Rozdział 4: W nieodpowiednim miejscu...

31.5K 1.2K 101
                                    

Kathe POV'

Po skończonych lekcjach, zadowolona zaczęłam przepychać się przez tłum dzieciaków, stojących na środku korytarzu.
Drugi Dzień Szkoły dobiegł właśnie końca i na moje szczęście nie wydarzyło się nic niedobrego. Złapałam Emilly za łokieć, nie chcąc jej zgubić. Od drzwi łączących mnie ze światem po drugiej stronie dzieliły mnie zaledwie 3 może 4 kroki.
-Shawty, czekaj! -czyjś głos rozniósł się po korytarzu.
Zatrzymałam się marszcząc brwi.
Shawty...Shawty... gdzieś już to słyszałam.
Wyjęłam szybko telefon chcąc upewnić się czy mój mózg nie podsuwa mi złego wytłumaczenia.
Kliknęłam na "Nieznany" a na wyświetlaczu pojawiły się wszystkie wiadomości jakie wysłałam i otrzymałam.

"Od: Nieznany
Niezłe ruchy, Shawty"

Czyli jednak!

"Od:Nieznany
To nie żart, to życie, Shawty.
"Kochaj Życie", no nie?
Bo może być naprawdę krótkie, dla kogoś z taką pyskatą buźką."

-Wszystko okay? Jesteś blada.- Podniosłam wzrok na Emilly, która stała obok mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-Jest okay, chce po prostu coś sprawdzić. Poczekasz na parkingu? -zapytałam.
-Jasne.-odpowiedziała i wyminęła mnie wychodząc przez drzwi na zewnątrz.
Cofnęłam się na środek korytarza, chcąc odnaleźć osobę która krzyczała. Miałam nadzieje, że nadal tutaj jest i nie wyszła ze szkoły drugim wyjściem, bo przecież lekcje już się skończyły.
Pierwszy raz w życiu spotkałam osobę która mówi "Shawty" i z pewnością nie mogę poznać drugiej w tym samym czasie. To musi być ten sam człowiek.
Przygryzłam wargę i zmarszczyłam brwi, chcąc znaleźć poszukiwaną osobę, ale nikt szczególny nie zwrócił mojej uwagi. Westchnęłam i wciągnęłam wargi do środka.
Spojrzałam jeszcze raz na ekran telefonu, chcą upewnić się czy to wszystko mi się nie przewidziało.
Ale nie, wyraźnie pisało "Shawty".
A może mi się przesłyszało?
Może ten ktoś wcale nie krzyczał tego, lecz coś zupełnie innego?
Wzruszyłam ramionami i ostatni raz spojrzałam wzdłuż, prawie już opustoszałego korytarza, zanim miałam zamiar wrócić do mojej przyjaciółki.
Obróciłam się na pięcie i zatrzymałam się natychmiast, kiedy dosłownie kilka centymetrów przed moją twarzą wyrosła klatka piersiowa ubrana w czarny męski T-shirt.
Mój wzrok automatycznie spoczął na ramionach przyozdobionych tatuażami.
Przełknęłam głośno ślinę, domyślając się co mogę zobaczyć jeśli podniosę głowę do góry.
Przygryzłam dolną wargę i powoli zaczęłam podnosić głowę.
-Czegoś szukasz, kochanie? -przechylił głowę, uśmiechając się cwaniacko.
-N-nie.-odpowiedziałam
Jego uśmiech się poszerzył.
-Na pewno, Shawty?
Moje zęby puściły dolną wargę, po to aby usta mogły otworzyć się z powodu szoku.
Zamrugałam kilka razy powiekami, nie dowierzając w to co widzę i słyszę.
Cholera!
"Pyskata buźka"!
Że też się nie domyśliłam!
To on miał jako jedyny problem z tym, że mu odpyskowałam.
-Zamknij buzie, bo coś ci tam wpadnie.-zaśmiał się
-Czego ode mnie chcesz? -jakiś cudem zdołałam wydusić z siebie kilka wyrazów.
-Nic. Tylko gadamy, nie? -podniósł do góry lewą brew i zrobił mały krok do przodu, tak że moja broda znalazła się bardzo blisko torsu chłopaka.
Mój wzrok powędrował najpierw w stronę jego włosów i grzywki postawionej na żel potem do oczu, następnie na prosty nos i pełne, malinowe wargi.
Byłam z pewnością za blisko, ale z łatwością mogłam stwierdzić, że jest przystojny. Nie wincie mnie, przecież nie jestem lesbijką.
-Wiesz dobrze o czym mówię. To ty wysyłałeś mi te wiadomości.-zmrużyłam oczy.
Złapał mnie za łokieć i popchnął w bok na zamknięte drzwi, które po chwili otworzyły się a ja o mało co upadła bym na tyłek, gdyby nie stalowy uścisk na moim łokciu.
-Myślałem, że zajmie Ci to dłużej.-syknął
I po w miarę miłym człowieku, na którego natknęłam się na korytarzu nie ma śladu.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Szczotki, jakieś płyny, wiadra.
Świetnie znajduję się w składziku z jakimś psycholem, który jest zdolny do wszystkiego.
-A teraz może powiesz mi łaskawie co tak bardzo rozbawiło Cię wczoraj? -przechylił głowę na bok popychając mnie na ścianę, stając przede mną. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi aż w końcu przypomniał mi się mój wczorajszy napad śmiechu na korytarzu.
-Nic, co miałoby coś wspólnego z tobą.-odpowiedziałam
-Kłamiesz.-warknął
-Dlaczego niby tak myślisz? -zapytałam i spróbowałam go odepchnąć ale nawet nie drgnął, lecz złapał moje nadgarstki i przycisnął je do ściany obok mojej głowy.-Puść, to boli. -syknęłam z bólu.
-To nic w porównaniu z tym co jestem w stanie ci zrobić.-warknął prosto do mojego ucha.
Kiedy poczułam jego oddech na moim policzku, przez moje ciało przeszedł dreszcz przerażenia.
-Chcesz mnie zabić, ponieważ Ci odpyskowałam? -zapytałam, krzywiąc się z powodu bólu na nadgarstkach.
-Może.-odpowiedział i odsunął się z cwaniackim uśmiechem.
Ten człowiek jest z pewnością bipolarny, nie mam co do tego żadnych wątpliwości!
-Możesz mnie wypuścić? –zapytałam
-Jeśli przeprosić, za to co zrobiłaś dwa dni wcześniej.
-Żartujesz?! -prychnęłam. -Mam przepraszać za coś, co było moją jak i twoją winą? Czy może za to że wyraziłam swoje zdanie? Jeśli dobrze pamiętam żyje w wolnym kraju i mam prawo do własnego zdania !-zmrużyłam oczy i przeklęłam się od razu kiedy zobaczyłam gwałtowną zmianę w jego zachowaniu.
Jego oczy pociemniały, a szczęka napięła się ukazując grubą żyłę na szyj.
Uścisk na moich nadgarstkach powiększył się jeszcze bardziej a ja syknęłam i zacisnęłam mocno powieki z bólu, nie chcąc się rozpłakać.
-Przestań, to naprawdę boli.-zapiszczałam.
-Po pierwsze nie podnoś na mnie głosu! Po drugie, jeśli życie Ci miłe, radze Ci zamknij mordę! Po trzecie, nie rozkazuj mi do kurwy nędzy! -wysyczał nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.
Przełknęłam z trudem gulę, znajdującą się w moim gardle.
-Prze-przepraszam.-zająkałam się.
-Myślisz, że to wystarczy? -zaśmiał się, ale ja nie usłyszałam w tym śmiechu ani odrobiny rozbawienia.
To był bardziej śmiech dorównujący czarnych charakterom w bajkach.
-Naprawdę przepraszam.-powtórzyłam, nie wiedząc co mam jeszcze zrobić, aby mnie puścił.
Przygryzłam wargę i przymknęłam oczy.
Złapałam gwałtownie powietrze, kiedy poczułam jego oddech na policzku. Było czuć w nim mięte i zapach nikotyny.
-Nie przygryzaj wargi, skarbie.-mruknął a ja otworzyłam oczy, zaskoczona ponowną zmianą nastroju.
Chłopak nachylił się nad moją szyją a ja przełknęłam ślinę.
-Podoba Ci się to.-stwierdził.
Pokręciłam głową, zaprzeczając.
Chłopak zaśmiał się głośno, ale ten śmiech był zupełnie inny niż ten który słyszałam chwilę temu, o wiele bardziej dźwięczny, melodyjny.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze do płuc kiedy jego nos dotknął skóry na mojej szyj.
-Puść mnie.- Ku mojemu zaskoczeniu, chłopak odsunął się i puścił moje nadgarstki.
Naprawdę tego człowieka, nie da się przewidzieć!
-Do zobaczenia! -mruknął i uśmiechnął się szeroko a ja zatrzymałam się w momencie kiedy chciałam zrobić krok do przodu.
Można powiedzieć, że jego uśmiech mnie oślepił. Jakkolwiek głupio to brzmi. Nigdy nie widziałam takiego uśmiechu i gdyby nie był psychiczny, mogłabym powiedzieć, że to jeden z tych uśmiechów, który powala z nóg. Chłopak wyszedł ze schowka uśmiechając się od ucha do ucha. Wyszłam zaraz za nim chcąc znaleźć się jak najszybciej w domu.
Co to wszystko właściwie miało znaczyć?
Zmarszczyłam brwi i wyszłam ze szkoły.
Wyprostowałam się i przykleiłam do twarzy lekki uśmiech kiedy zobaczyłam przyjaciółkę czekającą obok mojego auta.
-Co tak długo? –zapytała.
Chrząknęłam.
-Musiałam iść jeszcze do łazienki.-odpowiedziałam
-Zastanawiałam się już, czy mam jechać do domu czy iść cię szukać. -uśmiechnęła się. -Dobra, więc skoro już się odnalazłaś, to do jutra?
-Tak.-potwierdziłam kiwając lekko głową.
Przytuliłam ją na pożegnanie i wyjęłam z torby kluczyki. Odblokowałam samochód i wsiadłam do środka. Oparłam głowę o oparcie za mną i wzięłam duży wdech, a następnie odłożyłam torbę na miejsce pasażera, zapięłam pasy i włączyłam silnik. Wyjechałam na ulicę marząc tylko o gorącym prysznicu i cieplutkim łóżku.

W domu jak zwykle nie było nikogo. Rzuciłam się na kanapę w salonie i wpatrywałam się przez chwilę w sufit, aż w końcu postanowiłam się podnieść i zrobić sobie coś do picia, ponieważ przez wydarzenia z ostatniej godziny, zaschło mi w buzi.
Włączyłam Ipoda, znajdującego się w salonie, torbę położyłam na kanapie i weszłam do kuchni.
Do szklanki nalałam soku i pociągnęłam pierwszy łyk. Przymknęłam oczy i oparłam się o blat za mną. Wsłuchiwałam się w muzykę, poruszając do rytmu biodrami i głową.

Po upływie jakiś 10 minut ruszyłam się z miejsca. Wyłączyłam muzykę, zabrałam torbę z salonu i wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Odłożyłam torbę na fotel i weszłam do garderoby. Wybrałam leginsy i luźny T-shirt na ramiączkach, z komody zabrałam bieliznę i weszłam do łazienki.
Zmyłam z twarzy makijaż, zdjęłam ubrania, bieliznę oraz buty. Włączyłam wodę w kabinie i wskoczyłam pod strumień. Chwyciłam gąbkę i brzoskwiniowy żel pod prysznic. Umyłam dokładnie ciało, spłukałam pianę i wyszłam z kabiny zakręcając za sobą wodę. Wytarłam ciało w ręcznik i założyłam bieliznę oraz ubrania.
Wróciłam do pokoju, z fotela zabrałam swoją torbę i rozsiadłam się na łóżku zabierając się za pierwsze w tym roku szkolnym prace domowe.

Po 30 minutach, spakowałam ponownie książki do torby i zeszłam na dół.
Pomyślałam że zrobię sobie na kolacje płatki. Otworzyłam szafkę gdzie w zwyczaju miały leżeć moje ulubione płatki czekoladowe. Wydęłam wargi, kiedy okazało się, że szafka jest pusta. Postanowiłam przejść się do sklepu, więc musiałam wrócić do pokoju aby zabrać stamtąd potrzebne mi rzeczy, czyli telefon, słuchawki, kluczę od domu i pieniądze.
Zeszłam na dół i założyłam na nogi białe Air Forcy, które leżały w przedpokoju nie daleko drzwi.
Do sklepu nie miałam daleko, więc wybrałam opcje: Spacer. Z wieszaka zabrałam bordową bluzę i założyłam ją. Na dworze nie było jeszcze tak ciemno, z czego się cieszyłam. Do kieszeni schowałam klucze oraz pieniądze, do telefonu podłączyłam słuchawki i włączyłam piosenkę Rihanny-Bitch Better Have My Money i wyszłam na chodnik.

Po 15 minutach spacerku dotarłam do supermarketu. Wyjęłam z uszu słuchawki i wyłączyłam akurat lecącą piosenkę Ariany Grande. Zabrałam jeden z koszyków będących za drzwiami i weszłam pomiędzy regały. Kupiłam płatki i zdecydowałam się również na ciastka Oreo. Podeszłam do kasy, zapłaciłam za zakupy i wyszłam na zewnątrz.
Słońce prawie już całkowicie zaszło, przez co na dworze nie było już tak jasno. Złapałam torbę z zakupami i ruszyłam w drogę powrotną. Z kieszeni wyjęłam poplątane słuchawki i z niezadowoloną miną zabrałam się za ich rozplątywanie.
-Nie wygłupiajcie się chłopaki.-usłyszałam męski głos.
Obróciłam się, ale nikogo nie zauważyłam.
-Pozwólcie mi przynajmniej się wytłumaczyć.- Zdałam sobie sprawę, że głos dochodzi z zaułka kilka kroków przede mną.
Podeszłam bliżej i zatrzymałam się kiedy zobaczyłam kilku chłopaków stojących na przeciwko jakiegoś faceta. Jeden z nich przyciskał go do ściany, wycelowując w jego głowę bronią.
Założyłam na głowę kaptur, chcąc być nie zauważoną.
Mogłabym tak po prostu przejść, ale mogliby mnie zauważyć.
-Tu nie ma co tłumaczyć. Spieprzyłeś, na całej lini. Nie taka była umowa.-odpowiedział chłopak i zaśmiał się bez humoru.

Znałam ten głos i znałam ten śmiech.
Zmrużyłam oczy, chcą zobaczyć więcej, a wtedy broń wystrzeliła.
Chłopak przyciskany do ściany, upadł bezwładnie na ziemię.
Podskoczyłam do góry, uderzając o ścianę obok mnie.
-Trzeba posprzątać ten syf.-powiedział chłopak a mnie momentalnie olśniło. Przełknęłam nerwowo ślinę wiedząc już do kogo należy głos.
To dopiero nazywa się w nieodpowiednim miejscu, o niewłaściwym czasie.

____________________________________

Komentujcie, gwiazdkujcie :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ! :)
Do następnego x

ONE LIFE | Justin Bieber ✔Where stories live. Discover now