.16

218 47 14
                                    

- Jedziemy do wesołego miasteczka! - zawołałem, wskakując na jego klatkę piersiową.

Krzyknął, brutalnie wybudzony ze snu.

Przyciągnął mnie do siebie i zaśmiał się prosto w moje włosy.

- Po co? - zapytał cicho.

- Jak to 'po co' ? - zapytałem z udawanym przerażeniem, odsuwając się od niego.

- Mam wrażenie, że nadal jesteś pijany, Ty. - powiedział, zasłaniając swoją twarz rękoma.

- Jooooshie. - zaśmiałem się i złapałem za jego ręce. - Chodź, jedziemy.

Podniósł się, chwytając mnie w swoje silne ramiona i zanosząc mnie do auta.

Wybuchnąłem śmiechem, wierzgając nogami.

Wsadził mnie do samochodu i zamknął drzwi. 

Już po chwili znalazł się obok mnie, odpalając silnik.

Nagły ból głowy prawie wcisnął mnie w siedzenie.

Od czasu mojej ucieczki ze szpitala ten ból towarzyszył mi cały czas, zdążyłem się już do niego przyzwyczaić, jednak to było coś o wiele gorszego.

Zacisnąłem powieki i ukryłem twarz w dłoniach.

- Tyler? - głos Josha dobiegał jakby z oddali.

Miałem wrażenie, jakbym obserwował całą scenę z boku.

Josh gwałtownie zahamował i szybko zjechał na pobocze.

Złapał mnie za ramiona, krzycząc coś, jednak nie docierały do mnie żadne dźwięki. 

Wybiegł z samochodu i otworzył drzwi od mojej strony, wyciągając mnie na zewnątrz.

Jednak nie słyszałem nic, otaczała mnie jedynie przeraźliwa pustka.

Różowowłosy złapał za moje ręce i siłą odciągnął od mojej twarzy.

Wyrwałem się mu i odkręciłem na bok.

Otworzyłem usta, z których momentalnie zaczęła wypływać krew.

Zacząłem się krztusić, nie mogąc złapać oddechu.

Poczułem silne, podtrzymujące mnie ręce Josha.

Z obrzydzeniem i przerażeniem spojrzałem na krew, która ciągle wydobywała się z moich ust.

Dźwięki jednak zaczęły po chwili powracać, a ból głowy minimalnie zelżał.

Przestałem pluć własną krwią i otarłem ręką spierzchnięte wargi.

Różowowłosy momentalnie przyciągnął mnie do siebie, nie zważając na to, że poplamię mu koszulkę resztkami krwi, która znajdowała się na mojej twarzy.

- Przepraszam. - wyszeptałem, a z mojego gardła wydobył się cichy szloch.

- To nie twoja wina, poradzimy sobie z tym. - powiedział, gładząc mnie delikatnie po włosach.

set me free |joshler|Where stories live. Discover now