4 S

450 21 0
                                    

  Nowy dzień, ta sama rutyna, te same poglądy, 

 te same uzależnienia.

 Prawą dłonią jak zwykle trzymam kierownicę jeepa, a lewą zapalonego papierosa. Jak. zwykle. Wyjeżdżam zza zakrętu i dostrzegam tłum ludzi zgromadzonych przed budynkiem jedynej szkoły w Beacon Hills. Gaszę w pośpiechu papierosa i wyrzucam przez uchylone okno. Nikt nie powinien się dowiedzieć o mojej drobnej

 słabości.

 Której zresztą i tak nie ukryję przed nadnaturalnymi przyjaciółmi.

              - Hej, Stiles - słyszę, jeszcze zanim ostatecznie zdecyduję się na opuszczenie jeepa. Ze wszystkich moich relacji najcięższą zawsze byłaś ty, Malio. Dlatego jak mam ci odpowiedzieć, nie wspominając tych wszystkich razów, gdy całowałem cię dokładnie przez opuszczoną szybę mojego samochodu, kiedy stałaś dokładnie. Tak. Jak. Teraz?

              - O, cześć... - otwieram drzwi i wychodzę z jeepa, starając się ominąć rozlewającą się wokół nas kałużę niezręczności. Zazwyczaj mi się udawało, ale niestety, ona nie starała się ominąć mnie.

              - Jak ci minął weekend?

              - Dość... spokojnie. Żadnych wilków biegających po ulicach miasta, [żadnych kojotów w moim łóżku] więc właściwie została mi tylko nauka. A tobie?

               - Próbowałam się uczyć, ale chyba nie zdam. Nie mam pojęcia, dlaczego wy wszyscy tak łatwo rozumiecie cały materiał. Było mi chyba dużo łatwiej, kiedy ktoś mi pomagał...

    Urwała, delikatnie rumieniąc się gdy dotarło do niej, co powiedziała. Miałem nadzieję, że chociaż ja się nie rumienię, bo pod wpływem jej spojrzenia gubiłem sens wypowiadanych słów.

              - Mógłbym... mogę ci przecież pomagać w nauce. Przecież przyjaźnimy się... prawda? - O tak, zdecydowanie. Robię się bardziej stanowczy. - Przyjaciele pomagają sobie w nauce.

             - Tak. Tak, masz całkowitą rację. Mogę do ciebie przyjść po szkole? 

TAK. 

             - Tak, jasne. To... do zobaczenia. - Nie czekam specjalnie na odpowiedź, narzucam tylko plecak na ramię i ruszam w stronę schodów. Liczę oddechy, żeby się uspokoić, liczę stopnie, żeby się nie pogubić. 

 Malio, nie wiem, czy nie stracę kontroli.

 Kontrola jest przereklamowana. 

Wpadam do klasy, wyprzedzając dosłownie o sekundy dźwięk dzwonka.  

Honest || Stiles StilinskiWhere stories live. Discover now