~Other - Rozdział 15.

Start from the beginning
                                    

-Nigdy więcej nie waż się podnosić na mnie głosu!

-A ty możesz?! Traktujesz mnie jak szmatę!

-Bo sobie na to zasłużyłaś!

-Zoey, zostaw go.- Przerywa nam Liam, stojący już niemal między nami. Oboje rzucamy mu wściekłe spojrzenia. Nie wiem skąd u mnie nagle tyle odwagi, aby kłócić się z Harry'm, w dodatku w takim stanie. Ręce mi się trzęsą, a łzy swobodnie spływają po czerwonych z wściekłości policzkach. Wracam spojrzeniem na czerń tęczówek towarzysza. Również mi się przypatruje. Jego klatka piersiowa szybko wznosi się, aby zaraz gwałtownie opaść. Widzę jego napięte mięśnie szczęki, gdy stara się nad sobą zapanować.

-Jeszcze jedno słowo, a zrobi ci krzywdę.- Jestem zdziwiona spokojnym tonem mojego kuzyna. Staram się tego po sobie nie okazywać, zakładając na twarz najbardziej srogą minę, na jaką mnie stać. Część mojego mózgu zastanawia się, jak Liam wyczuł moment, w którym Harry przestanie nad sobą panować. Znają się od dwóch lat, nie sądzę aby w tak krótkim czasie zdołali się poznać do tego stopnia.

-Sądziłam, że będziesz mnie szanował.- Odzywam się cicho, głosem pełnym bólu. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie sceny, w której Harry mnie uderza. To zbyt nierealne. Nie do takiego Harry'ego się przyzwyczaiłam.

-Jak widać, pomyliłam się.- Dodaję, szybko łapiąc powietrze. Płuca domagają się większej ilości, kiedy odwracam się i kieruję w stronę swojego pokoju. Ktoś chwyta mój nadgarstek, a tlen ze świstem wypada z moich lekko rozwartych ust. Jeszcze chwila, a się uduszę.

-Zoey…- Głos Harry'ego powoduje dreszcze w moim ciele. Przeklinam się za taką reakcję i niechętnie zwracam w jego kierunku. Oczy wciąż pozostają czarne, jednak nie ukrywa się w nich wściekłość. Stara się panować nad piętrzącym się uczuciem, które ogarnia jego całego. Troska bucha w jego tęczówkach, a prośbę o wybaczenie ma niemal wypisaną na czole. Wyszarpuję rękę z jego uścisku, na co napina mięśnie szczęki. Zanim zdąża cokolwiek powiedzieć, kręcę głową i ocieram łzy z gorących policzków. W szybkim tempie opuszczam salon, aby po chwili zamknąć się w sypialni. Biorę głęboki wdech i opieram się plecami o drzwi. Zjeżdżam po nich w dół, siadając na podłodze. Odchylam głowę do tyłu, jeszcze raz zaciągając się powietrzem. Kłótnie z Harry'm sprawiają, że czuję się słaba. Poświęcam na nie całą swoją energię, którą potem muszę odbudować. Podobnie jak uczucie względem niego. Nie wiem, dlaczego w ogóle w to wszystko się wpakowałam. Teraz wydaje mi się to być bez sensu. Nie chcę kolejnych kłótni z Harry'm, nie chcę słyszeć jak mnie obraża, jak mnie nie szanuje. Od początku nie chciałam zostać jego zabawką. A co się okazuje? Że owinął mnie wokół palca szybciej i bardziej niepostrzeżenie, niż sobie to wyobrażałam. Z dnia na dzień uzależniałam się od niego. Jego wyrośnięte ego pozwalało brnąć mi w kłamstwa, którymi mnie uraczył.

Wzdycham cicho, nie słysząc żadnych głosów dobiegających z parteru. Wstaję i powoli podchodzę do łóżka. Siadam na nim, wyciągając zmiętą kartkę z szufladki. Czytam ją ponownie. Zerkam na zegar, który wskazuje godzinę dwudziestą drugą. Zagryzam wargi, wracając spojrzeniem na papier. Zastanawiam się czy wykonać polecenie nieznanego mi człowieka i pójść się z nim spotkać, czy zostać w domu i zignorować fakt, że to on być może włamał się do mojego pokoju. Spotkanie z nim wydaje mi się jeszcze bardziej przerażające niż fakt, że ktoś mógł grzebać w moich rzeczach. Przełykam ślinę i słyszę ciche pukanie do drzwi. Sądzę, że to Liam, więc drżącym głosem odpowiadam, że jest otwarte. W międzyczasie chowam liścik i zasuwam cicho szufladę. Odwracam się w stronę mojego gościa, którym okazuje się być Harry. Czuję dziwny ścisk w klatce piersiowej, który okazuje się być strachem. Najzwyczajniej w świecie się go boję. Przypominam sobie jego słowa, kiedy jechaliśmy nad Tamizę "nie chcę, żebyś się mnie bała". Zdanie rozbrzmiewa w moich myślach jeszcze długo po wspomnieniu.

-Możemy porozmawiać?- Pyta z nadzieją, na co lekko potakuję głową. Nie chcę z nim rozmawiać. Chcę na niego nawrzeszczeć, zwyzywać go od najgorszych a na sam koniec przypieczętować to mocnym uderzeniem w policzek z otwartej dłoni. Ale wiem też, że to do niczego nie zaprowadzi, więc niechętnie zgadzam się na rozmowę. Przygryzam wargę górnymi siekaczami i siadam z  powrotem na miękkim materacu. Ugina się lekko pod moim ciężarem, a ja kieruję wzrok na stojącego przy drzwiach Harry'ego. Drapie się po karku i spogląda w moje oczy. Natychmiast odwracam wzrok i łączę dłonie ze sobą, opierając łokcie o nogi. Patrzę na paznokcie, kiedy ciało Harry'ego ląduje obok mojego. W jaki sposób w ciągu jednego dnia zdążyliśmy być szczęśliwi, a potem kłócić tak bardzo, że niemal mnie uderzył?

Nie patrzę w jego stronę, jednak czuję elektryzującą obecność. W tym momencie nienawidzę tego, w jaki sposób moje ciało reaguje na jego. Wydaje się to być niemożliwe, aby człowiek wywoływał u drugiego zupełnie odmienne od siebie reakcje i emocje.

-Zoey…

-Tak Harry, wiem. Przepraszasz mnie i obiecujesz, że to się więcej nie powtórzy. Ale wiesz co? Nie chcę twoich przeprosin. Nie chcę kolejnych obietnic, których i tak nie dotrzymasz.- Odwracam głowę w jego kierunku i wypowiadam ostatnie słowa wolno i dobitnie.

-Nie ufam ci.- W oczach Harry'ego błyska rozczarowanie. Widzę, jak jego szczęka zaciska się, a dłonie zwijają w pięści. Spuszcza głowę, którą zaraz chowa w dłoniach. Nie wygląda teraz na człowieka, który nie ma krzty poszanowania dla drugiego. Przypomina małe, bezbronne dziecko, którym trzeba się zaopiekować i ofiarować choć trochę miłości. Odpycham od siebie te myśli, nie chcąc po raz kolejny mu ulec. Chcę być twarda i nieustępliwa wobec niego aby pokazać, że nie będę tolerować takich wybuchów z jego strony.

-Sądzę, że powinieneś iść.- Wyduszam z siebie, na co zrywa głowę w moją stronę. Przepełnia mnie ból, gdy widzę jego umęczoną twarz. Zdenerwowany poprawia włosy i odwraca wzrok.

-Powinieneś pójść i… i dać mi trochę czasu. Chcę, abyś przestał się ze mną kontaktować.- Mówię pewnie, czując w klatce piersiowej rozczarowanie. Zapewniał mnie, że mu na mnie zależy. A mimo to nie odzywa się, gdy wyrzucam go ze swojego życia.

-Cześć, Harry.- Dodaję, kiedy nie rusza się z miejsca. Wzdycha cicho i podnosi się, obdarzając mnie po raz ostatni smutnym spojrzeniem. Nie jestem pewna czy to moja wyobraźnia czy rzeczywistość, ale dostrzegam w kącikach jego oczu pojedyncze łzy. Tak, to z pewnością urojenie. Harry nie ma uczuć.

-Przepraszam.- Wyrzuca z siebie zanim opuszcza mój pokój, cicho zamykając drzwi. Opadam plecami na łóżko, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że płaczę. Słone łzy spływają na wełniany koc, kiedy z trudem łapię powietrze. Nie chciałam, żeby to wszystko tak się potoczyło. Gdybym mogła cofnąć czas i zachować wszystkie wspomnienia, z całą pewnością robiłabym co w mojej mocy, aby nie spotkać Harry'ego. Aby nie widzieć go za imprezie, nie dać wyciągnąć się do klubu. Wspomnienie jego samochodu napawa mnie nieznanym mi uczuciem, którego nie potrafię zidentyfikować. Oskarżam samą siebie o błąd, który popełniłam w Wolverhampton. Przyjechałam tutaj.

__________________________

Ba dum tsss ! I jak wam się podoba ? ;p fgsasaghhjshjshagsdfghasdf kocham was za te komentarze i za to , że w ogóle chcecie czytać to coś ;o

Następny jutro ;3

Other ✔ || h.s.Where stories live. Discover now