Rozdział 6

4.6K 400 149
                                    

On tu jest. Matko czy to przeznaczenie? Czy jednak czysty  przypadek? Niepewnie ruszyłem się w stronę baru, oczywiście nie obyło się bez macanek i mówienia w moją stronę jakiś zboczonych propozycji. Jednak w końcu dotarłem do swojego celu. Wysoki mulat aktualnie polerował kieliszki. Jednak kiedy mnie zobaczył to przestał i posłał mi szeroki uśmiech.

- Co podać?

- Coś mocnego.

Spojrzałem w bok i wtedy uśmiechnąłem się szeroko. Louis leżał na kanapie, na jego szyi znajdował się łańcuch i próbował rapować, co mu nie wychodziło. Wysoki chłopak, który stał obok niego zaczął krzyczeć.

- Louis Chaininson

Zachichotałem, zakrywając usta ręką. Byłem zadowolony, że Louis umie się bawić bez alkoholu, bo jak większość wie Wilkołaki nie mogą się upić. Czasami jest to przydatne, jednak kiedy masz doła i chcesz się pożądnie upić, to niestety nie możesz. Nagle niebieskie i zielone tęczówki spotkały się. Na twarzy Louis'a pojawił się szeroki uśmiech, a chwilę później wstał i podszedł do mnie.

- Teraz jesteś diabłem Harreh?

Zarumieniłem się, ale wyszeptałem jeszcze.

- Dla Ciebie mogę być kim tylko chcesz.

Niebieskie oczy szatyna rozświetliły się, a potem mała dłoń znalazła się na moim policzku, gładząc go. Mojemu wewnętrznemu wilkowi, się to zdecydowanie podobało, przez co warknąłem. Louis był wyraźnie tym zadowolony, a ja szalałem w środku.

- Jesteś taki uroczy i niewinny.

Wtulałem się w jego dłoń, ciesząc się ciepłem jakim ona mi dawała.
- Chodź ze mną.

Jego dłoń szybko zniknęła z mojego policzka, a ja spojrzałem swoimi zielonymi tęczówkami na dłoń, która akualnie była wyciągnięta w moją stronę. Czułem się jak księżniczka na balu, kiedy to książę prosi ją do tańca. Złapałem mniejszą rękę i poszedłem za Alfą. Okazało się, że idziemy na kanapę, na której jeszcze chwilę temu Tomlinson rapował. Zarumieniłem się znowu, kiedy byłem oglądany przez przyjaciół szatyna. Wtedy wtuliłem się w bok Louis'a. A on pocałował moje czoło.

- Już nie pożerające mojego Harry'ego wzrokiem.

Usiedliśmy na czarnej kanapie, a ja wsadziłem swój nos w zagłębienie szyi Louis'a. A potem zapytałem się go.

- Czemu kupujesz czerwone róże?

Niebieskie tęczówki Alfy spojrzały na mnie, a potem dłoń zaczęła gładzic mój bok.

- Kiedy przyszedłem pierwszy raz, miałem zamiar kupić tulipany dla mojej mamy, która miała urodziny. Ale róże były za Tobą, a ja chciałem zobaczyć ten piękny tyłek w getrach. A potem przychodziłem codziennie, bo nie mogłem przestać o Tobie myśleć. A twoje usta wyglądają jak czerwone róże, różany chłopaku.

I tak oto witamy nowy rok, końcem Lounielle. A ja przybywam do was z rodziałem, który mam nadzieje, że się podoba xx

Rose Boy - Larry FanfictionOnde histórias criam vida. Descubra agora