do mnie i dopiero wtedy zapukałam, raz… drugi…trzeci.  Nacisnęłam klamkę, ale drzwi były zamknięty.

- Chyba naprawdę ich nie ma.- zmarszczyłam brwi.

Emilly westchnęła zrezygnowana i podrapała się po policzku.

Obróciłam się w kierunku samochodów i zagryzłam wargę myśląc chwile.

-Okay… poczekamy jeszcze kilka minut, może tak jak mówiłaś te ich powiadomienia sprowadzą ich tutaj, ale jeśli nie zjawią się w ciągu 30 minut… jedziemy stąd.

30 minut skończyło się na godzinie bezsensownego czekania, aż w końcu zdecydowałyśmy się wrócić do swoich domów.

Z jękiem upadłam na swoje łóżko nie przejmując się torbą wciąż znajdującą się na moim ramieniu. Kilka słonych łez spłynęło po moich policzkach i z całą pewnością były to łzy bezsilności. Nie wiedziałam co dzieje się z moich chłopakiem oraz z moimi przyjaciółmi, a niewiedza w tym momencie potrafiła być jednym z najgorszych uczuć. Jasne, póki co wolałam jednak zadowolić się niewiedzą niż usłyszeć jakąś tragiczną informacje.

ONE LIFE | Justin Bieber ✔Where stories live. Discover now