Rozdział 10 - Koc czy kołdra?

436 76 3
                                    

Była 1:20, gdy Martin zaparkował Forda na podjeździe, przed swoim domem. Pasażerowie wywlekli się z auta i podążyli za komisarzem, po pozostawione w holu rzeczy.

– Dziękujemy za wszystko. Na nas już pora. Z pewnością zobaczymy się jutro – powiedział John, stojąc w przedpokoju z walizką w ręku. – Trzeba znaleźć jakiś hotel – dodał, zwracając się do Sherlocka.

– Ależ proszę zostać. Jest już późno, nie będą się panowie szwendać po nocy, a mi będzie niezmiernie miło was gościć. Zresztą pan Holmes powinien odpocząć po takiej przygodzie – odrzekł z uśmiechem, spoglądając na Sherlocka. Ten nic nie odpowiedział, zerkając kątem oka na Watsona. Doktor z lekko zakłopotanym wyrazem twarzy, spojrzał najpierw na Martina potem na Sherlocka.

„Hmm... może komisarz ma rację? Z drugiej strony nie powinniśmy nadużywać jego gościnności, choć rzeczywiście zdaję się, że Sherlock zbladł jakoś..." – pomyślał John.

– Nie powinniśmy i tak pan dużo dla nas zrobił.

– Naprawdę to żaden kłopot – odparł Smith i zapraszającym gestem wskazał wejście do salonu. Watson wahał się przez moment, ale Sherlock rozwiał jego wątpliwości zmierzając z walizką do pokoju.

– Dziękujemy za gościnę – odezwał się Holmes i postawił walizkę przy kanapie.

– Och, to ja się cieszę. Zaraz przyniosę pościel. Niestety nie mam pokoju gościnnego. Jest tylko kanapa i gdzieś w schowku mam materac. Mam nadzieję, że to wystarczy. Wiem, to żadne luksusy.

– W zupełności wystarczy – stwierdził Sherlock.

– Proszę, niech się panowie rozgoszczą – odrzekł, następnie udając się po wspomnianą pościel.
John przystanął przy Sherlocku, który rzucił płaszcz na oparcie kanapy i rozsiadł się wygodnie.

– Uprzedzając twoje pytanie, John. Tak, to dobry pomysł. Po pierwsze nie musimy płacić za hotel. Po drugie, jutro, a raczej dziś – kontynuował zerknąwszy na zegarek – musimy pojechać na miejsce zbrodni, gdzie i tak spotkalibyśmy komisarza, więc wygodniej będzie zostać tutaj i z rana zabrać się z nim.

Watson zabrał płaszcz z kanapy i powiesił go w przedpokoju, dołączając swoje okrycie. Smith powrócił z górą pościeli w rękach, ledwo widząc otoczenie ponad nią. Dwie poduszki i prześcieradła wraz z kołdrą i grubym kocem wylądowały na kanapie, obok Sherlocka.

– Przepraszam, ale zdaje mi się, że drugiej kołdry nie posiadam. Taki urok mieszkania samemu – usprawiedliwił się Martin. – Pomógłby mi pan z materacem? – zwrócił się z pytaniem do Johna.

– Tak, oczywiście. – Po chwili nieśli materac, wyjęty ze schowka pod schodami. Umieścili go za kanapą.

– Łazienka jest na górze, pierwsze drzwi po lewo. Gdyby panowie czegoś potrzebowali proszę pytać śmiało.

John skinął w odpowiedzi. Martin udał się na górę, a Watson zabrał się za ścielenie.

– Chcesz koc czy kołdrę? – spytał detektywa, wciąż siedzącego na kanapie i niewykazującego zainteresowania otoczeniem. Ten odburknął niewyraźne „Wszystko jedno", po czym powtórnie się zamyślił.

– No rusz się. Muszę rozłożyć prześcieradło – oznajmił John, szturchając Holmesa w bok. Brunet łypnął na niego z dezaprobatą, ale zastosował się do polecenia, przenosząc się na fotel.
– Gotowe – powiedział John, bardziej do siebie niż do Sherlocka, bo ten i tak go nie słuchał, będąc pogrążony w swoich rozmyślaniach. Watson ziewnął, nie wysilając się nawet na zakrycie ust, co oznaczało stan ogromnego zmęczenia.

***

Sherlock otworzył oczy rozglądając się po pokoju. Panowała w nim przyjemna cisza, zważywszy na łupiący ból w czaszce, spowodowany bliskim spotkaniem z metalową rurą.
Z góry, nieliczne dźwięki, oznajmiały o obecności reszty lokatorów.
Wstał z fotela i podszedł do materaca, spoglądając to raz na niego, to znów na kanapę. Podczas analizy obu posłań, poczuł za sobą przyjemny zapach konwalii.

– Łazienka wolna – zakomunikował John, stanąwszy obok Sherlocka.

– Materac czy kanapa? – zapytał, zerkając na blondyna. Watson skierował zmęczony wzrok z Sherlocka na owe przedmioty.

– Mnie tam jest obojętne.

– W takim razie, materac. Ja biorę kanapę – stwierdził i zaczął buszować po walizce. Na szczęście zabrał ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, więc nie było obaw związanych z paradowaniem, po domu Smitha, w samym prześcieradle.

John położył się, ale nie zasnął, wsłuchując się w idealnie wyraźny, przez panującą wokół ciszę, odgłos szumiącej w rurach wody. W pokoju świeciła się tylko lampa, stojąca przy prawym boku kanapy. Martin poszedł już spać.

Na schodach rozbrzmiały kroki. Holmes potrafił skradać się jak kot, ale w tym momencie nie zależało mu na bezszelestnym przebyciu drogi, z łazienki do salonu. John odwrócony plecami do kanapy, nasłuchiwał. Kliknięcie i ciemność. Ciche skrzypnięcie kanapowych sprężyn, potwierdziło, że Sherlock się położył. Szelest naciąganej kołdry, w pełni uspokoił Johna. Chodź raz go posłuchał i położył się jak normalny człowiek. Watson mimowolnie uśmiechnął się z zadowoleniem. Już przymknął powieki i wtulił policzek w puchową poduszkę, kiedy w jego głowie zrodziło się mnóstwo wątpliwości i pytań.

„Sherlock nie wyglądał zbyt dobrze. Może jednak trzeba był z nim jechać do szpitala?... Oj, daj spokój John. Nie takie rzeczy się działy i nic mu nie było... A może?... A co jeśli to wstrząśnienie mózgu albo co gorsza krwiak podtwardówkowy? Nie powinienem zasypiać. Trzeba go obserwować czy wszystko z nim w porządku."

John otworzył oczy i przekręcił się na plecy. Leżał tak chwilę, próbują wychwycić każdy, choćby najmniejszy, a mogący zaniepokoić dźwięk. Nie potrafił sobie tego wytłumaczyć, ale z jakiegoś niezrozumiałego powodu, czuł się trochę winny całej tej sytuacji, z podpitymi awanturnikami i bolącą głową Holmesa. Nie wytrzymał w końcu i podniósł się, po cichu podchodząc do oparcia kanapy. Sherlock spał na prawym boku, aby nie urażać obitego miejsca. Oddychał nieregularnie, co spotęgowało obawy Johna. Watson przybliżył się, aby lepiej ocenić kondycję przyjaciela. Czuł, że nie wszystko się zgadza. "Bez marudzenia położył się i usnął tak szybko. W dodatku, zazwyczaj spał płytkim snem, a teraz najwyraźniej wszedł w fazę REM. Bez wątpliwości, o czymś śnił. Ospałość to niepokojący objaw, do tego utrata równowagi... Oby to było tylko zmęczenie" – pomyślał.

~~~~~~

Jeszcze przed końcem roku wrzucam. ;)

Sherlock jest wszędzie, nawet w reklamach w tv. xD <idzie po kocyk>

Sherlock: The Haunted HotelOnde as histórias ganham vida. Descobre agora