Rozdział 1

85 6 1
                                    



Zanim przejdę do właściwej części opowieści chciałabym powiedzieć Wam jeszcze parę słów. Po pierwsze jest to moje pierwsze w życiu Fan fiction dlatego z całego serca proszę o wyrozumiałość. Jeżeli macie jakiekolwiek komentarze podzielcie się a ja chętnie je przeczytam. Bardzo długo wahałam się czy podzielić się ze światem moją twórczością, ale chyba nie potrafię pisać do szuflady ;) Nie wiem jak często będą się pojawiały kolejne rozdziały, na razie mam pomysł na kilka kolejnych, ale jak już zauważyłam moje pomysły często zmieniają się o 180 stopni w trakcie pisania co zdecydowanie wydłuża czas ich tworzenia. Kończąc już, życzę miłego czytania :)

...

Laptop. Okulary przeciwsłoneczne. Drugi but. Przyjechałam dwa dni temu i nie zdążyłam się jeszcze rozpakować. Nigdy nie byłam mistrzem w szybkim wychodzeniu z domu a wszechobecny bałagan na pewno mi tego nie ułatwia. W końcu znajduję wszystkie potrzebne rzeczy. Prawie. Zapomniałabym najważniejszego- słuchawek. Tylko dzięki muzyce czuje się tu bezpieczniej, bardziej na miejscu. Dają mi poczucie komfortu, ludzie mijani na ulicy podświadomie wyczuwają, że nie chce nawiązywać z nimi kontaktu i też nie próbują go osiągnąć. Jak do tej pory nie miałam okazji nikogo bliżej poznać. Nie licząc specyficznej sąsiadki, która patrzyła na mnie raczej jak na złodzieja niż potencjalną partnerkę do pogaduszek.

Wychodzę na dziedziniec. Słońce grzeje niemiłosiernie, mimo iż jest dopiero luty. Jeszcze miesiąc temu nie przyszłoby mi na myśl, że w środku zimy będę chodzić bez mojego stałego zestawu- kurtka, czapka, szalik, rękawiczki... można by tak wymieniać bez końca. Uśmiecham się do siebie i wystawiam twarz na słońce. Ludzie mówią, że Polacy mają to do siebie, że ciągle narzekają. Przynajmniej taki panuje stereotyp. Nie zaprzeczam, ale również nie zgadzam się w stu procentach. Przez głowę przebiega jedna myśl- miałaś coś zmienić więc może zacznij od tego: koniec z narzekaniem. Tak też postanawiam i wolnym krokiem ruszam w stronę kampusu.

Na szczęście drogę na uniwersytet zapamiętałam już podczas pierwszego spaceru i nie mam teraz problemu, aby trafić na miejsce. Mijam grupki uśmiechniętych nastolatków. Stragany z owocami. Małą kawiarenkę, do której ciągle obiecuje sobie, że przyjdę. Po chwili przyśpieszam kroku, zajęcia zaczną się lada chwila a ja bardzo nie lubię się spóźniać. Sale wyglądają tutaj zupełnie inaczej niż jestem do tego przyzwyczajona. To samo tyczy się studentów oraz profesorów. Panuje przyjemniejsza atmosfera, w powietrzu unosi się raczej zapach radości i zaangażowania niż strachu przed niezapowiedzianym kolokwium.

''Już 16" mruczę pod nosem podczas przerzucania stosu ubrań w poszukiwaniu czarnej ramoneski. W końcu ją znajduję, w miejscu tak bardzo nieoczywistym, ze powinnam zacząć poszukiwania właśnie od niego. Na szczęście wszystko inne już mam i mogę oddać się tej miłej czynności jaką jest szaleńczy bieg na autobus.

Siadam sama na końcu pojazdu i oglądam świat za szybą. Twarze ludzi, budynki i auta zlewają się w kolorową masę. Moje myśli zaczynają krążyć, chcą dostać się tam gdzie nie powinny, do małej szufladki zamkniętej na klucz i wyrzuconej w głębiny podświadomości. Na szczęście podróż nie trwa długo. Wysiadam z autobusu i powoli rozglądam się dookoła. 

Jednak coś jest nie tak. Spodziewałam się tłumu krzyczących i tupiących z podenerwowania nastolatek, a wokół panuje cisza. Sprawdzam adres w telefonie- tak to tutaj. Powoli zaczynam się denerwować. Ponieważ głównych drzwi nikt nie otwiera obchodzę budynek dokoła. Przez głowę przelatują mi różne myśli, głownie o pesymistycznym zabarwieniu. Nie liczę na łut szczęścia. Mój mózg powoli zaczyna wysyłać informację do mięśni- uciekaj niebezpieczeństwo! Postanawiam, że zajrzę jeszcze za róg i wracam do domu. Jednak los się do mnie uśmiecha- otwarte drzwi. Trochę niepewnie przesuwam ciężkie wrota i wchodzę w ciemność. Gdzieś w oddali słyszę głosy rozmów i muzykę- staram się iść w ich kierunku. Ciemność mnie ogarnia, jest jak smoła przyczepiająca się do całego ciała. Powoli czuję narastające uczucie paniki, rosnące gdzieś w środku, staram się je zignorować, ale wiem że nie mam zbyt dużo czasu. Nagle wpadam na kogoś. Zaczynamy dziwny taniec dwójki ludzi. Po chwili otwierają się drzwi z lewej strony a na nas pada jasny promień światła. Ślepnę na moment, a przed oczami widzę jeden obraz- niebieskie oczy. Tak niesamowicie niebieskie jak wzburzone morze i spokojne niebo zmieszane ze sobą. Oczy, które nie raz widziałam we śnie.

Blue eyesWhere stories live. Discover now