- Bingo. – mruknąłem znajdując szukane przeze mnie leki.

- Coś mówiłeś?

- Nie, po prostu... - urwałem biorąc jedną tabletkę do buzi i popijając ją wodą z kranu. – Wiedz, że nie ma sprawy. Rozumiem. – dodałem. Potem odłożyłem szybko opakowanie na miejsce i nie czekając otworzyłem drzwi. Ujrzałem Bethany, która wyglądała na zbitą z tropu.

- Naprawdę?

- Taa. Czuje, że jakoś to przeżyje. – mruknąłem .

*

Jechaliśmy od około godziny, pogrążeni w niezręcznym milczeniu. Przynajmniej oni. Lekarstwo mojej matki chyba zaczęło działać, bo czułem się dziwnie rozluźniony. Żałowałem, że nie wziąłem tego więcej. Nie wiem nawet na co dokładnie te tabletki. Jedyne co mi pozostaje to strzelać. Wiem, że leki przeciwdepresyjne często sprawiają, że wszystko jest ci obojętne. Nie czujesz się ani źle, ani dobrze. Po prostu masz wszystko gdzieś. I chyba tak właśnie można opisać towarzyszące mi w tym momencie uczucie.

- Ta cisza trwa zbyt długo. – stwierdziła Bethany, która prowadziła samochód i jako kierowcy przysługiwała jej władza nad muzyką, dlatego włączyła radio z którego wydobyły się głośne dźwięki, imprezowej piosenki. Dziewczyna szybko ściszyła odbiornik i dodała: - Zagrajmy w coś.

- Proponuje w koszykówkę. – powiedziałem, nie mogąc się powstrzymać przed docinkiem, który praktycznie sam się nasuwał.

- W takim wypadku sama coś wymyślę. – postanowiła. Jako, że siedziałem z przodu obok mojej przyjaciółki, miałem widok z lusterka na tylne siedzenie. Nie musiałem się więc odwracać, aby zobaczyć Nialla piszącego coś na telefonie i Louisa palącego papierosa. Zapomniałem nawet, że nienawidzę tego zapachu, ale może to z powodu otwartego okna z mojej strony przez które cały czas wpadało świeże powietrze.

- Mogę? – wyciągnąłem dłoń po papierosa, którego trzymał w ręku, nawet się nie odwracając. W lusterku widziałem doskonale jego zaskoczoną minę.

- Przecież nie palisz. – stwierdził. Przewróciłem oczami.

- Wielu rzeczy pozornie nie robię, a jednak. – powiedziałem próbując sobie przypomnieć wszystkie rzeczy, których żałuje, ale nie mogłem. Tak jakby coś blokowało mój umysł.

- Wiem! – Bethany prawie podskoczyła na siedzeniu wymyślając grę. Zabrałem rękę, wiedząc, że nie dostanę tego czego chciałem. Tchórz. Nagle boi się, że zacznę się krztusić i coś mi się stanie? Czy zrobił to z innego powodu? – Każdy mówi o sobie dwa zdania fałszywe i jedno prawdziwe, a pozostali muszą odgadnąć, które jest prawdą. Kto zaczyna?

- Mogę ja? – zgłosił się Niall podnosząc nieśmiało rękę.

- Jasne. – odparła pogodnie, że ktoś chce grać w jej głupią grę.

- To moja najlepsza podróż. Harry nie jest naprawdę tak zabawny jak myśli. Jest zabawnie, bo gramy w super grę.

- Trzy zdania o sobie. – powtórzyła mu zasady przez zaciśnięte zęby, a ja roześmiałem się głośno, choć wiedziałem, które z tych zdań było prawdą. Louisa również rozbawiła jego odpowiedź, więc poklepał go po ramieniu, mówiąc, że od dzisiaj zaczyna go lubić.

- Okej, postaram się uratować honor gry i zgłaszam się na ochotnika. – powiedziałem unosząc rękę ku górze. Moja przyjaciółka wyraziła zgodę machnięciem dłoni, będąc pewnie w duchu przekonana, że powiem coś równie głupiego. Postanowiłem ją zaskoczyć i zrobić coś przeciwnego. - Jestem fanem Stepehna Kinga. W liceum upiłem się tak bardzo, że zacząłem tańczyć na stole. Na dziesiąte urodziny dostałem od mamy kucyka.

Letters to you | Larry StylinsonHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin