.12

296 48 35
                                    

- Przepraszam za wczoraj, chyba już nigdy nie będę potrafił spojrzeć twojej mamie w twarz. - zaśmiał się, przytulając mnie do siebie.

- Spoko, przyjęła to na spokojnie. - powiedziałem, delikatnie się uśmiechając.

Po chwili odsunąłem się od Josha i popatrzyłem się w prosto w jego oczy koloru kawy mocca.

- Josh.. Muszę ci coś powiedzieć. To będzie bardzo ważne. Ale jak już skończymy lekcje, dobrze?

Widziałem jak jego twarz momentalnie się zmienia pod wpływem strachu.

- Dobrze. - powiedział i cmoknął mnie w policzek.

***

- Co chciałeś mi powiedzieć? - zapytał, kiedy siedzieliśmy już w jego samochodzie, ściskając mnie delikatnie za kolano.

- Przepraszam, że nie powiedziałem ci tego wcześniej... - zacząłem niepewnie.

Josh chwycił mnie za podbródek i zmusił, bym się na niego spojrzał.

- Jestem chory. - wyszeptałem, a po moich policzkach popłynęły łzy. - Nie mam pojęcia, ile czasu mi zostało. Ostatnio... ostatnio zaczęło mi się polepszać, ale teraz... teraz jest tylko gorzej.

Widziałem, jak po policzkach różowowłosego spływają pojedyncze łzy.

- Od kiedy? - zapytał cicho.

- Kilka miesięcy, glejak wielopostaciowy. - wyszeptałem przez łzy.

- Co powiedział ci lekarz... 

- Na początku dał mi rok życia, kilka tygodni temu stwierdził, że po operacji być może wyzdrowieję...

- Kiedy miałeś operację? - zapytał zaskoczony.

- Miesiąc przed tym, jak cię poznałem. - powiedziałem, chwytając go za rękę i zaczynając się nią bawić.

Westchnął, przeczesując wolną ręką włosy.

- Niedawno miałem wizytę, ponoć są jakieś przeżuty... - wyszeptałem.

Po moich policzkach płynęły już wodospady moich łez.

- Powinienem był powiedzieć ci wcześniej, przepraszam.. - stwierdziłem cicho, zerkając na Josha.

- To i tak nie zmieniło by moich uczuć do ciebie. - szepnął, uśmiechając się.

Przyciągnął mnie do siebie.

Nasze usta dzieliły tylko milimetry.

- Przejdziemy przez to razem. - stwierdził z mocą, po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

***



Ścisnąłem mocniej jego dłoń.

- Nie zostawiaj mnie. - wyszeptałem drżącym głosem.

- Nie mam zamiaru. - powiedział, po czym przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy.

Odsunąłem się od niego i popatrzyłem na białe drzwi przede mną.

- Boję się. - powiedziałem, a po moim policzku popłynęła pojedyncza łza.

- Rozumiem. - stwierdził, jeszcze mocniej ściskając moją dłoń. - Przejdziemy przez to razem.

- A co jeżeli.. - głos mi się załamał.

- Nawet o tym nie myśl. - przerwał mi nagle.

W tym momencie drzwi przed nami się otworzyły.

- Pan Joseph! - usłyszeliśmy głos zza drzwi.

Wstałem i na drżących nogach wszedłem do środka.

Słyszałem, jak Josh podąża za mną, jednak nie obejrzałem się, by na niego spojrzeć.

Znalazłem się w białym pomieszczeniu. 

Usiadłem na krześle na przeciwko doktora.

- Panie Joseph.. - powiedział, przekładając jakieś dokumenty w dłoniach. - Mam już pańskie wyniki badań.

Spuściłem wzrok na swoje buty, starając się nie wypuścił łez, które zgromadziły się w moich oczach.

Słyszałem jak lekarz westchnął cicho, po czym zaszeleścił kartkami, które przewracał.

- Musimy pana zatrzymać na obserwacje. Na kilka dni.

- Dobrze. - szepnąłem.

- Z tym skierowaniem proszę się udać do recepcji, tam już pana pokierują.

Zabrałem od niego kartę i wstałem, kierując się do wyjścia.

- Do widzenia. - powiedziałem cicho.

Zachwiałem się na nogach, po czym poczułem tępy ból z tyłu głowy.

Cały mój widok zasłoniła ciemność.

set me free |joshler|Where stories live. Discover now