Rozdział 7

4.2K 357 88
                                    

Byłem zdziwiony ale i zarazem zaskoczony. On nie miał w planach przychodzić po raz drugi, a jednak zrobił to, dlatego, że byłem tam ja. Ugh...zbyt skomplikowane jak na jeden wieczór. Siedzieliśmy dalej na tej kanapie, Louis bawił się moimi brązowymi włosami, a ja co jakiś czas cicho warczałem. Naprawdę lubiłem jak ktoś się nimi bawił, lekkie pociąganie i drapanie głowy było dla mnie naprawdę podniecające. Mogłem w parę minut stać się twardy, teraz też borykałem się z małym namiotem we swoich obcisłych rurkach. Ale dłonie Louis'a były zbyt dobre, potem moja ręka załatwi sprawę pod prysznicem.

- Nie lubię jak się tak na Ciebie patrzą.

Spojrzałem w niebieskie tęczówki z głupawym uśmiechem, a krótki palec Tomlinson'a znalazł się w moim dołeczku. Przez co uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Poprawiłem swoją chustkę, która lekko spadła po ,,zabawie'' Louis'a. Ale nagle, szatyn złapał mój nadgarstek, na którym dumnie znajdowała się tęczowa bransoletka.

- Jesteś tak oczywisty Harreh.

- Odezwał się ten, co na Facebook'u ma w opisie ,,100 % gej''.

Puścił mi w buziaka, a potem wziął ze szklanego stolika shot'a, którego zaraz wypił lekko krzywiąc się na jego smak. Zaśmiałem się, bo wiedziałem, że i tak się tym nie upije i chce tylko zgrywać wielce imprezowicza. Jak tylko znowu się oparł o kanapę, to ja wtuliłem się w jego umięśnione ciało wydychając jego zapach Alfy, który tak na mnie działał.

- Chodź na balkon Harreh.

Złapał moją dłoń, a nasze palce splątały się. Mimo tego, że byłem Omegą, miałem większe dłonie, przez co ta Louis'a wyglądała naprawdę uroczo. Szliśmy trzymając się za ręce i przepychając się przez tłum spoconych ludzi. W końcu dotarliśmy na balkon, gdzie to mój przyjaciel był macany, przez tego bruneta, który przyszedł z Louis'em.

- Payne wypierzaj !

- O hej Harry!

Westchnąłem i tylko poczochrałem blond włosy Horan'a, którego tyłek nadal był macany. Zauważyłem, ze nasze dłonie cały czas były ze sobą złączone, a na moje policzki wpełznął rumieniec. Nagle Louis zaczął szukać czegoś w brązowym pudełku, które stało w rogu balkonu. Potem usłyszałem ciche ,,Tu jesteś'', a chwile później jego lewa dłoń znalazła się za jego plecami, a sam zaczął.

- Ekhm...jesteś i diabłem i aniołem, ale dla mnie zostaniesz Różanym Chłopakiem, dlatego czy uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na randkę?

W jego dłoni znajdowała się czerwona róża, a ja śmiałem się jak głupek, jednak chwile później odpowiedziałem ze szerokim uśmiechem.

- Oczywiście Louis.

A potem moje malinowe wargi spotkały się z policzkiem szatyna, gdzie znajdował się dwudniowy zarost.

Heeej, powiem wam jedno dentysta to złuuuo. Mam nadzieje, ze rozdział się wam podoba.

Pozdrawiam moją kochaną teraz troszkę większą grupę ,,Tęczowe Jednorożce'', które się nigdy nie podają xx

Rose Boy - Larry FanfictionWhere stories live. Discover now